Rosjanie weszli 2 marca około godziny 9:30. Wieś zaludniła się bolszewickimi dzikusami. Pojawili się od strony Upiłki, gdzie był ich przyczółek dzień wcześniej.
[…] Przyszli na wybudowanie. Było ich 12 lub 13. Ubrani w strzępy mundurów, w szmaty, z butów wystawała słoma, brudne fragmenty onuc. Płaszcze mieli porozrywane, tylko niektórzy mieli ubiory podobne do wojskowych. Jedynie czapki uszanki z gwiazdą pięcioramienną wskazywały, że byli żołnierzami bolszewickimi.
Weszli z bronią gotową do strzału, wycelowaną w zbitą ciżbę, odmawiającą głośno pacierze. Z okrzykiem zapytywali: „Germany ili Polaki?”. Odpowiedział im chór przelęknionych starców, kobiet i dzieci: „Polaki”.
Zażądali jedzenia i picia. Ze strachu dano im, co było najlepszego – chleb, boczek, wędzoną szynkę, jajecznicę. Gospodarz poczęstował też ich wódką, ale pół litra było za mało. Przyłożyli chłopu pistolet maszynowy do piersi i zażądali więcej. Właściciel dał im drugą butelkę (ostatnią) i wtedy zaczęło się piekło.
Syci i podpici zapragnęli kobiet. Wybierali sobie panny i młode mężatki. Z przyłożonym karabinem do pleców wyprowadzali je do stodoły lub kuchni i zbiorowo gwałcili. Część kobiet siedziała pod piecem, ja na kolanach matki. Obok niej siedziała, trzymając kurczowo dziecko na ręku, młoda matka. Ją udpodobał sobie Rosjanin o rysach Azjaty. Był brudny, nieogolony, obszarpany. Kobieta płakała, trzymała się mojej matki, nie chciała iść. Skośnooki Azjata wpadł w szał. Krzyczał do nas” „wstawajtje”, ale nikt się nie ruszył, więc ponownie wrzasnął gardłowym głosem „Aufstehen”. Ale i to nie pomogło, wszyscy kurczowo dalej trzymali się razem, siedząc na ławie pod piecem. Rozwścieczony Rusek zaczął nas szarpać i tłuc na oślep. Dostałam i ja, ale to też nie pomogło – trzymaliśmy się mocno. Wtedy skierował pistolet maszynowy (pepeszę) ku górze i strzelał na oślep. Z sufitu spadał nam tynk na głowy, zrobił się popłoch, każdy uciekał, gdzie mógł. Rosjanin porwał swoją upatrzoną ofiarę, inni uczynili to samo. Zaczęło się gwałcenie, którego jako dziesięcioletnie nieświadome dziecko bylem świadkiem i które traumatycznie utkwiło w mojej pamięci.
[…] Rosjanie po wkroczeniu do wyludnionej wsi powybijali wszystko, co żywe, ograbiali domy, palili, szukali w ziemi stalowymi prętami ukrytych rzeczy, zabierali wszystko, ‚czto germanskoje”. […] Nikomu nie darowali. Kobiety gwałcili starcom zabierali z nóg buty. Na Katarzynkach trzej Rosjanie na oczach matki zgwałcili jej 13-letnią córkę. Świadkiem tego była moja koleżanka. Dziewczęta ze strachu ukrywały się w sianie lub słomie. Rosjanie szukali widłami, kłując na oślep. Znane są przypadki poważnych okaleczeń.
[…] Wielu ludziom narobiono krzywd. Rosjanie traktowali te strony jako germańskie. Przyszli z Wału Pomorskiego – z Niemiec, nawet nie wiedzieli, gdzie się znajdują: na terenie Rzeszy czy Polski. Granica przed wojną biegła dwa-trzy kilometry od Borowego. Granica wywalczona przez tutejszych Kaszubów… Dla Sowietów był to Reich, była Rzesza i tyle.
fragment książki „Wyrwana z piekła” Edmunda Szczesiaka. Powyższa relacja pochodzi od Benedykta Reszki
(13007)