O Powstaniu Warszawskim wiadomo coraz więcej, ale jest jeszcze sporo mniej znanych faktów. Jedną z takich często pomijanych kart jest udział w pacyfikacji stolicy muzułmańskich żołnierzy z Azerbejdżanu.
Kilka lat temu spore kontrowersje wzbudziła kamienna tablica, którą odsłonięto w Parku Wolności przy Muzeum Powstania Warszawskiego.
W hołdzie Azerbejdżanom, oficerom Wojska Polskiego i Armii Krajowej, którzy polegli, zostali zamordowani i zmarli w latach 1939-1945 w służbie Rzeczypospolitej na barykadach Powstania Warszawskiego i innych frontach II wojny światowej
– głosił umieszczony na niej napis.
Powstańcy, któzy najlepiej wiedzieli, kto był przyjacielem, a wrogiem, nie mieli po odsłonięciu tablicy żadnych wątpliwości.
Oni walczyli w Powstaniu. Tyle tylko że nie z nami, ale przeciwko nam
– stwierdził Zbigniew Ścibor-Rylski, prezes Związku Powstańców Warszawskich. Podobnych głosów nie brakowało.
Historycy też raczej nie mają wątpliwości, co do udziału Azerów w powstaniu.
Historycy wymieniają nazwisko tylko dwóch Azerów, którzy służyli w oddziałach powstańczych. Niektórzy wspominają także azerskich dezerterów. Opisują natomiast działania setek innych żołnierzy z Azerbejdżanu, walczących po drugiej stronie. Byli to członkowie dwóch spośród kilku cudzoziemskich oddziałów, użytych przez Niemców do zduszenia krnąbrnego miasta
– pisze Tadeusz Isakowicz-Zalewski na swoim blogu Rmf24.pl.
Pierwszym oddziałem był ,,Bergman”, w którym obok Azerów byli też chociażby Gruzini, a drugim oddziałem, którego użyto do pacyfikowania powstańczej Warszawy był batalion ze wschoniomuzułmańskiego 111 pułku.
Azerowie w pierwszych dniach powstania brali aktywny udział w brutalnej rozprawie z Polakami na Woli. Palili i mordowali, a ich okrucieństwo dziwiło nawet niemieckie dowództwo. Tłumaczone było jednak nienawiścią muzułmańską do chrześcijan, a że było z korzyścią dla III Rzeszy, to nikt nie robił z tego problemu.
Udział Azerów w pacyfikowaniu Warszawy długo był kompletnie przemilczany.
Także w Trzeciej Rzeczypospolitej niewiele się o tym mówi. Głównie dla tego, że Azerbejdżan to nie tylko „odwieczny przyjaciel”, ale i – co najważniejsze – właściciel ogromnych zasobów ropy naftowej. No cóż, jak już to powiedział Winston Churchill w sprawie ludobójstwa Ormian „ropa stała się ważniejsza od przelanej krwi”
– zakończył swój artykuł ks. Isakowicz-Zalewski.
(10370)