Do pamiętnego spotkania doszło w rezydencji Władimira Putina w Soczi w 2007 roku. Podczas rozmowy obecny był labrador Putina, który wielokrotnie zbliżał się do Merkel.
– Pies Pani nie przeszkadza, prawda
– żartował Putin.
Connie jest łagodna i mam nadzieję, że będzie się zachowywać
– żartobliwie mówił Putin.
– Nie, w każdym razie nie je dziennikarzy
– odpowiedziała Merkel, ale widać było, że cały czas była bardzo spięta. Media przypomniały, że kanclerz Niemiec ma uraz do psów. Jak wiadomo, cierpi na fobię tych czworonogów.
Widać było, że stara się ukryć swój strach. Na twarzy malował się nerwowy uśmiech i kanclerz uważnie śledziła ruchy psa, kiedy ten przechodził.
W latach 90. miała już przykrą przygodę z psem: rzuciła się na nią „Betty”, myśliwski pies sąsiada w Uckermark, który ugryzł ją w kolano. Od tego czasu Merkel boi się psów. Kiedy udaje się gdzieś w podróż, jej asystenci, przygotowując teren wizyty, zaznaczają: żadnych psów!
Zdaniem mediów, Putin celowo wykorzystał psa do swojej gry psychologicznej podczas negocjacji. Jako były funkcjonariusz KGB wykorzystał słabość swojego przeciwnika podczas rozmów.
Portal Deutsche Welle pisał:
Ten cały numer z psem nie był z pewnością przypadkowy. Był próbą zastraszenia, choć na chwilę, niemieckiej kanclerz. Zastraszenie to z resztą jedno ze standardowych „narzędzi pracy” rosyjskiego polityka.
W 2016 roku zapytany cała sytuację, powiedział, że przeprosił Merkel, ale dodał, że nic nie wiedział o jej urazie do psów.
(21119)