Ogromnie mi zależy, żeby Śląsk kwitł, żeby się rozwijał pod względem gospodarczym, żeby cały czas był tym niezwykłym skarbem dla kraju – mówił w Siemianowicach Śląskich prezydent Andrzej Duda. Tymczasem jeden z mieszkańców chciał dowiedzieć się, dlaczego wciąż tylu Polaków musi pracować za granicą.
Ogromnie mi na tym zależy, żeby Śląsk kwitł, żeby się rozwijał, żeby rozwijał się przede wszystkim pod względem gospodarczym, żeby cały czas był tym niezwykłym skarbem, jakim był przez dziesięciolecia dla Rzeczypospolitej – jako serce przemysłu, jako serce przedsiębiorczości, jako miejsce, w którym można się było uczyć, jak solidnie i z oddaniem, rzetelnie wykonywać swoją pracę i jak służyć Rzeczypospolitej
– mówił Duda.
Tymczasem po przemówieniu nieoczekiwanie głos zabrał młody mężczyzna, który pytał prezydenta, dlaczego wciąż tylu Polaków musi pracować za granicą. Jak sam twierdzi, sam jest skazany na taki los, bo musi utrzymać rodzinę.
Zdaję sobie sprawę z tego, że sytuacja w kraju i sytuacja na Śląsku nie jest jeszcze taka, jakbyśmy sobie wszyscy wymarzyli (…). Ja też bym bardzo chciał, żeby Polska dzisiaj była krajem znacznie lepiej rozwiniętym
– odpowiedział Duda. Przypomniał o 500+ i innych swoich wysiłkach na rzecz poprawienia losu Polaków.
Oprócz zwolenników prezydenta na placu byli także przeciwnicy, którzy zagłuszali przemówienie gwizdami, trąbieniem oraz okrzykami „marionetka”, „wygrał Tusk”, czy „wolność, równość, demokracja”.
(1419)