Wedle komunistycznej ideologii Antoniego Gramsciego, funkcjonującej dzisiaj w postaci tzw. politycznej poprawności (kontynuacja wczorajszego marksizmu-leninizmu dostosowanego do czasów współczesnych) – na jej „odcinku” związanym ze sztuką – „sztuką jest wszystko, co prezentuje artysta”.
Pod leninizmem „sztuką było przedstawianie walki klasy robotniczej z wyzyskiem kapitalistycznym”. Dziś, gdy komunizm i socjalizm zbankrutowały w ekonomii i kontynuują się w nieco złagodzonej wersji „państwowego interwencjonizmu” w gospodarkę wolnorynkową – poluzowano i sztuce: już nie zawartość klasowa nobilituje na „sztukę”, ale „wszystko co robi artysta”… Wydawałoby się więc na pozór, że w miejsce sztywnego kryterium „klasowego” (sztuka ma być propagandą komunizmu i socjalizmu) wprowadzono bardzo liberalne i indywidualne kryterium: sztuką jest „wszystko co robi artysta”.
Przyjrzyjmy się jednak bliżej temu kryterium.
Jeśli „wszystko co robi artysta jest sztuką” – to zupełnie nieważne jest , co on robi – ważne staje się, jak odróżnić „artystę” od „nie-artysty”. No bo gdy już rozróżnimy – reszta jest prosta: to, co robi „artysta”, jest sztuką – a to, co robi „nie –artysta” sztuką nie jest.
Jeśli wiec artysta sra na płótno, onanizuje się na scenie, zapisuje swą gonitwę myśli albo głośno pierdnie podczas wernisażu – to jest sztuka; jeśli to samo uczyni nie-artysta – to nie jest sztuka. Wszystko niby proste i jasne, poza jednym: po czym odróżnić artystę od nie-artysty? Nie brak przecież filutów nie-artystów, którzy chętnie podają się za artystów! Jak więc sprawdzić, kto jest, a kto nie jest artystą?
Są dwa wyjścia.
Można przyjąć, że artystami są na przykład blondyni, a szatyni i bruneci artystami nie są, albo odwrotnie. Można przyjąć, że artystami są pederaści, a hetero nie, albo odwrotnie. Można przyjąć, że artystami są Żydzi, a goje nie, albo odwrotnie. Albo że artystami są znajomi ministra kultury pana Zdrojewskiego i jego protegowani, a pozostali – nie. I tak dalej. Widać jednak od razu, że kiepskie to kryteria. Przyjmując tedy, że „wszystko co robi artysta jest sztuką” – kryteria takie w niczym nie pomogą nam odróżnić artysty od nie-artysty i nadal nie będziemy wiedzieć, co jest, a co nie jest dziełem sztuki…
[quote]Jest przecież sposób, żeby wyjaśnić sobie tę kwestię ostatecznie i raz na zawsze. Można mianowicie przyjąć, że każdy jest artystą, a zatem wszystko co robi każdy jest sztuką! To rewolucyjne kryterium mieści się właśnie ( a nawet stanowi istotę!) ideologii politycznej poprawności, współczesnego komunizmu w edycji Antoniego Gramsciego. To jest istota proponowanej przez niego ewolucji kulturalnej, długiego „marszu przez instytucje” celem zniszczenia cywilizacji łacińskiej.[/quote]
Jeśli więc jakiś Klata pokazuje swe bździny na scenie Teatru Narodowego w Krakowie i na innych scenach finansowanych z pieniędzy podatnika, jeśli jakiś Markiewicz korzysta z państwowego mecenatu pokazując gówno jako dzieło sztuki – a podobnych przykładów jest mnóstwo! – to mamy właśnie niezbity dowód, że ministerstwo kultury pod panem Zdrojewskim realizuje w Polsce przemyślany program re-komunizacji kultury polskiej. Czy może być na to inna odpowiedź, jak tylko: „Raz sierpem, raz młotem czerwona hołotę”? Chyba nie.
Patrząc tedy na obsrane płótno ( podpisane, na przykład – „Tolerancja”) trudno nie pomyśleć: gówno pozostanie gównem, bez względu na to, jak bardzo nasrane ma w głowie autor tego dzieła.
Gdzie kończy się prawda, a zaczyna łgarstwo – tam kończy się wszelka tolerancja i dialog.
Jest więc oczywiste, że nazywamy wówczas takich „artystów” oszustami lub gówniarzami, że żądamy, aby z publicznych pieniędzy nie finansowano takich gówniarzy. Nasze żądanie, oczywiście, nie zostaną uwzględnione przez ministra kultury, jakiegoś Zdrojewskiego czy innego bubka, co to może być ministrem i obrony, i kultury, i przemysłu ciężkiego („fryzjer damski czesze wszędzie”), bo właśnie dlatego jest ministrem, żeby krzewić polityczną poprawność. Ale właśnie dlatego pod spodstolnymi rządami kultura finansowana z pieniędzy publicznych zaśmierdła i będzie cuchnieć mocniej, póki panoszyć się tam będzie nowa, współczesna żydokomuna, co to Lenina podmieniła sobie Gramscim.
Marian Miszalski, artykuł „Śmierdziele w kulturze” (za MarianMiszalski.pl)
(88)