Norwegia nie obierze kursu na lewo. Wybory wygrali konserwatyści. Koalicja Partii Konserwatywnej, Partii Postępu i dwóch mniejszych partii centroprawicowych zdobyła 88 miejsc w 169-miejscowym parlamencie.
Z kolei koalicja Norweskiej Partii Pracy, Partii Centrum i Socjalistycznej Partii Lewicy musi zadowolić się 81 mandatami. Liczyła na dużo więcej, o czym sądzi wymowna reakcja lewicowych aktywistów, którzy do ostatnich chwil głęboko wierzyli w sukces:
Lider socjaldemokratycznej Norweskiej Partii Pracy Jonas Gahr Store przyznał:
Wynik wyborów jest dla nas wielkim rozczarowaniem
Eksperci uważają, że oznacza to zwrot w polityce Norwegii w obliczu zmian, które zachodzą w Europie. Chodzi nie tylko o sytuację polityczną, ale również reperkusje związane ze spadkami cen ropy i gazu.
Czego mogą spodziewać się popierający zwycięski blok ugrupowań? Obniżenie podatków, zwiększenie inwestycji przemysłowych i ograniczenie świadczeń socjalnych. Nie będzie więc podążania drogą Szwecji i przeznaczania jeszcze wyższych kwot na pomoc społeczną.
Eksperci podkreślają, że Polacy, którzy mieszkają w Norwegii, głosują na partie prawicowe, mimo że nowy rząd może chcieć na nich oszczędzić.
Jak na ironię, Polacy są paradoksalnie tą grupą cudzoziemców, która pomogła im utrzymać się u władzy, choć program konserwatystów uderza bezpośrednio w interesy w Polaków, otrzymujących znaczące zasiłki na rodziny w ojczyźnie
– czytamy na stronie TVP Info.
(15514)