Straszna, porywająca i potrzebna.
Wiktor Suworow o książce
Litwinienko pokazuje, że „tarcza i miecz” partii, w rzeczywistości jest ogromną strukturą kryminalną.
Władimir Bukowski o książce
Fragment książki:
Akram Murtazajew
Uwagi dziennikarza:
Zbieg ze Służb Specjalnych – to awanturnicza a zarazem przejmująca historia. Dziesiątki wersji, setki domysłów, tysiące niedomówień. Mamy do czynienia z osobliwą ucieczką. Nie uciekł – „biały kołnierzyk”, nie szpieg z szyframi, kodami i adresami konspiracyjnych dziupli.
Uciekł – człowiek od czarnej roboty. Pies gończy. Spec. Uciekł sam – bez pomocy obcych rezydentów. To po pierwsze. Panika w FSB była zupełnie zrozumiała: on zbyt dużo wie. Specsłużby nie boją się jego kontaktów z zachodnim kontrwywiadem. Najgorsza jest dla nich świadomość, że dowie się o tym naród rosyjski. Wszystko, czym się zajmował – to walka z terroryzmem i korupcją. A korupcja niestety przenikła do wszystkich struktur władzy, do kremlowskich gabinetów. Tak czy owak jest to tajemnica państwowa. Oficer, przez czyjeś niedopatrzenie, pracował w najbardziej tajnym wydziale FSB – URPO (rozpracowujące przestępczość zorganizowaną). Ten wydział zajmował się „likwidowaniem źródeł stwarzających zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego”. Mówiąc zwyczajnie – działaniami pozaprawnymi. Na zewnątrz wszystko wyglądało optymistycznie:
jest przestępca, nie można go jednak unieszkodliwić w sposób legalny, ale można użyć kuli. Cały sekret tkwi w tym, że System sam decydował, które „źródło” stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego, i sam je likwidował. To znaczy, że specsłużby same sobie wystawiały licencję na zabijanie.
W historii bezpieczeństwa narodowego już funkcjonowała struktura zajmująca się „neutralizacją źródeł stanowiących zagrożenie narodowe” – Czwarty Wydział NKWD, któremu przewodził znamienity Paweł Sudopłatow, za sprawą Berii posadzony na piętnaście lat do więzienia. Potem go rehabilitowali, i stał się wśród czekistów legendarną postacią. W ich pojęciu, on nie zdradził Ojczyzny, tylko niewygodnych ludzi likwidował. Potem na Łubiance „zrehabilitowano” również i Czwarty Wydział.
W ten sposób pojawiło się URPO. Tam właśnie szkolił się zbieg, podpułkownik FSB Aleksander Litwinienko. W dodatku nie uciekł z pustymi rękami, wziął ze sobą dokumenty, wideo i audiotaśmy mające w swej niesamowitej pamięci niedorzeczne i tragiczne momenty historii Rosji. Jednym słowem, uciekł komputer na dwóch nogach, w plikach którego zapisane są znane nazwiska i głośne wydarzenia. Wystarczyło przetłumaczyć tytuły tych plików, by podnieść wagę „uchodźczej informacji” – Listiew i Jelcyn, Putin i Bieriezowski, Patruszew i Korżakow, Ałła Dudajewa i Tatiana Djaczenko, Jastrzembski i Fiłatow.
Litwinienko dostał status uchodźcy w Anglii, a FSB wpisało go na listę zbiegów, podwójnych agentów i zdrajców. Pomimo że wszystko, czym się zajmował, nie miało żadnego związku z bezpieczeństwem Rosji. We wszystkich krajach świata zajmuje się tym MSW i policja wewnętrzna, ale z pewnością nie kontrwywiad. Dlaczego w Rosji jest wszystko inaczej? Dlatego, że u nas trwa prywatyzacja, dlatego, że u nas walczy się ze zorganizowaną przestępczością. Jest to najbardziej zyskowna działalność. Dzisiaj łapanie szpiegów to niewdzięczna, katorżnicza robota. A pracować z bandytami i śledzić handlowców – to bezcenna beczka złota.
Półtora roku przed ucieczką Litwinienko zwołał słynną konferencję prasową, zaprosił swoich kolegów i ujawnił skandaliczne tajemnice FSB – wylęgarni przestępstw. Myśleli, że ich usłyszą. Społeczeństwo w Rosji jest w większości milczące, jeśli nawet coś usłyszy, to przemilczy. Buntowników zwykle się niszczy. Litwinienkę na podstawie fałszywych oskarżeń wsadzono do więzienia. I chociaż sąd go uniewinnił z pierwszego zarzutu, zaraz pojawił się drugi i trzeci, dano mu do zrozumienia, że Firma nie ustąpi tak łatwo, że koniec końców będzie ukarany za swoją niesubordynację. Sprawa zakończyła się ucieczką. I nowym zaocznym procesem w sądzie.
Uciekł dlatego, że my, społeczeństwo, nie byliśmy z nim. Wykorzystał wszystkie możliwe sposoby ochrony, a społeczeństwa z nim nie było. My oczywiście domyślamy się, co się dzieje w specsłużbach Rosji. Wkraczają do banków i uczestniczą w konkurencyjnej walce, zajmują się jawnie rekietem i terrorem, „pracują” z mediami i Dumą. My znaliśmy tylko nieliczne fakty lub mogliśmy mieć podejrzenia. Dopóki nas straszono powrotem komunizmu i totalitaryzmu, cichutko i niezauważalnie powstawało państwo czekistów, w którym procesy polityczne zaczynały przypominać operacje specjalne.
A co najważniejsze – w społeczeństwie pojawił się strach. Zaczęliśmy w czasie rozmów wyłączać telefony komórkowe, zakładać hasła w komputerach, szyfrować wiadomości w pagerach. Nawet na Kremlu bali się podsłuchu, i teraz tam też nie rozmawiają, a jeśli piszą, to miękkim ołówkiem, żeby nie zostały ślady na następnej kartce. Przyszedł czas dla nas, obywateli Rosji, ażebyśmy rozpracowali specsłużby, wykorzystali techniczne i agenturalne przenikanie (tak to się u nich nazywa), po to, żeby zniszczyć ich najgroźniejszą broń – tajemnicę.
I oto – Litwinienko jest naszym agentem. Oto jego agenturalne wiadomości. Wszystko, o czym opowiada Litwinienko – to wiedza operacyjna. Zrozumiałe, że wymaga potwierdzenia. Ale on jest gotów odpowiedzieć na wszystkie pytania sądu z pełną odpowiedzialnością za każde swoje słowo. Dlatego go wysłuchałem. Rzuca na stół dziesiątki tysięcy słów, a dyktafon zapisuje je skrupulatnie z niemiecką dokładnością (Grundig). Potem ja uwalniam je i układam każde na swoje miejsce, bez niepotrzebnych detali i drobiazgów. Prawie nie zauważam, że nie zadawałem mu pytań. On wytrwale stawiał je sam. Ja po prostu byłem świadkiem na przesłuchaniu, na które podpułkownik FSB Aleksander Litwinienko wezwał samego siebie.
Informacje o książce:
Wywiad z Aleksandrem Litwinienko, człowiekiem, który pomimo wszystkich okoliczności zewnętrznych i osobistych chciał zachować godność ludzką i choć odrobinę przyzwoitości w kraju w którym jednostka nie znaczy nic, a bezkarność władzy jest nieskończona.
Dzięki lekturze wywiadu możemy poznać nowe, tragiczne fakty z działań Federalnej Służby Bezpieczeństwa, które nie pojawiają się w innych publikacjach.
„Przestępcy z Łubianki” oferują bezpośrednią relację największego „zdrajcy” w dotychczasowej historii Federacji Rosyjskiej. Dowiadujemy się o szczegółach zatrzymania Litwinienki, jego postępowania sądowego, drogę Litwinienki od wiernego agenta do zbuntowanego „przestępcy”. Litwinienko usprawiedliwia przy okazji swój bunt przeciwko systemowi argumentując, że to nie on zdradził, a jego zdradzono i oszukano. Poznajemy motywy jakimi się kierował oraz ideały, które musiał poświęcić w walce o zaprowadzenie sprawiedliwości w Rosji.
Umierając oskarżył Władimira Putina: „Może ci się uda uciszyć mnie, ale ta cisza ma swoją cenę. Pokazałeś, że jesteś tak barbarzyński i bezwzględny, jak twierdzą twoi najbardziej wrodzy krytycy. Okrzyki protestu z całego świata będą dźwięczeć w pańskich uszach, panie Putin, przez resztę pańskiego życia. Oby Bóg wybaczył ci to, co zrobiłeś”.
Premiera: 2.09.2014
Tytuł oryginału: Łubianskaja priestupnaja gruppirowka
Przekład: Anna Kühn
Liczba stron: 304,
(105)