Generał Wojciech Jaruzelski napisał po 1989 r. kilka książek, w których obszernie wyjaśniał, dlaczego wprowadził w grudniu 1981 r. stan wojenny. Stale powraca w nich motyw stanu wojennego jako rzekomego „mniejszego zła”, ratującego Polskę przed sowiecką interwencją.
Jednak bezpośrednio po wprowadzeniu stanu wojennego, generał zupełnie inaczej widział przyczyny swej decyzji. 16 grudnia 1981 r., a zatem w dniu, w którym zomowcy zastrzelili dziewięciu górników w kopalni „Wujek”, w trakcie telekonferencji z udziałem I sekretarzy Komitetów Wojewódzkich PZPR generał Jaruzelski oświadczył, iż podjął tę decyzję bowiem uznał, że:
„…stosowany w coraz szerszej skali jest terror, nacisk, groźba, że faktycznie zbliżamy się do takiego momentu, w którym nastąpić może krwawa rozprawa z członkami partii – i nie tylko z członkami partii, że zostanie rozbite państwo, że zostanie zdruzgotana gospodarka, że naród zostanie bez środków do życia w środku zimy. (…) jest wiele interesujących danych wskazujących na to, jak przygotowywano się do zamachu i jakie środki czerpano z zagranicy.
A zatem stan wojenny został podjęty, by zapobiec krwawemu zamachowi ze strony sterowanych zza granicy terrorystów z „Solidarności”.
W tydzień później, 22 grudnia 1981 r., na posiedzeniu Biura Politycznego KC PZPR, gen. Jaruzelski postanowił z kolei rozprawić się z szerzącymi się w społeczeństwie (po dziś dzień zresztą…) fałszywymi pogłoskami, że stan wojenny został narzucony przez radzieckich towarzyszy i miał zapobiec ich zbrojnej interwencji. W wąskim, zaufanym gronie, generał oświadczył, że należy:
Stanowczo przeciwstawiać się propagandzie, że wprowadzenie stanu wojennego zostało narzucone z zewnątrz. To nas obraża. Sami podjęliśmy decyzję, sami zrealizowaliśmy i sami za nią odpowiadamy.
Dopiero w 1989 r., kiedy (niektórzy) terroryści i zagraniczni agenci z „Solidarności” okazali się cennymi partnerami okrągłostołowego kontraktu, generał zmienił front. I od tego czasu obraża go przypominanie, że wprowadził stan wojenny, by ocalić rządy PZPR i swoje osobiste, jako jej pierwszego sekretarza. Podtrzymał natomiast swoją gotowość do poniesienia odpowiedzialności za tę decyzję. Oczywiście przed historią, bo już niekoniecznie przed sądem…
prof. Antoni Dudek, tekst pochodzi z bloga Autora
(314)