Badanie nad istotną przyczyną śmierci króla Stefana musi być przeprowadzone metodą procesu poszlakowego.
Gdy nie ma pewnego dowodu, że zbrodnia została dokonana, szuka się poszlak – tropów; a gdy wszystkie poszlaki prowadzą w jednym kierunku i motyw zbrodni jest oczywisty, można uznać za dowiedzione, że zbrodni dokonano. Dotychczas poszukiwano wyłącznie poszlak, które odprowadzały od zbrodni królobójstwa, a prowadziły w kierunku naturalnej śmierci. W dostępnej mi literaturze nie znalazłem ani jednej pracy, ani nawet najmniejszej wzmianki o jakiejś pracy, która starałaby się udowodnić, że zaszedł tu wypadek królobójstwa.
Nawet ci historycy, którzy zanotowali te podejrzenia, od Heidensteina począwszy, a na Konopczyńskim skończywszy, cofnęli się pod takim czy innym pozorem przed wniknięciem w głąb tego zagadnienia.
A przecież to jest jedno z najtragiczniejszych wydarzeń w naszej historii; wydarzenie, którego konsekwencje – i to coraz cięższe konsekwencje – ponosi nasz naród do dnia dzisiejszego. Dlaczegóż więc tak się dzieje? Przecież nie z braku szacunku do historii „mistrzyni życia”. Przyczyną tego może być tylko nacisk, jakaś przemożna presja, którą wywiera się na historyków w tym zgubnym kierunku.
Gdyby tego nacisku nie było, to przecież znalazłby się w ciągu tak długiego czasu i przy tak obfitej literaturze dotyczącej okresu panowania i śmierci króla Stefana ktoś, który zainteresowałby się tą sprawą, tak jak znalazło się wielu, którzy zainteresowali się przeprowadzeniem dowodu, że był to tylko tragiczny zbieg okoliczności i że król Stefan umarł z przyczyn naturalnych w przeddzień realizacji swoich wielkich planów.
Jak widzieliśmy powyżej (str. 15 i nast.) istnieją też bardziej bezpośrednie dowody na to, że jest ktoś, najprawdopodobniej jakaś tajna organizacja, której zależało na ukryciu przed publicznością prawdziwej przyczyny śmierci króla Stefana. Stąd: zatajanie czy przez oczyszczanie archiwów, czy przez usiłowanie konfiskaty źródłowych dzieł historycznych, lub też fałszowania historycznych dokumentów, odnoszących się do tego zagadnienia.
Jeżeli więc stwierdza się niezbicie fakt „przykrawywania” archiwów do fałszywej informacji historycznej, to tym bardziej można przypuścić, że istnieje ukryty nacisk w tym samym kierunku na historyków. W sumie oba fakty udowadniają, że starano się ukryć przed publicznością fakt królobójstwa, co jest niezbitym dowodem na to, że tego królobójstwa dokonano. Te trzy fakty wykraczają już poza pojęcie poszlak, a są dowodami dokonanej zbrodni; jeśli by nie było zbrodni, nie byłoby czego ukrywać. Ale oprócz nich istnieją jeszcze i dalsze poszlaki.
Dalszą poszlaką jest to, że pomimo stronniczości naszej historiografii w tym wypadku – z której zresztą publiczność nie zdaje sobie sprawy — utrzymuje się w polskiej opinii publicznej, od chwili śmierci króla, aż po dzień dzisiejszy, tj. prawie przez 400 lat, głuche, ale uporczywe podejrzenie, że pomimo wszystko król został otruty. Uczyniono wszystko możliwe aby stłumić to podejrzenie, odwołano się nawet do najsilniej do Polaków przemawiającego argumentu uczuciowego, że wśród nas nie było nigdy królobójcy, a wszystko to bezskutecznie. Podejrzenie istnieje nadal, jak dowodzą tego ustawiczne usiłowania przekonania społeczeństwa o naturalnej śmierci króla.
[quote]Następną ważną poszlaką, omówioną już powyżej (str. 26) – jest fakt, że król Stefan zmarł nie zaopatrzony św. Sakramentami. Jest faktem historycznie stwierdzonym, że król Stefan, jakikolwiek był jego osobisty stosunek do religii, formalnie był praktykującym katolikiem. Jeżeli więc nie posłuchał rad otoczenia i nie przyjął św. Sakramentów, to nie dla jakiejś demonstracji, lecz tylko dlatego, że nie czuł się śmiertelnie chorym; gdy zaś się spostrzegł — o ile się w ogóle spostrzegł — było już za późno! Przemawia to za tym, że zmogła go nie choroba, której nie czuł, lecz trucizna, którą ewentualnie poczuł za późno i nie miał już czasu przygotować się po chrześcijańsku na śmierć.[/quote]
Piątą poszlaką jest celowe bezczeszczenie pamięci wielkiego króla trwające po dzień dzisiejszy. Jeszcze w roku 1962 otrzymałem z Kraju ordynarną „karykaturę” tego wielkiego człowieka, starającą się pomniejszyć go w oczach nieuświadomionej opinii publicznej. Po jego śmierci okazało się mnóstwo pamfletów, ulotnych pisemek i wierszyków oczerniających jego pamięć. Prawdziwym wyrazem stosunku narodu do króla nie były jednak te pisemka, lecz uchwały sejmików wyrażających zgodę na proponowane podatki na wznowienie wojny z Moskwą. Był to chyba najwyższy, bo połączony z materialną ofiarą wyraz uznania narodu dla króla. Pamflety zaś były tylko sztuczną propagandą, mającą na celu odwrócenie uwagi narodu od niepowetowanej klęski, którą poniósł przez jego przedwczesną śmierć.
Szóstą poszlaką jest dobór lekarzy, którzy go mieli pod swoją „opieką”, o czym była mowa powyżej. Nosi on wyraźne cechy przygotowywania się „na wszelki wypadek”.
Siódmą poszlaką, związaną z doborem lekarzy, jest wyprawa do Polski dra Dee, który jeśli nie był agentem, to z pewnością dobrym znajomym, a nawet przyjacielem królowej Elżbiety I i jej wiernego sługi truciciela Lorda Leicestera, a zarazem najprawdopodobniej członkiem trucicieli-Różokrzyżowców. Teza ta zgadza się ze szczególną opieką, jaką otaczał go Olbracht Łaski, zaciekły i nie przebierający w środkach wróg króla Stefana.
Ósmą jest otwarcie po śmierci ciała królewskiego, na usprawiedliwienie czego nie może służyć żadne naiwne, zupełnie anachroniczne bajdurzenie o jakiejś „sekcji”, „obdukcji” czy „autopsji”, czy w końcu o „balsamowaniu”. Tutaj nasuwa się reminiscencja religijnych wierzeń egipskich. Starożytni Egipcjanie wierzyli, że po upływie wielu lat po śmierci dusza zmarłego łączy się z powrotem z ciałem i wtedy może przejść do wiecznego życia razem z bogami. To jest religijna podstawa egipskiego zwyczaju balsamowania ciał zmarłych; do osiągnięcia życia wiecznego należało zachować ciało (Budce, 11, str. 156). Przy balsamowaniu usuwano wnętrzności, ale ich nie niszczono, lecz przechowywano wraz z ciałem w czterech urnach, które pozostawały pod opieką bożków Hadesu (ibid. str. 158).
Opisane powyżej pastwienie się nad zwłokami straconych katolików w Anglii oraz cytowany ustęp z przysięgi masońskiej III stopnia (str. 199 i 200), nabierają sensu dopiero w tym naświetleniu. Chodziło tutaj nie tylko o zabranie skazańcowi życia doczesnego, ale i wiecznego „tak, aby ślad pamięci nie pozostał po mnie pomiędzy ludźmi”. A ci, którzy takie wyroki wydają, mocno wierzą w ich skuteczność; bowiem nie tylko nie nadają im rozgłosu, ale wprost przeciwnie, starają się ukryć ich wykonanie. Nie chodzi im o ostrzeżenie innych, lecz tylko i wyłącznie o zemstę, o zabicie ciała i duszy na całą wieczność. Za tą tezą przemawiają także oszczercze pamflety, które pojawiły się masowo po śmierci króla Stefana, a w jeszcze większej mierze wniosek na sejmie konwokacyjnym skonfiskowania dzieła Heidensteina umotywowany tym, że jest tendencyjne na korzyść króla Stefana (Konopczyński, 32, 173); w ten sposób usiłowano zabić pamięć króla w jego narodzie. Co się stało z wnętrznościami królewskimi — nie wiadomo.
W związku z tym pozostaje dziewiąta poszlaka, którą jest przetrzymanie ciała królewskiego w Grodnie, „na uboczu”, tak długo, aż dobrze przegniło i wszelkie ślady dokonanej zbrodni zostały — przynajmniej jak na ówczesne czasy — bezpowrotnie zatarte.
Dalszą, dziesiątą poszlaką, pozostającą również w bezpośrednim związku z powyższym, jest staranne ukrycie grobu króla na Wawelu, tak że odnaleziono go dopiero w r. 1877, prawie w 300 lat po śmierci, w „straszliwym stanie”, jak referuje ks. dr. Kruszyński (38).
Jedenastą — wskazującą także na rodzaj trucizny, której użyto – jest lepsze zachowanie się królewskiego ciała, pomimo braku dostępu powietrza, przyspieszającego procesy gnilne, co spowodowało większe zniszczenie, któremu uległ sarkofag.
Dwunastą jest zaniedbanie przeprowadzenia dochodzeń, które zapowiadali senatorowie bezpośrednio po zgonie króla, a związaną z tym trzynastą jest zaniedbanie przeprowadzenia nowoczesnymi metodami zbadania resztek królewskich w czasie powtórnego otwarcia grobu w r. 1932, pomimo wielkiego i ogólnego zainteresowania się przyczyną jego zgonu i to na najwyższym szczeblu naukowym, czego dowodzi szereg prac ogłoszonych w tym właśnie czasie, tak w prasie codziennej jak i naukowej, z pracą prof. Waltera na czele.
[quote]Mamy więc co najmniej trzynaście poszlak, z których każda wykazuje, że starano się wszelkimi sposobami, przez blisko 400 lat i w różnych, odległych od siebie krajach ukryć przed społeczeństwem świadomość, że król Stefan nie umarł śmiercią naturalną; wprost przeciwnie — starano się w nie wmówić, że przyczyna jego śmierci była naturalna. To wszystko dowodzi, że zbrodnia została dokonana i że winni jej jeszcze istnieją i działają, a kierunek ich działania pozostał przez ten cały czas nie zmieniony.[/quote]
A motyw zbrodni przedstawiliśmy w pierwszej części tej pracy: był to cały przebieg panowania i działalności króla Stefana, z jego wielkimi, a tak bliskimi realizacji planami podboju Moskwy i wyrzucenie Turcji z Europy przede wszystkim.
Herman Zdzisław Scheuring (doktor medycyny), Czy królobójstwo? Krytyczne studium o śmierci króla Stefana Wielkiego Batorego, Londyn 1964.
(4243)
A bliżej naszych czasów..R. Dmowski coś b. krotko chorował i po kilku chyba dniach /7″?/ umarł. Są tacy, którzy twierdzą, że został otruty…
po 1 to byl okres intensywnej dialnosci kompanii moskiewskiej (city of london corporation)
po 2 to byl ostatni polski wladca … po nim byly same bolki, ziuki i inne gowna …
po 3 wydaje sie ze wyprawa na moskwe byla w celu jej wyzwolenia …