Zwolennicy przyjmowania imigrantów uważają, że nie zagrażają oni bezpieczeństwu Europy. Te przykłady pokazują jednak, że nad kryzysem migracyjnym nikt nie panuje i jest sporo luk, które niektórzy wykorzystują.
Już w 2015 roku azyl w Niemczech otrzymała rodzina z Ukrainy. Nie byłoby może w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że, aby przyspieszyć proces, podawali się za Syryjczyków. Niemieckie służby dały się nabrać. Nikt z Federalnego Urzędu ds. Migracji (BAMF) ich nie zweryfikował, nawet się z nimi nie spotkał. Ukraińcy jako Syryjczycy dostali lokum w obozie dla imigrantów i zasiłek. Pewnie doczekaliby się własnego mieszkania, ale zaczęli się chwalić swoim oszustwem. Ktoś poinformował BAMF i ośmieszeni Niemcy odkręcili sprawę.
Ukraińcy nie są jedynymi, którzy skompromitowali niemiecki system. Głośno było też o przypadku oficera Bundeswehry, który podawał się za syryjskiego sprzedawcę owoców z Damaszku i otrzymał azyl, zasiłek i mieszkanie. Jego sprawa spowodowała, że BAMF zaczął badać wcześniejsze decyzje. Nie wiadomo, w ilu przypadkach niemieckie służby zostały wyprowadzone w pole.
Do kompromitacji doszło też we Francji. W 2015 roku po zamachu w Paryżu zaczęły powstawać stowarzyszenia ds. walki z radykalizacją muzułmanów. Okazuje się, że niektóre z nich robiły jednak zupełnie coś innego niż wskazywałaby ich nazwa. Ze stowarzyszenia ,,Syrie Prévention Familles” pieniądze z francuskich dotacji były wysyłane do bojowników ISIS. Szefowa organizacji Valérie de Boisrolin oraz działacze Anne i Raymond Duong usłyszeli już zarzuty wspierania terroryzmu. Wszyscy wysyłali otrzymane pieniądze do swoich dzieci, które zasiliły wcześniej szeregi tzw. Państwa Islamskiego. W sumie do ich pociech trafiło około 65 tysięcy euro. Stowarzyszenie otrzymywało rocznie 90 tysięcy.
(2309)