Kariera Dirlewangera miała taki koniec, na jaki zasługiwała, ale na nieszczęście nastąpił on o wiele za późno. Osobiście ustanowił barbarzyńską karę, polegającą na powolnym smażeniu człowieka nad ogniem. Dirlewangera znaleziono powieszonego na drzewie, głową w dół, sczerniałego jak przypalony tost. Polscy partyzanci opowiadali, że zrobili to ludzie z jego własnej brygady. Wrzeszczał przez cztery i pół godziny. (…) Gdzieś w Polsce ponoć znajduje się obraz, ukazujący to wydarzenie. Wyraźnie widać na nim twarz Dirlewangera tuż nad płomieniami. To było 21 stycznia 1945”
– pisze Sven Hassel w „Gestapo”. Hassel jest byłym duńskim żołnierzem Wehrmachtu, ale jego książka to powieść. Wcale nie wyjawia prawdy o śmierci Dirlewangera, choć tak mogli uważać czytelnicy. Na stronie Muzeum Powstania Warszawskiego czytamy o końcu zbrodniarza:
„W 1945, pod koniec wojny, ginie w tajemniczych okolicznościach”.
Jedno z największych zaniedbań polskich historyków. Lekceważyli zbrodnię, w której w parę dni zamordowano nawet 60 tys. ludzi. „Nie mamy tyle amunicji, by wszystkich zabić”
W książce „Powstanie ’44” prof. Norman Davies stwierdza z kolei, że Dirlewangera
„schwytały francuskie oddziały okupacyjne, został rozpoznany przez polskich jeńców i w niejasnych okolicznościach pobity tak dotkliwie, że zmarł na skutek pęknięcia czaszki”.
Podobnie prof. Paweł Wieczorkiewicz w „Historii politycznej Polski 1935–1945” napisał, że Dirlewanger „został po wojnie, jako podejrzany o popełnienie zbrodni wojennych, osadzony we francuskim więzieniu wojskowym. Dopadli go tam podstępem Polacy (byli żołnierze powstania?) i zakatowali na śmierć”.
Sprawę tę badał Janusz Roszkowski, dziennikarz zajmujący się problematyką II wojny i znawca spraw niemieckich. W rozmowie z „Focusem Historia” potwierdza, co napisał w tygodniku „Przegląd”. Stwierdził tam:
Ostatnim śladem była notatka w lokalnej prasie okupacyjnej, z której wynikało, że 19 czerwca 1945 r. w miejscowości Altshausen porucznik francuski z Sureté, Hoffmann, przekazał grabarzowi Hundowi zwłoki do pochowania na lokalnym cmentarzu. Burmistrz Riegel zaś dokonał w miejscowej księdze wpisu: »Oskar Dirlewanger, pułkownik SS, zmarł śmiercią naturalną w miejscowym areszcie o godzinie 19.30«. Odnotowano, że pochówek odbył się »pośpiesznie i bez żadnej ceremonii«”. Roszkowski bazował na informacjach, które znalazł w literaturze niemieckojęzycznej. Więcej o zgonie Dirlewangera nie wie, choć udział w nim osób trzecich uważa za niewykluczony.
Artur Węgłowski w „Focus Historia”, cały artykuł
(1807)