Mateusz Kijowski został napadnięty na Dworcu Centralnym w Warszawie. Lider Komitetu Obrony Demokracji powiedział, że otrzymał ciosy w kark i głowę, jednak nie doznał poważnych obrażeń.
Zostałem wczoraj tuż przed północą na Dworcu Centralnym zaatakowany. Rozmawiałem przez telefon i nagle usłyszałem jakiś stek wyzwisk i otrzymałem dwa czy trzy ciosy w kark i głowę (na plecach miałem plecak, więc były chronione). Poinformował, że zaatakował mnie, bo za nim chodziłem, donosiłem „im”, gdzie jest, a oni chcą go zastrzelić
– relacjonował.
Nawet kiedy krzyknąłem „Policja!”, nikt nie zareagował w żaden sposób mimo, że kilka osób interesowało się i przyglądało temu, co się dzieje. Tak, wiem, nie broczyłem krwią leżąc na ziemi. Zawsze staram się reagować, kiedy widzę agresję i muszę przyznać, że ta obojętność niemile mnie zaskoczyła
– dodawał.
Całe szczęście, że nic się poważnego nie wydarzyło. Ale gdyby to była jakaś prowokacja? Gdyby ktoś próbował wzbudzić panikę? Agresywną reakcję? Może histerię? Czy jesteśmy gotowi do weryfikowania informacji? Docierania do źródeł? I czy umiemy zareagować w sposób pokojowy, kiedy sytuacja będzie naprawdę poważna?
– zastanawiał się Kijowski.
(4251)
Szkoda że to jakiś psychol go lał. Mógł ktoś z gapiów poprawić i dobre to kodowskie ryło obić.
Ja bym chetnie pomogl, walilbym go od przodu 🙂
warto nasladowac waszych rodzicow? 🙂
Kto mieczem wojuje opd miecza ginie…
Szkoda że reszta ci nie poprawiła.
Powinnu ci jeszcze poprawić !!!
Kanaliom się nie pomaga.
A KOD-owi nie oto chodzi właśnie? przecież teraz do nich dołączył esbek, jak to on ujął kiedyś -„będę musiał jeszcze raz poprowadzić bój”, więc jego człowiek ma co ma i to na tyle proszę pana…
to byla tylko zaliczka na poczet proby obalenia legalnego rzadu
Szkoda, że mu łba nie ogolili, jak to sie kiedyś robiło z kolaborantami i zdrajcami.