Jak komuniści promowali religie Wschodu, a pracownicy MSW wyjeżdżali do Indii na szkolenia w aśramach. Oraz jak tworzono fałszywki na temat boga Kryszny

w PRL


Zachęcamy do obserwowania strony na Twitterze

kryszna[…] FRONDA.PL: W jaki sposób przeróżne elementy mistyki Wschodu zadomowiły się w kulturze europejskiej?
S. MICHALINA PAWLIK: – Filozofie orientalne i związane z nimi praktyki zaczęły napływać do Europy na przełomie XIX – XX wieku. Ten proces powoli rozwijał się już przed I wojną światową, a jego kumulacja nastąpiła w latach 60. XX wieku. Mówi się, że był to taki „wiatr wschodni”. Dzięki temu, że kraje europejskie jak Anglia czy Francja miały swoją kolonię w Indiach, hinduizm stawał się modny na Sorbonie, Cambridge, Oxfordzie itd. Także Hindusi z wyższych kast wyjeżdżali tam na studia.

Na rozpowszechnianie wschodnich filozofii na Zachodzie duży wpływ miała teozofia, która jest zlepkiem różnych poglądów i religii: hinduistycznych, buddyjskich, chrześcijańskich i okultystycznych. Teozofowie założyli swój ośrodek w Adiar koło Madrasu. W 1875 r. Helena Bławatska (po powrocie z Indii) i Olcott Steel założyli Towarzystwo Teozoficzne w USA, a stąd z kolei powstawały podobne ośrodki w Anglii i w Niemczech i innych krajach europejskich. Z kolei Hindusi w latach 60. podjęli inicjatywę masowych wyjazdów do USA i odwrotnie: nastąpił ruch hippisów do Indii, którzy z kolei rozpowszechnili kult Kriszny na Zachodzie.

– A jak kultura i religia Orientu zostały spopularyzowane w Polsce?
S. MICHALINA PAWLIK: – Największą rolę odegrali w tym teozofowie, antropozofowie i masoneria. Przypomnijmy, że św. Maksymilian Kolbe pisał, iż masoneria ma wysyłać swoich kandydatów do seminariów oraz do zakonów, by opanować instytucje i „od środka” rozbić katolicką wiarę.

Teozofka, Wanda Dynowska, znana tłumaczka tekstów indyjskich nie tłumaczyła tekstów hinduistycznych zgodnie z duchem hinduizmu, tylko przerabiała je na sposób chrześcijańskiego pojmowania, żeby Polaków zachwycić hinduizmem. Oto, co Dynowska pisze na temat Kriszny: Bóg bezmiaru przestworza, odwieczny, i nieskończony, objawił się – wedle wiary autora Bhagavadgity – najpełniej przed słynną Wielką Wojną Indii w osobie Szri Kriszny – księcia niebywałego geniuszu, niewysłowionego czaru, który był na tle swego wieku największym bohaterem, najrozumniejszym mężem stanu, najdzielniejszym ‚bez strachu i zmazy’ rycerzem, najwznioślejszym nauczycielem i świętym, najpotężniejszym wodzem i władcą, a zarazem najskromniejszym służebnikiem i przyjacielem człowieka. Szri Kryszna uważany jest za najwyższy wzór, za szczyt człowieczeństwa. Żadna wyobraźnia ludzka wedle najgłębszego przekonania Hindusów nie mogła nigdy stworzyć obrazu geniuszu o tak wszechstronnej wielkości jak Kriszna. Bhagawad Gita – Pieśń Pana, Biblioteka Polsko – Indyjska, Bombaj 1972, s. XI / XII. A zobaczmy w książce Marty Jakimowicz- Shah pt. Metamorfozy bogów indyjskich, (KAW, Warszawa 1983, s. 82-103) oryginalne indyjskie teksty i obrazy Kriszny, jak on jako pasterz „świętych” krów, kradnie, uwodzi pasterki, zabija niewinnego dworskiego sługę, dokonuje zamachu na króla i sam zajmuje jego tron. Jest również w polskim tłumaczeniu książka Artura Bashama pt. Indie od początku dziejów do podboju muzułmańskiego (PIW, Warszaw 1973, s. 362-365), porównajmy oryginały z falsyfikatem ” Kriszny-idola” w wersji Wandy Dynowskiej, by się przekonać, jak Polacy zostali oszukani, że już tego idola niektórzy czczą…

Jeszcze za czasów PRL-u nawet Politechnika Wrocławska drukowała podobne falsyfikaty pt.: „Wedy”. Jednak książki o Krisznie czy Buddzie w czasach PRL-u przedostawały się do Polski głównie „drugim obiegiem”, ponieważ oficjalnie system komunistyczny niby walczył z przejawami religijności, a jednocześnie „zaufani” we współpracy z MSW już w latach 70. XX w. wyjeżdżali do Indii, gdzie mieli hinduistyczne szkolenia w aśramach – tamtejszych ośrodkach kultu.

[quote]Selekcję kandydatów na te szkolenia prowadził m.in. urzędnik ds. wyznań rezydujący w Polskim Konsulacie w Bombaju. On też tam prowadził Bibliotekę Polsko – Indyjską i drukował w/w falsyfikaty Wandy Dynowskiej (i nie tylko jej), które wysyłał do Liechtenstein, a stamtąd sprowadzało je Towarzystwo Przyjaźni Polsko – Indyjskiej (TPPI) w Warszawie, do którego przed wyjazdem do Indii sama się zapisałam, nie podejrzewając co się za tym kryje, gdyż kierownikiem TPPI był wówczas prezes warszawskiego Klubu Inteligencji Katolickiej. Stąd książki z Liechtenstein wypożyczali również księża i inni katolicy. Tak szło wschodnie „pranie mózgu”…[/quote]

– Siostrę próbowano nawet pozyskać do tajnej współpracy…
S. MICHALINA PAWLIK: – Tak, było to w 1973 r. w Bombaju, kiedy starałam się w urzędzie konsularnym o przedłużenie paszportu na pięć lat. Maurycy Frydman, który pełnił wówczas funkcję urzędnika ds. wyznań w MSW, zaproponował mi dobrze opłacaną współpracę. Byłam wtedy młodą kobietą, miałam 35 lat, więc na początku rozmowy dokładnie mnie wypytał, dla jakiej to sprawy tak się poświęcam. Ja argumentowałam, że mój zawód mnie do tego skłania. A on wtedy zaczął mnie przekonywać, żebym się przyłączyła do działań na rzecz szerzenia w Polsce wschodnich religii, „aby Polacy nie byli skazani na chrześcijaństwo” – argumentował.

Bardzo mnie zaskoczyło to, co usłyszałam. Przecież z taką żarliwością komuniści wtłaczali nam pogląd, że każda religia to opium… A tu raptem urzędnik ds. wyznań, który aby należeć do partii i zajmować takie stanowisko, musiał się zdeklarować jako ateista, teraz chce szerzyć w Polsce różne religie! Odpowiedziałam mu, że Polacy nie są skazani na chrześcijaństwo, tylko na ateizm. A on na to: „Ateizm jest dobry dla ludzi, którym wystarczy miska i łóżko… A człowiek myślący zastanawia się, skąd się wziął, dokąd zmierza, jaki jest sens życia itp.… A na te tematy odpowiedź dają różne religie – nie muszą być chrześcijańskie, więc niech Polak ma możność wyboru!”.

– Partia komunistyczna finansowała szerzenie w Polsce różnych religii?
S. MICHALINA PAWLIK:

– Okazało się, że za tymi działaniami stoi organizacja Ordo Templi Orientis (OTO) – Zakon Świątyni Wschodu. Stawiają sobie oni właśnie za cel rozpowszechnianie dawnych religii. Ordo Templi Orientis zobowiązało się finansować utrzymanie w aśramach dla tych, którzy podejmą się nauczać tych religii w Polsce. Na tych samych warunkach przechodzili szkolenia kandydaci z ZSRR. Organizatorzy nie pokrywali jednak cen biletów, więc każdy musiał przylecieć do Indii na swój koszt.

– Do jakich perswazji miałaby się Siostra uciekać, żeby zrealizować cele tajemniczej organizacji?
S. MICHALINA PAWLIK: – Moją rolą miało być zapraszanie wybranych przez nich kandydatów na placówkę misyjną, by dopiero na miejscu organizatorzy mogli omówić z ochotnikami warunki współpracy i skierować ich do odpowiedniego aśramu. Ich rodziny nie podejrzewałyby nawet, że ci ludzie nie pracują na placówce misyjnej. Frydman zapewniał mnie, że pieniądze będą mi przesyłać na konto w Liechtensteinie, by ani w Polsce ani w Indiach nikt się o mojej współpracy nie dowiedział. Powiedział, że chcą przeszkolić ok. 60 ludzi rocznie. Zapytałam dlaczego sam ich nie zaprosi, zamiast mnie płacić.

Ten odparł tak: „My chcemy młodzież wierzącą, bo niewierzących nie będzie interesować żadna religia. A jeżeli w Polsce jest młodzież wierząca, to ma wierzących rodziców, więc jak ja zaproszę, to rodzice będą swoją młodzież pytać, po co ten komunista cię zaprasza? A jak pani zaprosi – to na misje!” I mówi dalej: „A ksiądz tacę zbierze i bilet kupi… Nam się bardziej opłaca zapłacić pani 300 dolarów miesięcznie, niż 60 razy po 450!” – bo wtedy bilet powrotny do Indii tyle kosztował. Poza tym w Polsce był przepis, że ktoś, kto zaprasza do kraju poza blok komunistyczny, ma pokrywać powrotny bilet osobie zaproszonej w dewizach. Tylko misjonarze mogli opłacać podróż w polskiej walucie. Więc za pieniądze zebrane w kościele, zaproszeni przyjechaliby do Indii i dopiero w Bombaju po odpowiedniej umowie, ci którzy zdecydowaliby się na współpracę, byliby kierowani pod inny adres. Zakończyłam moją dyskusję z Frydmanem argumentem, że zaproszenie na moją placówkę może wysłać tylko miejscowy biskup, bo taką mam z nim umowę.

– Czy próbowano później zapobiegać temu, aby Siostra nie ujawniła swojej wiedzy przed hierarchami Kościoła w Polsce?
S. MICHALINA PAWLIK: – „Miażdżyli” mnie różnymi oszczerstwami. Zaraz po powrocie do kraju, w 1980 r. zgłosiłam się do sekretarza generalnego Konferencji Episkopatu Polski, abp. Bronisława Dąbrowskiego i przedstawiłam mu plan Frydmana i Ordo Templi Orientis. Arcybiskup to zupełnie zbagatelizował. Dopiero w zakonie powiedziała mi siostra przełożona, że miała różne kłamliwe ostrzeżenia, żeby mnie do zakonu nie przyjmowano. Zrozumiałam wtedy, dlaczego sekretarz episkopatu nie miał do mnie zaufania.

– Po powrocie do Polski wstąpiła Siostra do Zgromadzenia Sióstr Dominikanek Misjonarek Jezusa i Maryi i poświęciła się Siostra wyłącznie ewangelizacji.
S. MICHALINA PAWLIK: – Na początku prowadziłam zajęcia dla studentów misjologii na ATK (późniejszy UKSW) i uczyłam religii w punktach katechetycznych. Nadal przyglądałam się temu, w jaki sposób różne grupy próbują ukształtować duchowość Polaków. W 1980 r. Wyższa Szkoła Nauk Społecznych (uczelnia podległa MSW, wcześniej była to Wyższa Szkoła Marksizmu i Leninizmu ale nazwa nie budziła pozytywnych skojarzeń więc została zmieniona) prowadziła roczny kurs z religioznawstwa. Religioznawstwa nie było wtedy na żadnym uniwersytecie, nie organizowało go Ministerstwo Oświaty, a jedynie MSW.

Byłam ciekawa, czego uczą na tym religioznawstwie? Postanowiłam się zapisać na ten kurs. Kiedy wypełniałam formularz zgłoszeniowy okazało się, że potrzebna była też przynależność partyjna… Proszę zobaczyć – mogłam studiować wszystkie działy wiedzy na wszystkich uniwersytetach, ale żeby studiować religioznawstwo, musiałam mieć przynależność partyjną! A, że jej nie miałam, nie zostałam przyjęta. Doszłam wtedy do wniosku, że najlepsza partia to Kaznodziejski Zakon, żeby w ogóle móc ewangelizować i zapobiegać szerzeniu religijnego fałszerstwa. Wstąpiłam do zakonu dominikańskiego, bo św. Dominik za główny cel postawił nam głoszenie prawdy w obronie wiary katolickiej przed herezjami.

Rozmawiała Emilia Drożdż, cały wywiad na stronie Fronda.pl

S. Michaela (Zofia) Pawlik OP – ur. W 1938 r. w Ryglicach, woj. małopolskie. Ukończyła Szkołę Pielęgniarstwa p.w. św. Wincentego a’Paulo w Warszawie, Instytut Wyższej Kultury Religijnej na KUL oraz socjologię na Karnatak University w Dharward. W latach 1967 – 1980 pracowała w Indiach jako pielęgniarka. W 1981 r. wstąpiła do Zgromadzenia Sióstr Dominikanek Misjonarek Jezusa i Maryi. Jest autorką książek, artykułów i prelekcji na temat zagrożeń dla duchowości chrześcijańskiej, które mają swoje źródło w okultyzmie i we wschodnich religiach.

(523)

Chcesz podzielić się z Czytelnikami portalu swoim tekstem? Wyślij go nam lub dowiedz się, jak założyć bloga na stronie.
Kontakt: niezlomni.com(at)gmail.com. W sierpniu czytało nas blisko milion osób!
Dołącz, porozmawiaj, wyraź swoją opinię. Grupa sympatyków strony Niezlomni.com

Redakcja serwisu Niezłomni.com nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zawartych w komentarzach użytkowników. Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu.
Jednocześnie informujemy, że komentarze wulgarne oraz wyrażające groźby będą usuwane.
Ładowanie komentarzy Facebooka ...

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

*

Korzystając z formularza, zgadzam się z polityką prywatności portalu

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.