– Istotnym błędem dowództwa Armii Czerwonej było rozpoczynanie operacji militarnych bez dostatecznego zwrócenia uwagi na dwa podstawowe czynniki charakteryzujące walkę z Finlandią – teren wojny i wartość przeciwnika – marszałek Mannerheim wspomina zwycięską wojnę z Sowietami.
Niska ocena możliwości Armii Czerwonej odegrała niebagatelną rolę w przebiegu wojny światowej. Gdyby działanie Związku Sowieckiego w wojnie fińskiej nie zrobiło tak niekorzystnego wrażenia, Niemcy w mniejszym, niż to się stało, stopniu lekceważyliby potencjał militarny rosyjskiego olbrzyma i nie powtórzyliby błędu Napoleona.
Na czym opiera się ten pogląd o Armii Czerwonej, który rozpowszechnił się w wyniku wojny zimowej?
Najbardziej w oczy rzucała się dysproporcja między ogromnym wysiłkiem włożonym przez Rosjan a niewielkim rezultatem. Już w pierwszych tygodniach wojny przeciwko Finlandii rzucono zaskakująco duże siły. Jak już wspomniałem, obejmowały one 26 do 28 dywizji piechoty, a następnie wzrosły do 45, z czego 25 na Przesmyku Karelskim, a 20 na froncie wschodnim, wzmocnionych artylerią i wydzielonymi jednostkami zmotoryzowanymi. Łączna liczba czołgów wynosiła około 3 tysiące, z czego większość średnich i ciężkich. Cała Armia Czerwona, z wyjątkiem wojsk na Dalekim Wschodzie, liczyła 110 dywizji oraz 5-6 tysięcy nowoczesnych czołgów*. Oznaczało to, że na wojnę z Finlandią zmobilizowano prawie połowę czynnych dywizji rosyjskich w Europie i zachodniej Syberii.
Włączając oddziały specjalne, siły nieprzyjaciela sięgnęły prawie miliona ludzi, z których część miała już pewną zaprawę wojenną z kampanii w Polsce.
Rzecz ciekawa, że nacierająca armia składała się z wojsk pochodzących z nie mniej niż siedmiu okręgów wojskowych. Oprócz okręgu leningradzkiego wojska pochodziły z moskiewskiego, kalinińskiego, orłowskiego, białoruskiego, charkowskiego i odeskiego. W związku z tym tylko cztery europejskie okręgi (kijowski, nadwołżański, północnokaukaski i zakaukaski) nie uczestniczyły w kampanii przeciw Finlandii. Spowodowany klęskami i niepowodzeniami szok dotknął większą część europejskiego terytorium Rosji.
Istotnym błędem dowództwa Armii Czerwonej było rozpoczynanie operacji militarnych bez dostatecznego zwrócenia uwagi na dwa podstawowe czynniki charakteryzujące walkę z Finlandią – teren wojny i wartość przeciwnika. Można zrozumieć lekceważenie tego ostatniego czynnika, spowodowane naszą słabością techniczną. Bardziej znaczące jest to, że rosyjskie dowództwo nie uwzględniło faktu, iż w północnych warunkach terenowych i tutejszej zimie użyte formacje były za ciężkie. Jak wojska, przyzwyczajone do równin, nawet znające tak ciężką zimę jak nasza, miały walczyć w leśnych pustkowiach, których nigdy nie widziały? Zarówno w okręgu leningradzkim, kalinińskim, jak i moskiewskim Rosjanie mieli okazję wypróbować warunki odpowiadające tym, którym stawili czoła w Finlandii. Błędna ocena naszych zdolności obronnych dowodzi lekkomyślności, z jaką układano plany, oraz ślepej wiary Rosjan w nieograniczone możliwości nowoczesnej techniki.
Tymczasem doktryny, które Niemcy realizowali w praktyce na równinach Polski, nie nadawały się do Finlandii, kraju lasów!
Trudno ocenić, na ile współodpowiedzialność za czysto militarne błędy spoczywa na politycznym kierownictwie sowieckiej hierarchii, ale jego wpływy – podobnie jak politruków na szczeblu walczących jednostek – niewątpliwie miały znaczenie. Konieczność zatwierdzania każdego rozkazu przez organ polityczny powodowała, rzecz jasna, zwłokę i zamieszanie, tłumiąc samodzielność i rodząc lęk przed odpowiedzialnością. Ten porządek nie ograniczał się oczywiście wyłącznie do armii, lecz właśnie w wojsku od roku 1935 rozgrywki były najostrzejsze. Utraciło ono swoje najbardziej doświadczone kadry wskutek czystek, które, co prawda, ujednoliciły korpus oficerski, lecz także spowodowały spadek poziomu wykształcenia i kompetencji. Z oficerów carskich pozostało najwyżej kilku.
Zarząd polityczny niewątpliwie stanowił siłę sprawczą, z którą należało się liczyć. Ujawniło się to przede wszystkim w pierwszej fazie wojny, kiedy politrucy musieli przywracać porządek w jednostkach, gdzie na skutek nieudanych ataków załamała się dyscyplina oraz gdy należało za wszelką cenę zmobilizować do szturmu opierające się wojska. Fakt, że okrążone oddziały, mimo zimna i głodu, nie poddawały się, był w dużym stopniu zasługą politruków. Przed poddaniem się powstrzymywał żołnierzy strach przed represjami, jakie mogły spaść na rodziny, oraz przekonanie, że w razie wpadnięcia w ręce wroga czekają ich tortury i śmierć. Niezliczone były więc przypadki, kiedy zarówno oficerowie, jak i szeregowi przed kapitulacją popełniali samobójstwo. Politrucy uczestniczyli również w opracowywaniu, na podstawie pierwszych niepowodzeń, zaleceń taktycznych, które w związku z tym przybrały postać dziwacznej mieszanki taktyki i propagandy.
Oficerowie rosyjscy byli na ogół odważnymi ludźmi z mocnymi nerwami, nie przejmującymi się zbytnio stratami. Bierność obserwowało się przede wszystkim na wyższych szczeblach. Odzwierciedlała się w formalizmie dowództwa, powierzchowności myśli operacyjnej, która wykluczała manewrowanie. Jedyną alternatywą był sukces albo klęska. Rosyjska sztuka wojenna opierała się na sprzęcie i była nieudolna, bezwzględna i marnotrawna; tam, gdzie zmienność sytuacji wymagała szybkiej decyzji, ujawniał się uderzający brak twórczej wyobraźni. Typowe zaniedbanie polegało na tym, że dowódcy nie byli zdolni doprowadzić początkowych sukcesów do decydującego rozstrzygnięcia. Dlatego naszym wojskom wielokrotnie udawało się, zarówno w wojnie manewrowej, jak i pozycyjnej, oderwać się i zająć nowe pozycje. Początkowo niedostateczna była także współpraca między poszczególnymi rodzajami broni, ale w tym zakresie Rosjanie stopniowo zdołali zastosować uzyskane w praktyce doświadczenia.
Chociaż czysto taktyczne osiągnięcia Rosjan były niewielkie, okazali się oni zdolni do manewrowania i utrzymywania na tak niewielkim terenie, jak Przesmyk Karelski, większej liczby jednostek operacyjnych, niż to sobie wyobrażaliśmy. Surowa i uboga w śnieg zima spowodowała, że drogi wytrzymywały nawet największy ruch, a przez lody i bagna można było wytyczyć nowe. Na długim froncie, na pustkowiach, warunki – sieć drogowa, odległości, ilość śniegu – były zupełnie inne, w znacznym stopniu utrudniające operacje i przebywanie na tym terenie.
Rosyjski piechur był dzielny, twardy i niewymagający, lecz brakowało mu inicjatywy. W przeciwieństwie do swego fińskiego przeciwnika, walczył w masie, a znalazłszy się poza zasięgiem oficerów i utraciwszy kontakt z towarzyszami, stawał się niezdolny do samodzielnego działania. W związku z tym, zwłaszcza w pierwszej fazie wojny, wykorzystywano żołnierzy przede wszystkim do ataków zmasowanych, co mogło przynieść taki rezultat, że jeden dobrze umiejscowiony karabin maszynowy mógł skosić wszystkich do ostatniego człowieka. Nie zważając na to wysyłano kolejne fale atakujących, z tym samym skutkiem. Zdarzało się, że w trakcie wstępnych walk w grudniu Rosjanie ze śpiewem ruszali na nasze pola minowe, ciasnym łańcuchem ramię przy ramieniu, jakby nie zwracali uwagi na eksplozje i celny ogień obrońców. Charakteryzująca piechotę fatalistyczna uległość była zadziwiająca. Rosyjski żołnierz był mało podatny na naciski z zewnątrz, szok, jakiego czasem doświadczał, prędko przezwyciężał.
Wyjaśnienie wcześniej wspomnianego zjawiska, że piechota broniła się do ostatniego człowieka także w beznadziejnej sytuacji, wynika także z rosyjskiej psychiki. Historia wojen opisuje tylko nieliczne, typowe dla ludów prymitywnych, przypadki tak twardej wytrwałości. Choć terror polityczny zrobił swoje, wyjaśnienia szukać należy w niepojętej dla Europejczyka zdolności przeciętnego Rosjanina do znoszenia cierpienia i biedy z fatalizmem, który miał także – i nadal ma – swój udział w rozwoju politycznym.
Carl Gustaf Mannerheim. Wspomnienia, Editions Spotkania, Warszawa 2017. Książkę można nabyć TUTAJ.
Wspomnienia Carla Gustafa Mannerheima – bohatera narodowego Finlandii – wydajemy w 150 rocznicę jego urodzin. Obejmują one lata 1882-1946.
Carl Gustaf Emil Mannerheim (1867-1951) marszałek Finlandii, bohater narodowy i zarazem jedna z najbardziej znanych postaci w dziejach swojego kraju.
Przez ponad 30 lat służył w armii rosyjskiej, dochodząc do stopnia generała porucznika. Dowodził pułkiem, a potem brygada kawalerii stacjonująca w Warszawie (1908-1917). W 1918 roku, jako naczelny dowódca armii rządowej, stłumił rewolucję komunistyczna w Finlandii. W latach 1918-1919 był regentem Finlandii. Dowodząc armia fińską w wojnach ze Związkiem Sowieckim w latach 1939-1940 oraz 1941-1944 dwukrotnie obronił niepodległość swojego kraju. Stojąc u steru państwa jako prezydent (1944-1946) wyprowadził kraj z wojny i pomógł przetrwać najtrudniejszy okres powojenny.
Ze wstępu do książki:
„Tak jak wielu wybitnych mężów stanu, Mannerheim był i jest obiektem bądź bezkrytycznego uwielbienia, bądź brutalnych ataków. (…) Dla przeciwników pozostaje Mannerheim „białym generałem”, wręcz „krwawym rzeźnikiem fińskich robotników i chłopów”, regentem pragnącym wmieszania kraju w wojnę domową w Rosji, pogardliwie nastawionym do parlamentarnej demokracji sympatykiem faszyzmu (sic!), chorobliwym antykomunistą, sojusznikiem Hitlera i głównym sprawcą wplątania Finlandii w agresję na ZSRS w 1941 roku.
To tylko część oskarżeń, choć przyznać trzeba, że jak na jedną osobę katalog jest imponujący. Zwolennicy widzą w nim natomiast dwukrotnego pogromcę bolszewickich agentów, dążących do uczynienia z Finlandii republiki sowieckiej, męża stanu stojącego ponad partyjnymi intrygami, wybitnego wodza, który upokorzył Armię Czerwoną i wreszcie męża opatrznościowego, który w latach 1917-1919 i 1939-1945 uratował niepodległość swej ojczyzny wyprowadzając osamotniony na międzynarodowej scenie politycznej kraj z beznadziejnego, wydawałoby się, położenia.
Michał Kopczyński
(1411)