Zapowiedzi Jeana-Claude’a Junckera brzmią groźnie dla wszystkich tych, którzy marzą o Europie wyłącznie jako strefie wolnego handlu. Marzenia eurokratów sięgają jednak dalej.
Zauważyłem bagatelizowanie tego, co Juncker powiedział 13 września 2017 r. A z jego wystąpienia wprost wynika, że poszczególne państwa członkowskie mają mieć coraz mniej do gadania, zaś oporni zawsze będą przegłosowywani, skoro powszechna ma być zasada podejmowania decyzji kwalifikowaną większością
– podkreśla redaktor Stanisław Janecki na łamach wPolityce.
Zapowiedzi Junckera nie zamierza bagatelizować angielska prasa. Renomowany ,,Daily Telegraph” podsumował pomysły szefa Komisji Europejskiej. Jak zauważa dziennik do 2025 roku ma powstać Armia Unii Europejskiej, która będzie stanowić w pełni rozwinięte siły zbrojne. Na terenie całej UE będzie obowiązywała wspólna waluta – euro. Poszczególne kraje będą musiały podporządkować systemy podatkowe i politykę zagraniczną unijnym ministrom.
Jak widać, to już nie są teorie spiskowe, tylko oficjalne zapowiedzi unijnych dygnitarzy.
Taką Unię krytykuje choćby poseł z Wielkiej Brytanii Nigel Farage, który wprost twierdzi, że obecna Unia przypomina Związek Sowiecki. Robert Iwaszkiewicz, europoseł partii Wolność, dodaje:
Przemówienie pana Junckera jest miarą upadku Unii Europejskiej. Jego receptą na obecny kryzys jest: jeszcze więcej tego samego. Więcej imigrantów, więcej centralizacji władzy w rękach Unii Europejskiej, więcej unijnych instytucji i więcej unijnego socjalizmu i oczywiście więcej euro. Spośród wielu scenariuszy, jakie były możliwe do przyjęcia, Juncker wybrał zdecydowanie najgorszy. Juncker chce rządzić dekretami i centralizacją. Domaga się, by wszystkie państwa przystąpiły do strefy euro i dokładnie tego Polska powinna się wystrzegać. Chce kolejnego ministra – gospodarki i finansów, to jest jakaś obsesja Junckera, który działa w schemacie: jeśli jest problem, to powołajmy kolejną instytucję z kolejnymi urzędnikami
źródło foto: polskie-echo.com
(7246)