Portal informacyjno-historyczny

Jak czerwonoarmista po raz pierwszy odwiedził piekarnię. „Nie inaczej: kapitalistyczna propaganda. Tę sprawę będę musiał wyjaśnić”

w Cytaty


Zachęcamy do obserwowania strony na Twitterze

W jednym miejscu patrzę ja – piekarnia. W oknie chleb i bułki zauważyłem. Nawet ciastka były. Nigdy w życiu czegoś takiego nie widziałem. Myślę sobie, albo to jest burżujska propaganda, albo specjalny sklep polskiego „Inturistu”. Stanąłem ja przy oknie i obserwuję.

Ludzie wchodzą, kupują, wychodzą. A ja tylko staram się zauważyć, czy specjalne stachanowskie „bony” mają czy zwykłe kartki? Ale trudno było to zrozumieć. Myślę ja sobie:
„Spróbuję i ja. A nuż sprzedadzą?” Wchodzę ja do środka, odkaszlnąłem i mówię, niby spokojnie:
– Proszę mi odważyć pół kilograma chleba.
Panienka, ładna taka i cycata, pyta:
– Jakiego?
Ja palcem pokazałem na najbielszy… jak bułka. I nic. Odważyła, nawet w papierek zawinęła i podaje mnie.
– Proszę pana – powiedziała.
Ja aż zdrętwiałem: panem mnie nazwała! Nie rozeznała się. Chyba tylko dlatego i chleb mi sprzedała. A może ślepawa trochę.

Pytam:
– Wiele płacę?
Mówi:
– Dziesięć groszy.
Dałem jej rubla, a ona mi całą kupę pańskich, kapitalistycznych pieniędzy reszty wydała. I o żadne „bony”, kwity czy „ordery” nie pytała nawet.

Wyszedłem ja ze sklepu. Chleb ciepły, biały, aż pachnie. Chciałem od razu zjeść, ale spostrzegłem, że na ulicy nikt nie je, tylko nasze chłopaki chodzą i pestki słonecznikowe gryzą. Wsadziłem ja chleb do kieszeni. Szkoda – myślę – że kilograma nie poprosiłem. Może by sprzedała. A sam liczę: toż wychodzi, że za naszego rubla mógłbym pięć kilo chleba kupić! Słodko żyło się burżujom, w tej dawnej Polsce, na krzywdzie roboczego narodu!

Idę ja dalej i widzę – znów piekarnia. Ludzie wchodzą, wychodzą, każdy coś tam kupuje.
Więc i ja się wziąłem na odwagę i jazda do środka. Tym razem już o kilo chleba poprosiłem.
Palcem też na biały pokazałem. I nic: odważyli, wzięli dwadzieścia groszy i chleb mi podali.
Szkoda – myślę – że dwóch kilogramów nie poprosiłem. Może by też sprzedali? Ale kto wie?
Lecz trochę dalej znów piekarnię dostrzegłem. Więc szoruję ja do środka i mówię… jakby całkiem nawet spokojnie i obojętnie:
– Poproszę o dwa kilogramy białego chleba.
A kapitalista, który chleb sprzedawał (nawet kołnierzyka i krawata nie zdjął, żeby klasowe pochodzenie ukryć) spytał:
– Może cały bochenek weźmiecie? Trzy kilo waży.
– Dawaj – powiedziałem.
Zapłaciłem ja 60 groszy, zabrałem chleb i wychodzę na ulicę. Idę ja i tak sobie rachuję: toż za dziewięćdziesiąt groszy, to znaczy mniej jak za rubla, kupiłem cztery i pół kilograma chleba i nawet w kolejce nie stałem. Nie mogę ja tego zrozumieć. Nie inaczej: kapitalistyczna propaganda. Tę sprawę będę musiał wyjaśnić.

[…] Do pokoju weszła dziewczynka lat dziesięciu. Sprytna taka. Widać od razu: burżujskie nasienie. Oczy po kątach latają. Pewnie na przeszpiegi ją przysłali, żeby zobaczyła, co ja robię.
– Mamusia – powiada – na herbatę was prosi.

Myślę ja sobie: iść, nie iść? Ale poszedłem. Byłem ciekaw zobaczyć, jak burżujki herbatę piją. Otóż przychodzę ja do ich stołowego pokoju. Widzę, biały obrus na stole leży, a na nim pełno różnych drogocennych naczyń. Ser na talerzu położony, mleko w dzbanku, wędlina jakaś, cukier w cukiernicy. Tylko chleba było mało.

Więc ja powiedziałem: „Zaczekajcie chwileczkę”. I wyszedłem. Wróciłem do swego pokoju i myślę: „Czy kilo chleba wziąć, czy cały bochenek?” Ale może dużo zeżrą? I mnie też jeść się zachciało. Wziąłem ja duży bochenek, przyniosłem do nich i położyłem na stole. „To – powiedziałem – do wspólnego użytku”.
– Ale na co to? – mówi jedna. – Chleba u nas dużo, tylko nie krajamy wszystkiego, żeby nie sechł.
– Nic – powiedziałem. – Proszę się nie krępować i jeść ile tylko która chce. Mnie stać na to, żeby i dwa takie bochenki kupić!

Popatrzyły one po sobie. Widocznie zadziwiająca była moja hojność.

Sergiusz Piasecki, fragment książki „Zapiski oficera Armii Czerwonej”

INNE FRAGMENTY:

Banany jako zakąska do wódki – z solą, octem i pieprzem. Sylwester w Armii Czerwonej piórem Sergiusza Piaseckiego

Jak Miszka powiesił sobie portrety dwóch wodzów: Stalina i Hitlera. „Kochany malarz Hitler i nasz ojciec Stalin razem wymalują świat na czerwono”

„Wanny to są duże niecki, zrobione z żelaza”, czyli jak czerwonoarmista dbał o higienę – piórem Sergiusza Piaseckiego. „Przysunąłem taboret do wanny, stanąłem na nim, krzyknąłem „hura!” i skoczyłem”

(16000)

Chcesz podzielić się z Czytelnikami portalu swoim tekstem? Wyślij go nam lub dowiedz się, jak założyć bloga na stronie.
Kontakt: niezlomni.com(at)gmail.com. W sierpniu czytało nas blisko milion osób!
Dołącz, porozmawiaj, wyraź swoją opinię. Grupa sympatyków strony Niezlomni.com

Redakcja serwisu Niezłomni.com nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zawartych w komentarzach użytkowników. Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu.
Jednocześnie informujemy, że komentarze wulgarne oraz wyrażające groźby będą usuwane.
Ładowanie komentarzy Facebooka ...

2 komentarze

  1. Który to rok, że piekarnie były pełne taniego pieczywa? Zdjęcie przedstawia sytuację odwrotną. To czerwonoarmista rozdziela chleb a nie sam go kupuje.

  2. Wot mołodziec? Widać, że wy w szkole głównie w kozie stal. Wróć chłopie do książek, a pisanie zostaw sobie jak już coś tam w głowie zagości 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

*

Korzystając z formularza, zgadzam się z polityką prywatności portalu

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.

Idź na górę