Gen. bryg. Janusz Brochwicz-Lewiński, pseudonim „Gryf”, żołnierz batalionu „Parasol”, dowódca obrony pałacyku Michla w Powstaniu Warszawskim, skomentował ostatnie medialne zamieszanie przed obchodami 72. rocznicy Powstania Warszawskiego.
Od rana słyszę, że dwóch czy czterech kolegów i koleżanki w gazecie ogłosiły, że nie pójdą na spotkanie powstańców z prezydentem, bo coś im się nie podoba. No to jakie to ma znaczenie? Nas były dziesiątki tysięcy. Poszliśmy do powstania, bo marzyliśmy o wolnej Polsce. Dziś to mamy, mamy wspaniałego prezydenta, który nas wspaniale reprezentuje i nic tego faktu nie zmieni.
Ja nie chcę ich sądzić, bo mnie tu nie było, zostałem na emigracji, bo chciałem dalej walczyć, nie po to, żeby dobrze żyć. Anglicy dali mi leczenie, bo bez tego nie przeżyłbym z moją rozwaloną szczęką. W. Brytania dała mi także możność dalszej walki i robiłem to przez całe moje życie. Nie myślałem, że jak tu wrócę, to będę dalej musiał to robić. Dlatego ich nie osądzam, ale też nie rozumiem. Powinni mieć świadomość, ze robią wielką krzywdę pamięci naszych poległych przyjaciół i uderzają w patriotyczną młodzież, która teraz do mnie dzwoni i pyta, o co chodzi. Więc mówię:
50 lat komuny nie zostawiło ich w spokoju. Wielu złamało życie, innym sumienia, czasem nawet tym, co na początku siedzieli parę lat w więzieniach.
Taka jest nasza historia, a my wszyscy musimy, jak my wtedy, myśleć o Polsce, a nie o tym, co powie ten czy inny polityk albo jakaś gazeta.
(2403)
Co ma piernik do wiatraka. Antek „Wybuch” wymusił apel smoleński, PAD nie oponował i bez pokrycia gada o honorze i patriotyzmie, więc część powstańców pokazała mu środkowy palec. Zresztą słusznie