Prace Rity Mea Brown mówią bardzo dużo o Europie. A to raptem kilka słów, które każdy zna. Naniesione jednak na mapy i opatrzone kilkoma komentarzami sporo jednak wyjaśniają i pokazują.
Prawie cała Europa korzysta z różnie przekształcanego, ale jednak antycznego greckiego słowa ,,kyriakon”. Co ciekawe tylko w Polsce, Czechach i Słowacji ,,kościół” wywodzi się z później łaciny.
Słowo ,,niedźwiedź” wywodzi się natomiast od słowiańskiego ,,medved”, czyli w dosłownym tłumaczeniu zjadacz miodu. W innym kierunku poszło określenie groźnego zwierzaka u ludów germańskich. Angielskie ,,bear” czy niemieckie ,,bar” wzięły się od ,,bero”, czyli brązowy, lśniący.
Podobnie jest ze słowem ,,piwo”. Też widać wyraźny podział Europy. W Polsce i na wschód od niej wywodzi się ono po prostu od ,,pić”. Z kolei ,,bier”, ,,beer” i pochodne są wynikiem wyglądu wczesnego piwa. Ciemnego, gęstego, pełnego osadów.
Ciekawie jest w przypadku ,,jabłka”. Okazuje się, że polskie określenie owocu i np. angielskie ,,apple” mają jeden językowy korzeń. Tutaj wyraźnie wyłamują się Francuzi i Półwysep Iberyjski.
Pomarańcza? Na północ i wschód od Polski obowiązują wersje pochodzące od określenia „jabłko z Chin”.
Większość Europy jest jednolita, jeśli chodzi o określenie najpiękniejszego z kwiatów, czyli róży. Wyłamali się Ukraińcy i Grecy, którzy mają słowa wywodzące się z greki i znaczące mniej więcej tyle, co ,,trzydzieści płatków”.
Podobnie jest z ananasem. Ten owoc bez problemu można kupić bez znajomości języków obcych w prawie każdym zakątku Europy…
Europa jest też podzielona na dwie części w kwestii herbaty. Wyłamują się właściwie tylko Polacy, Białorusini z ,,harbatą” i Litwini z ,,arbatą”. Reszta Europy to albo ,,czaj”, albo ,,tea”.
Skomplikowana jest sytuacja ,,ogórka”. Jeszcze do Niemiec wygląda to wszystko jednorodnie, ale potem robi się niezła mizeria.
(10051)