Gra na destabilizację Polski właśnie się rozpoczęła i nie będzie to gra prowadzona w rękawiczkach. (…) Nadszedł czas wyjątkowej przezorności i spokoju w kalkulacjach. Rosja nie śpi, Niemcy pomogą familii Tusk, Polsce niekoniecznie. Amerykanie są bardzo daleko.
———
Nasze dyskusje o polityce zagranicznej przypominają zwykle wykłady pewnego szejka z Arabii Saudyjskiej, który za pomocą kubka i spodka udowadniał niedawno, że Ziemia wcale nie obraca się wokół Słońca.
———–
Stoimy przed iście tatarską alternatywą: albo Polska stanie się kolejnym projektem na miarę „Krymskiej Kalifornii”, gdy komuś trzeba będzie kosztem Polski coś dać lub oddać; albo też znajdzie się ktoś, kto precyzyjnie zbuduje projekt „Polska”. To drugie jest znacznie trudniejsze.
————–
Nie ma jednak takiego smrodu, którego nie dałoby się wyprać. Po co się przejmować tubylczą hołotą, kiedy można stanąć słupka i deutscheeuro do pyska dostać.
————
Polska polityka zagraniczna ostatnich ośmiu lat to właśnie taki spacer durnej panienki w ciemnym tunelu. Jest tylko kwestią czasu, aż ktoś ją porządnie zgwałci. Donald Tusk i Bronisław Komorowski na co dzień wyglądają już zresztą jak poszkodowane ofiary „gry w gwałt”. (…) Rządzą nami właśnie takie międzynarodowe cioty, ideowe eunuchy wykastrowane z honoru i poczucia wstydu, które tylko patrzą, jak i gdzie wyświadczyć seksualną grzeczność komuś silniejszemu (w ich mniemaniu). (…)
Polski rząd i prezydenta należy błyskawicznie zmienić nie dlatego, że komuś się on nie podoba. Należy ich pognać, bo inaczej będziemy obywatelami narodu, który zostanie publicznie zgwałcony przez rosyjskie i niemieckie pomysły. Nie dość zresztą, że zostanie zgwałcony, to jeszcze będzie musiał za to słono zapłacić. Jeśli nie popędzimy ich teraz w wyborach, to zdeprawują nam Polskę do cna.
————-
Nominalnie Polsce ma przypaść prawie 5 proc. emigrantów, którzy w ciągu roku zamarzą sobie przybyć do brzegów Europy. Nasz rząd zupełnie się w tym wszystkim pogubił, więc pewnie w praktyce trafią do nas tacy uchodźcy, jakich wyśle i wyselekcjonuje dla nas Berlin. (…) Zamiast ulegać niemieckiemu rozumieniu naszych powinności wobec emigrantów, możemy sobie sami wyznaczyć tych, którzy będą się nad Wisłą osiedlać. (…) Jeżeli już mamy emigrantów przyjmować, to róbmy to na swoich warunkach i dla własnego interesu.
———-
Kto zapanuje nad Bliskim Wschodem, ten będzie miał klucz do wielu innych drzwi.
—————
Kiedy po katastrofie w Smoleńsku Rosjanie siłowo przejęli należący do natowskich generałów sprzęt z tajnym programem Elcrodat, stosowaną w NATO technologią szyfrowania produkowaną przez firmę Rohde und Schwartz, nikt w Polsce nawet się o tym nie zająknął. Ruscy bezczelnie rozłożyli sobie system i odbezpieczyli go. NATO musiało błyskawicznie zmieniać swoje kryptologie – z powodu działania polskich polityków, Organizacja została narażona na spore niebezpieczeństwo. Czy myślicie, że od tego czasu do Polski przekazywane są jakieś tajemnice?
———-
W kręgach natowskich panuje powszechna opinia, że zamiast nadawać coś do Warszawy, lepiej bezpośrednio wysłać to do Moskwy.
———–
No, może i racja – stwierdzicie – ale co się znowu pokićkało Gadowskiemu z tym okrągłym stołem? Ano nie chcę drugi raz uczestniczyć w takiej parodii demokracji!
———-
Nie, żeby to wszystko było takie genialne czy przekonujące, ale mając taką moc propagandy (te tefaueny, ich klony), nawet z wetknięcia flagi narodowej w łajno można uczynić akt na wskroś patriotyczny i lud to łyknie.
———
– Pan naturalnie rozumie, że nasza rozmowa musi pozostać tajemnicą?
– Pozostanie – zadeklarował kolega, a na jego twarzy pojawił się wieloznaczny uśmieszek.
Pozostała tajemnicą… przez kilka dni, do momentu spotkania Gadowskiego, he, he. Jeżeli nasze służby specjalne prezentują poziom pułkowników Jędrasów, to błagam – pozabierajcie im pistolety, bo niedługo sprokurują sobie nowe otwory w ciele, przez które będą wyciekały kipiąca inteligencja i fachowość. Durniów mamy w służbach, durniów niebezpiecznych dla samych siebie, durniów kierowanych przez oberdurniów.
———–
W Polsce nie działa żadna sensowna procedura clearingowa, nie potrafimy uchronić się przed rosyjską ani niemiecką penetracją, bo na wielu eksponowanych stanowiskach wciąż mamy zwykłych agenciaków. Ludzie ci gotowi są sprzedawać ojczyznę za stosunkowo niewielkie pieniądze.
Władcy i słudzy przeszłości wciąż rządzą naszą teraźniejszością, nie wykończy ich biologia, bo – jak widać – reprodukują się z własnego nasienia. Komunistyczna kukułka wciąż rozpycha się w Gnieździe Orła.
————-
Następnego dnia poradziłem moim Polaczkom, aby natychmiast wrzucili to wszystko do mediów, rozdmuchali, nadęli tak, aby wilk był syty i Manchester City. Narobili takiego jazgotu, że aż z Moskwy przysłali mi gratulacje. W tej Polsce to wszystko po prostu samo się robi, wystarczy czasem nacisnąć końcówki.
———–
Jeśli ktoś w Państwie Islamskim chciałby znaleźć eldorado dla swoich działań, to śmiało może przyjeżdżać nad Wisłę. Tu służby zajmują się grą materiałami kompromitującymi, mieszaniem w politycznym kotle i szpiegowaniem polityków opozycji, ale żeby potrafiły zabezpieczyć kraj przed terroryzmem, to tak jakby kazać szwejkowskiemu Bretschneiderowi naraz stać się Jamesem Bondem.
———–
Po ukazaniu się naszego wywiadu obu nas wezwano do warszawskiej siedziby ABW na przesłuchanie. Marsowe miny panów oficerów nie zrobiły na mnie jednak wrażenia, a ich wiedza na temat światowego terroryzmu o mało nie przyprawiła mnie o ból brzucha z rozbawienia. Kiedy jednak zastanowiłem się nad tym głębiej, uśmiech natychmiast zgasł mi na ustach. Tym ludziom powierzamy przecież nasze pieniądze po to, aby zawodowo strzegli naszego bezpieczeństwa. Jeśli w ABW nikt nie ma ochoty nawet czytać światowej prasy, to jak oni wszyscy zachowają się w momencie, gdy jakiś zwariowany islamista zechce jednak zrobić w Polsce coś głupiego?
———-
Najważniejszym zatem zadaniem, jakie stanie przed nowym rządem, będzie natychmiastowa i gruntowna przebudowa służb specjalnych. To tak jak z podmokłym domem: trzeba odkopać fundamenty, odciąć je od zamokłego gruntu, osuszyć i na nowo otynkować.
————
Chodzi o to, że gdybyśmy przeprowadzili wiwisekcję mózgu generała [Kiszczaka – przyp. red.], to zapewne znaleźlibyśmy w nim wiedzę, która pozwoliłaby doskonale zrozumieć dzisiejsze niemożności, zahamowania i niezrozumiałe z pozoru kłamstwa współczesnej propagandy.
———-
Wycięto Sienkiewicza ze szkół, nie trafili do nich nigdy Józef Mackiewicz ani Sergiusz Piasecki, macoszo traktowany jest w nich Zbigniew Herbert. W III RP lansowany jest nowy typ twórcy – pieczeniarz, spocony w pogoni za groszem i nagrodami.
Te wszystkie Stasiuki, Kuczoki, Batory i inne stwory na wyścigi odmieniają zestawienia: „Polska – gnój”, „Polska – syf”, „Polska – obciach”. Michnikoidalna podróba literatury bezczelnie rozpasła się na salonach warsiawki i udaje sztukę, tak jak za czasów PRL „wyrób czekoladopodobny” imitował czekoladę, a PAX udawał niezależnych katolików. W teatrach panuje homosiokracja, w literaturze panoszą się jęki postmichnikoidalne, w sztukach plastycznych furorę robi pomiotło, które z waginy wyciąga sobie lalkę Barbie.
—————
Utyskiwanie na młodzież jest oczywiście popisowym numerem każdego zgreda. Kiedy jednak młodzi ludzie uciekają, przychodzi mi do głowy proste pytanie: dlaczego oni nie chcą walczyć o swoje?
Na to odpowiedzią są codzienne ramówki TVN i jej podobnych „mediów”, od małego zakładają im na kark pęta, od małego uczą ich, że bunt nie ma szans, jest głupi, zacofany. Słyszeliście, do czego dziś doszliśmy? Buntowanie się jest passé. I to wśród młodej generacji. Wychowaliśmy pokolenie słabeuszy.
———–
Do kompletu wyobraźcie sobie jeszcze, jak ci chłopcy w spodniach rurkach i damskich płaszczykach chwytają za karabin i bronią naszego kraju…
———–
A więc już nawet bez szkiełka widzimy, że teraz nie liczą się wybory obywateli, nie liczy się wolne głosowanie, za to liczy się to, kto ma dostęp do maszynki liczącej głosy.
Ten, kto liczy, zdobywa władzę.
III RP stała się krajem, w którym dzieci esbeków i pezetpeerowców są natychmiast premiowane, a dzieci akowców mogą co najwyżej kupić sobie bilet lotniczy do Londynu i tam szukać swojej szansy.
———–
Jak zrobić z człowieka bezwolną kukłę? Na to pytanie odpowiedź daje nam amerykański badacz Martin Seligman, który już w latach 70. stworzył pojęcie „wyuczonej bezradności”. Teorię oparł na doświadczeniu polegającym na tym, że psy zamykano w klatce, w której nie mogły uniknąć bolesnych wstrząsów elektrycznych. Po pewnym czasie zwierzęta kończyły walkę i bezradnie kładły się na podłodze. Przeniesione do innej klatki, z której łatwo mogły uciec przed bólem, nie podejmowały żadnych działań, tylko biernie leżały.
Przez cały okres PRL byliśmy tresowani, że każde działanie może się skończyć źle, potem 25 lat III RP jedynie wzmacniało w nas poczucie, że aktywność pogarsza naszą sytuację. „Wyuczona bezradność” w konsekwencji doprowadza do poczucia, że nie widzimy związku między działaniem a poprawą naszej sytuacji. Biernie znosimy kolejne wstrząsy i tłumimy agresję do wewnątrz. Polacy zostali, w wielkiej swojej części, wytresowani do bierności, do poległego oczekiwania na to, co się stanie. Na ludzi aktywnych ta „okuta masa” spogląda jak na szkodliwych awanturników. Rządzącym jurgieltnikom tylko w to graj.
————-
[…] oto na murawę wybiegają dwie drużyny, ale tylko jedna jest słuszna i jedna tylko powinna wygrać. Początkowo słuszna drużyna góruje techniką i błyskotliwością kopniaków nad przeciwnikiem. Wygrywają…
Przeciwnicy szybko pojmują jednak ich taktykę i zaczynają się przedzierać na pole karne słusznej drużyny. Ale od czego jest sędzia (główne media naszej ojczyzny)? Wielogębny sędzia odgwizduje więc seryjnie spalone, a kiedy to nie wystarcza, zaczyna dopatrywać się fauli nawet tam, gdzie jeszcze Niesłuszniacy nie wyciągnęli nogi. Niesłuszniacy zaczynają być karani nawet za „agresywne stanie na boisku”. Olaboga! Wszystko na nic! Pod koniec pierwszej połowy Niesłuszniacy zaczynają jednak zdobywać przewagę, coraz częściej zapuszczają się pod bramkę Słuszniaków.
Witold Gadowski, Lokal dla awanturnych, Replika, Poznań 2016.
Książkę można nabyć TUTAJ.
Pierwszy w dorobku znanego dziennikarza i reportera zbiór krótkich, publicystycznych migawek, w których przegląda się Polska na przestrzeni ostatnich kilku lat.
Autor o książce:
Pisałem te teksty dla pełnokrwistych facetów i kobiet. Nie bawię się w kotka i myszkę z wpływowymi salonami, za nic mam fochy mniemanych wielkości. Bo w ogóle – poza prawdą – niewiele mnie już obchodzi.
Nigdy z nikim się nie układałem i nie przedkładam dobrego wychowania ponad szczerość.
Pamiętajcie jednak, że czytacie na własną odpowiedzialność. Jeśli po lekturze zdejmie was gniew nieoczekiwany, melancholia, kolki trzewiowe albo śmiech do rozpuku, to będzie już tylko Wasza wina. Trza było nie zaczynać.
Lokal dla awanturnych nigdy nie będzie grzeczny. Nie zapraszam więc do niego pensjonarek i mężczyzn o mentalności wodnych liliji.
Najczęściej snują się po nim politycy, filozofowie (stare marudy) i niewiasty z temperamentem, nie brakuje także egzotycznych typów, po krakowsku zwanych „cudokami”.
Mam nadzieję, że teksty posmakują wam jak kawał krwistego befsztyka. Wcinajcie na zdrowie, a jeśli szukacie bardziej wysublimowanych klimatów, jadła z kuchni śródziemnomorskiej, to pewnie znajdziecie tu kilka smaczków, które trafią i w taki gust.
Jednego możecie jednak być pewni – nie znajdziecie tu pokrętnego mendzenia, które tak charakteryzuje współczesną, rodzimą „twórczość publicystyczną”.
Kraków, styczeń 2016 r.
Witold Gadowski o sobie:
Jestem człowiekiem w nieustannym ruchu. Uważam się za dziennikarza, reportera opisującego rzeczywistość taką jaka ona jest. Bywam pisarzem, poetą, autorem piosenek, zajmuję się także filozofowaniem i publicystycznym opisem otaczającego mnie świata. Staram się być niezależny i prawdomówny.
Więcej o autorze przeczytasz TUTAJ.
(1017)