Na godziny przed wybuchem wojny… „Polskie społeczeństwo żyło w pełnej euforii, pewność zwycięstwa była absolutna”. „My się wojny nie boimy…”.

w Wspomnienia i pamiętniki


Zachęcamy do obserwowania strony na Twitterze

Przekroczyliśmy granicę i znaleźliśmy się we Lwowie. Tutaj trwała już pełna mobilizacja. Na dworcu tłum ludzi atakował pociąg. Wróciłem do domu. Wciąż jeszcze nie zdawałem sobie sprawy z tego, co się dzieje koło mnie — polskie społeczeństwo żyło w pełnej euforii, pewność zwycięstwa była absolutna.

Lwów, 30 sierpnia

Alfred Jahn, Z Kleparowa w świat szeroki, Wrocław–Warszawa–Kraków 1991.

Około godziny trzeciej po południu zawiadomiono mnie telefonicznie, że w mieście rozlepiają plakaty mobilizacyjne. Wybiegłem na ulicę. Ruch niebywały. Wszędzie grupki ludzi. Niektóre kobiety mają zapłakane oczy, ale żadnej paniki nie znać.

Poszedłem do magistratu, gdzie przekonałem się, że rozkaz mobilizacyjny dotyczy i mnie. Natychmiast pojechałem do Zamościa. Otrzymałem od starosty polecenie przekazania szpitala pani doktor Warchałowskiej. Zamówiłem u krawca mundur. Ożywienie w Zamościu nadzwyczajne, ale równocześnie ma się wrażenie, że nastąpiło jak gdyby odprężenie.

Szczebrzeszyn, 30 sierpnia

Armiiwdarze

Zygmunt Klukowski, Zamojszczyzna, t. 1: 1918–1943, Ośrodek KARTA, Warszawa 2007

W dniu zarządzonej mobilizacji miejscowi rezerwiści udawali się do koszar dobrze zamroczeni alkoholem, śpiewając „My się wojny nie boimy…”. Meldunki, jakie otrzymywaliśmy od mobilizowanych oddziałów, podkreślały dobre nastroje. […]

Nastroje powszechne wyraźnie się poprawiły. Ostatecznie wszyscy wiedzieli, że zostały zebrane jakieś siły, którymi — jak się zdawało — można będzie czegoś dokonać. Że w społeczeństwie panowały poglądy zbyt optymistyczne i nadmiernie pełne wiary w krzepę naszych Sił Zbrojnych, to wina zaleceń władz, jakimi chciano zapobiec tak zwanemu defetyzmowi.

Bielsko, 30 sierpnia

Józef Kuropieska, Wspomnienia oficera sztabu 1934–1939, Kraków 1984

W czwartek mobilizację wreszcie ogłoszono. U nas na podwórzu [domu przy ulicy Nowolipie 53], na polecenie dzielnicowego, odbyło się zebranie lokatorów. Zeszli się w tej bramie ludzie ze wszystkich pięter, latami się niektórzy nie znali, nie pamiętali swoich twarzy, nie kłaniali się sobie. Ale teraz nad wszystkimi zawisła wspólna bomba i unieważniła podział na lepszych i gorszych.

Wybrano komendanta domu, chuderlawego pana, urzędnika gminy żydowskiej, popularnego głównie z tego powodu, że u nich służyła roześmiana Terka, cycata dziewczyna, która pozwalała wyściskiwać się chłopakom podczas rozwieszania bielizny. Ja zostałem łącznikiem komendanta i wszystko to Halinka Szerman wypisała na tablicy ogłoszeń w bramie.

Wieczorem obowiązywało już zaciemnienie. Zgasł jedyny na Nowolipiu neon nad apteką, na Marszałkowskiej schował się w czerni mój ulubiony jeleń skaczący Schichta. Dyżurowałem przed bramą z opaską na rękawie, wypatrując szpiegów i sabotażystów, obok mnie stał Łajbuś, syn krawca z parteru („szyk paryski”). Wojna przypomniała, że kiedyś razem się bawiliśmy.

Warszawa, 31 sierpnia

Józef Hen, Nowolipie, Warszawa 1991.

(534)

Chcesz podzielić się z Czytelnikami portalu swoim tekstem? Wyślij go nam lub dowiedz się, jak założyć bloga na stronie.
Kontakt: niezlomni.com(at)gmail.com. W sierpniu czytało nas blisko milion osób!
Dołącz, porozmawiaj, wyraź swoją opinię. Grupa sympatyków strony Niezlomni.com

Redakcja serwisu Niezłomni.com nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zawartych w komentarzach użytkowników. Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu.
Jednocześnie informujemy, że komentarze wulgarne oraz wyrażające groźby będą usuwane.
Ładowanie komentarzy Facebooka ...

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

*

Korzystając z formularza, zgadzam się z polityką prywatności portalu

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.