W Gdańsku przebywały głównie kobiety, dzieci i starcy. Zwycięzcy żołnierze – jak to zwykle bywa w ich przypadku – oczekiwali zaspokojenia swoich potrzeb, zarówno materialnych, jak i seksualnych. Dążenia Sowietów w tym kierunku przybrały niebotyczną skalę. Wszędzie zdawały się słyszeć słowa: „Frau, komm!”, które oznaczały dla kobiety tylko jedno: gwałt (niekiedy wielokrotny). Miażdżąca liczebna przewaga Niemek sprawiała, że to głównie one stawały się ofiarami przemocy seksualnej ze strony Sowietów. Byli niesłychanie brutalni.
Magdalena Meller tak wspomina los młodej i pięknej koleżanki zniewolonej przez mongoloidalnych żołnierzy sowieckich w ruinach Dworca PKP w Gdańsku: „Rzucili ją na duży stół w jednej z sal. Odarto ją z odzieży i przytrzymując rozciągniętą wielokrotnie brutalnie zgwałcono. Z ukrycia wyszłyśmy dopiero, gdy żołnierze odeszli. Poszliśmy pomóc nieszczęsnej. Była półprzytomna i zakrwawiona, ostatkiem sił schodziła, a właściwie zsuwała się ze stołu. Krew lała jej się po nogach.”
Na porządku dziennym były gwałty zbiorowe. „W takiej też chwili do budynku weszła grupa żołnierzy sowieckich. Rozpoczęły się krzyki: <rabotać>, czyli, że chcą mieć stosunki z kobietami. Wywlekli do innych pomieszczeń i mieszkań w kamienicy wszystkie kobiety, które uznali za nadające się do zgwałcenia. Kładli je na stołach albo na łóżkach i stawiali się do nich w kolejce. Los zgwałconych nie ominął mnie i mojej siostry. Takie zdarzenia powtarzały się niemal każdego dnia.” Niemiecka gdańszczanka, Helga Fiele, wspominała, że pijani Rosjanie zdarli z niej ubranie, przywiązali do stołu i zaczęli gwałcić. Zemdlała przy 25 czerwonoarmiście.
Przemoc seksualną o podobnej skali stosowano również wobec Polek, np. pochodzącą z Oksywia kobietę przywiązano na tydzień do łóżka i przez cały ten czas na okrągło gwałcono. We wspomnieniach z działalności żołnierzy sowieckich jednostek frontowych porażają zarówno opisy gwałtów (ofiarę trzymało 5 żołnierzy: jeden za głowę, pozostali za ręce i nogi), jak i innych zachowań, m.in. torturowanie kobiet poprzez kaleczenie ich narządów rodnych z pomocą pałek i luf karabinów. Nie rzadko po gwałcie kobiety zamykano ją w więzieniu. Przy wybieraniu ofiar żołnierzom było wszystko jedno. „Gwałcono staruszki, zakonne siostry, kobiety tuż po porodzie, a także pozostałe w mieście nieliczne Polki. Niektóre kobiety zniewalano tyle razy, że zmaltretowane w nieludzki sposób umierały”.
Jedna z Polek, która prawdopodobnie ubiegała się o pracę w otoczeniu sowieckiego garnizonu, pisała 17 kwietnia 1945 roku: „Chciano nas chętnie, bo my mówiliśmy po polsku. Gdy jednak usłyszałam, że wszystkie te kobiety po 15 razy zgwałcono, przestraszyłam się bardzo i poszłam z powrotem. […] Raz tej nocy zostałam zgwałcona, ta hańba odbyła się na oczach ojca.[…] Mnie zgwałcono 7 razy, to było straszne”. Marcin Zaremba ustalił, że Cenzura Wojenna przechwyciła wiele listów gdańszczanek obawiających się gwałtu. Pewna Polka w swoim liście z 21 kwietnia 1945 r. pisała „[…] bo gdy Rosjanie wkroczyli, to każda dziewczyna miała za swoje”.
Kobiety obawiając się gwałtów non stop chroniły się w piwnicach, wychodząc na zewnątrz tylko sporadycznie. Niektóre Polki miały wielkie szczęście, np. jedna z nich w ostatniej chwili uderzyła oficera sowieckiego, który próbował ją zgwałcić, i uciekła. Inne zaś – podobnie jak Niemki – by uniknąć gwałtów, wybierały sobie na kochanka oficera sowieckiego, dzięki czemu zapewniały sobie i swoim bliskim względne bezpieczeństwo. Niektóre oszalałe ze strachu kobiety szukały wybawienia w próbie samobójczej, co czasem skutkowało odstąpieniem agresora od gwałtu. […] Zgwałcone kobiety doznawały szoku, traumy, chciały uciec, popełniały samobójstwa, np. skacząc do Motławy.
opracowanie: IPN Gdańsk / źródło: Gdańska Strefa
(13813)
Je*ane ku*wy sowieckie