To był największy bój kawaleryjski XX wieku i ostatnia wielka bitwa konnicy w historii. 31 sierpnia 1920 roku pod Komarowem polska 1 Dywizja Jazdy starła się z czterokrotnie silniejszą 1 Armią Konną gen. Siemiona Budionnego. Rocznica bitwy jest dziś obchodzona jako Święto Kawalerii Polskiej.
– Pokonanie pod Komarowem armii gen. Siemiona Budionnego powstrzymało ofensywę bolszewików – tłumaczy Tomasz Dudek, prezes Stowarzyszenia „Bitwa pod Komarowem” i kawalerzysta ochotnik. Jak dodaje, gdyby Konarmia połączyła się z wycofującymi się spod Warszawy wojskami rosyjskimi, mogło dojść do kolejnych krwawych walk. Po Cudzie nad Wisłą z 15 sierpnia 1920 roku był to drugi moment zwrotny w wojnie polsko-bolszewickiej.
27 sierpnia 1920 roku armia Budionnego wyruszyła spod Lwowa na Zamość i Lublin na odsiecz wycofującym się spod Warszawy wojskom gen. Michała Tuchaczewskiego. Polska jazda dotąd nie była w stanie zatrzymać bolszewickiej konnicy. Prowadziła tylko walki w odwrocie, ponosząc ciężkie straty. Teraz nasze naczelne dowództwo dostrzegło możliwość osaczenia i rozbicia Konarmii pod Zamościem.
Polacy podjęli walkę mimo znacznej przewagi bolszewików. Płk Juliusz Rómmel dowodzący 1 Dywizją Jazdy miał do dyspozycji 1,5 tys. ułanów, ok. 70 ciężkich karabinów maszynowych i 16 dział. Konarmia liczyła pod Komarowem ponad 6 tys. żołnierzy, ok. 350 ciężkich karabinów maszynowych oraz blisko 50 dział.
Bitwa zaczęła się 31 sierpnia świtem szarżą 2 Pułku Szwoleżerów Rokitniańskich. Stopniowo wprowadzano do walki kolejne polskie pułki. Nagłym kontratakiem bolszewicy zepchnęli nasze wojska z pola bitwy, na szczęście powstrzymało ich uderzenie 9 Pułku Ułanów. Po kilku godzinach bolszewicy ponowili atak.
– W ostatnich blaskach zachodzącego słońca migotały krzywe szable, łopotały czerwone chorągwie, a groźne krzyki i dzikie wycia rozdzierały powietrze
– wspominał dowódca 9 Pułku Ułanów mjr Stefan Dembiński.
[quote]O ostatecznym zwycięstwie Polaków zadecydowała szarża rotmistrza Kornela Krzeczunowicza z 8 Pułkiem Ułanów, która wbiła się w szeregi przeciwnika. Bolszewicy zaczęli uciekać z pola bitwy. „Sowiecka 6 Dywizja runęła do tyłu, pozostawiając za sobą pole zasłane ludzkimi i końskimi szczątkami. Był to spektakl, jakiego Europa nie oglądała już nigdy więcej” – pisze Norman Davis w książce „Biały Orzeł Czerwona Gwiazda”.[/quote]
Siła armii Budionnego została złamana, choć Polacy okupili to sporymi stratami. Poległo i zostało rannych ok. 300 ułanów, zginęło też 500 koni. Straty rosyjskie nie są znane, szacuje się, że poległo ok. 4 tys. żołnierzy. Budionny raportował po bitwie:
„Śmiercią walecznych padły dziesiątki żołnierzy, komandirów i komisarzy. Kontynuowanie natarcia na Krasnystaw–Lublin przeciwko przeważającym siłom nieprzyjaciela oznaczałoby narażenie Konarmii na niechybną zgubę”.
– O naszym zwycięstwie zdecydowało doskonałe dowodzenie, dobra taktyka i wyszkolenie polskich pułków – wyjaśnia Tomasz Dudek. Jak zaznacza, nasza kawaleria wyróżniała się też bitnością i męstwem, w przeciwieństwie do Konarmii, gdzie morale żołnierzy było bardzo słabe.
Dziś o bitwie sprzed 93 lat przypomina obchodzone w jej rocznicę Święto Kawalerii Polskiej. – Wprowadził je rozporządzeniem z 2009 roku minister obrony narodowej, a inicjatorem ustanowienia święta było nasze stowarzyszenie – podkreśla prezes „Bitwy pod Komarowem”.
Obchody święta kawalerii organizowane są w Warszawie zawsze w pierwszy weekend września. – Nie chcemy, aby zbiegały się z uroczystościami rozpoczęcia II wojny, zależy nam też, aby odbywały się w dzień wolny od pracy i przyciągały jak najwięcej osób – tłumaczy ppłk Paweł Zduniak, rzecznik Dowództwa Garnizonu Warszawa, współorganizującego uroczystości.
Anna Dąbrowska, źródło: polska-zbrojna.pl
Tryptyk Jerzego Kossaka Rozgromienie konnej armii Budionnego 31 sierpnia 1920 roku.
(2186)