Weteranom z oddziału „Ponurego”
Dziś nie dla nich schylone sztandary,
Nie dla nich „prezentuj broń”!
Nie dla nich Virtuti Militari,
– Tylko szron, co bieli im skroń.
Tylko pamięć tych nocy, tych dni,
Kiedy w brudnych koszulach, strudzeni,
Zmordowani, krok za krokiem szli
Na swych barkach taszcząc erkaemy.
Oni przecież walczyli nie o to,
By brać udział w zasług targowisku:
Ich był las i kamienie, i błoto,
Ich był dym i wszy, i ognisko.
Ich to była nadzieja, nadzieja,
Co czekała w zimowych zawiejach.
Ich to była tęsknota, tęsknota
Co ich gryzła w rozmokłych namiotach …
A gdy strzały umilkły nareszcie,
Nikt im laurów nie kładł na głowy,
nikt kwiatami nie witał ich w mieście,
Nie przygrywał im hymnn narodowy …
Kajać im się kazali po sądach
I za własną tłumaczyć się krew,
Jak psy kryć się musieli po kątach
W piersiach tłumiąc rozterkę i gniew.
Czy się kiedyś zagoi ta blizna,
Co goreje jak krwawe łuczywo?
Czy się wreszcie zdobędzie Ojczyzna,
By uznaniem odpłacić za miłość?
I czy kiedyś ten moment nadejdzie,
Gdy się przez megafony, ekrany
I przez szpalty dzienników dowiecie,
Że nie został wasz trud zapomniany?
Wasza wiara, co kłamać nie umie,
Wasza moc, która dała wam czyny,
I wspomnienie, co pachnie w albumie
Zasuszoną gałązką jedliny …
(481)