5 kwietnia 1941 roku w Weisser Hirsch koło Drezna zmarł gen. Franciszek Kleeberg, żołnierz Legionów Polskich, uczestnik wojny polsko-bolszewickiej. Od września 1939 roku dowodził SGO „Polesie”. 5 października 1939 roku, po pięciodniowych walkach z Wehrmachtem pod Kockiem, podjął decyzję o kapitulacji. Podczas wojny obronnej Polski w 1939 roku złożył broń jako ostatni polski generał. Kawaler Krzyża Komandorskiego Orderu Wojennego Virtuti Militari.
W pożegnalnym rozkazie gen. Kleeberg pisał:
„Dalsza walka nie rokuje nadziei, a tylko rozleje krew żołnierską, która jeszcze przydać się może. Przywilejem dowódcy jest brać odpowiedzialność za siebie. Dziś biorę ją w tej najcięższej chwili – każąc zaprzestać dalszej bezcelowej walki, by nie przelewać krwi żołnierskiej nadaremnie. Dziękuję Wam za Wasze męstwo i Waszą karność, wiem, że staniecie, gdy będziecie potrzebni. Jeszcze Polska nie zginęła”.
Dariusz Baliszewski na łamach tygodnika Wprost tak opisywał tę bitwę:
2 października Kleeberg rozpoczyna swą wielką bitwę pod Kockiem. W znacznej części – bitwę zwycięską. Gdy 5 października Hitler przyjmuje w Warszawie wielką defiladę zwycięstwa w Alejach Ujazdowskich, zwycięski Kleeberg rozrzuca na polach Adamowa, Krzywdy i Woli Gułowskiej dwie niemieckie dywizje. Nieco ponad sto kilometrów od Hitlera nadal trwa, zdawałoby się, dawno zakończona wojna. Próżno tego faktu szukać w niemieckich dokumentach.
Milczy o tej spóźnionej bitwie i sam Guderian, i szef niemieckiego sztabu generalnego gen. Franz Halder. Milczą wszyscy, bo jak tu się przyznać do tego, że Polacy, widać, wcale nie zostali pokonani. Nikt nie zna motywacji gen. Kleeberga. Dlaczego podejmował bitwę, której nie mógł już w żaden sposób wygrać? Z nikim nie konsultował swoich rozkazów. Nikogo nie pytał o zdanie i nikomu niczego nie tłumaczył.
Gdy kapitulował z braku amunicji, gdy niemieccy generałowie gratulowali Polakom ich waleczności, mówili: biliście się tak, jak tylko potrafi się bić żołnierz niemiecki. Kleeberg zimno, bez cienia egzaltacji, odpowiedział: biliśmy się tak długo, jak długo mieliśmy amunicję. To wszystko. Ale dlaczego krwawo, dlaczego tak krwawo? – pytali Niemcy. Na to pytanie Kleeberg nawet nie zamierzał odpowiadać.
Poniżej krótka anegdotka o tym, jak gen. Kleeberg, będąc w niewoli niemieckiej, przejeżdżał przez Wrocław…
(3169)
Dołącz, porozmawiaj, wyraź swoją opinię. Grupa sympatyków strony Niezlomni.com
Redakcja serwisu Niezłomni.com nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zawartych w komentarzach użytkowników. Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Jednocześnie informujemy, że komentarze wulgarne oraz wyrażające groźby będą usuwane.