Niemiecki parlament uchwalił ustawę, a ministerstwo sprawiedliwości uzgodniło z Google i portalami społecznościowymi bezwzględne ściganie tzw. ,,mowy nienawiści”. Od 1 stycznia serwisy mają teraz 24 godziny na usunięcie niewłaściwych treści. Jedną z pierwszych ofiar jest… jeden z pomysłodawców ustawy Heiko Maas, minister sprawiedliwości.
Zgodnie z ustawą z sieci mają zniknąć wszelkie przejawy mowy nienawiści. Powołane zostały specjalne zespoły, które weryfikują treści i zgłaszają materiały do usunięcia. Ministerstwo sprawiedliwości tłumaczy, że to nie jest walka z wolnością słowa, ale egzekwowanie prawa – mowa nienawiści jest zakazana w Niemczech. Tymczasem taka polityka prowadzi do absurdów, o czym na własnej skórze przekonał się Maas.
Twitter skasował jego wypowiedź z 2010 roku, w której nazywa idiotą Thilo Sarrazina, autora m.in. książki ,,Niemcy likwidują się same”. Po swojej wizycie w Saarbruecken, kiedy został przyjęty przez społeczność muzułmańską doszedł do wniosku, że autor jest idiotą. Tweet właśnie zniknął. Co ciekawe, aż do 2018 roku nikomu nie przeszkadzał.
Lewicowo-liberalny ,,Der Spiegel” zastanawia się, czy nie mamy problemu z transparentnością – nie wiadomo, dlaczego wpis zniknął. ,,Bild” pyta, czy minister jest ofiarą stworzonego przez siebie prawa. Niewykluczone, że przeciwnicy polityka zgłaszali tweet i mechanizm Twittera usunął wpis.
Gdyby Polska uchwaliła taką ustawę o cenzurze internetu jak Niemcy to Komisja Wenecka by od nas nie wyjeżdżała a Parlament Europejski obradował jako Sejm Nieustający #NetzDG https://t.co/pxKcsxbn90
— Cezary „Trotyl” Gmyz (@cezarygmyz) January 9, 2018
źródło: Der Spiegel / fot. screen youtube
(2365)
