Wielkim atutem „Ponurego” był fakt, że teren, na którym miał organizować partyzantkę, to była jego rodzinna ziemia kielecka. Już w Arkuszach Ewidencyjnych w Wielkiej Brytanii, w rubrykach dotyczących znajomości terenów wpisane miał: szczegółowo Puszcza Świętokrzyska, ogólnie województwo kieleckie. Orientacja w terenie oraz znajomość sytuacji społecznej to dla każdego dowódcy partyzanckiego czynniki, które decydowały o przetrwaniu lub klęsce podległego mu oddziału.
A zatem w połowie maja 1943 roku por. Jan Piwnik oficjalnie objął funkcję dowódcy Zgrupowań Partyzanckich AK „Ponury”, a 27 tego miesiąca na stałe przeniósł się w lasy świętokrzyskie. Jednak początkowo podlegał mu jedynie oddział „Wilka” – kpr. pchor. Józefa Domagały, który stacjonował w rozległym kompleksie leśnym położonym na wschód od Michniowa, zwanym Kamieniem Michniowskim. Oddział stał się trzonem nowo tworzonych Zgrupowań.
Bazę zaopatrzeniową, personalną, a także skrzynkę kontaktową i poniekąd siedzibę sztabu „Ponurego” stanowiła w pierwszym okresie właśnie wieś Michniów, położona między Suchedniowem a Bodzentynem. Z miejscowości tej pochodziło wielu partyzantów, w gościnnych progach jej domostw „Ponury” wraz z „Nurtem” i „Robotem” tworzyli wizję działalności partyzanckiej, którą zamierzali prowadzić. Również ochotnicy idący pod komendę cichociemnego w dużej większości przechodzili przez Michniów, zatrzymując się tam na konspiracyjnych kwaterach. Wieś była w pełni oddana „leśnym”, jak pospolicie nazywano wtedy partyzantów. Było to dość istotne, bowiem bez przychylności społeczności wiejskiej żaden oddział partyzancki nie utrzymałby się, chyba że zszedłby na drogę bezprawia.
Kolejną ważną dla „Ponurego” datą był dzień 4 czerwca, kiedy oficjalnie objął funkcję komendanta Kedywu okręgu radomsko-kieleckiego. Raport ze swej służby na Kielecczyźnie, który pisał pół roku później, zaczął właśnie od zdania: Melduję, że dn. 4. VI. 43 r. objąłem funkcję k-ndta „Kedywa” Okręgu Kieleckiego P. Z. P. [kryptonim AK – W.K.]. Do tego czasu całością dywersji na tym terenie kierował zastępca szefa Kedywu okręgu Józefa Pruszyńskiego „Profesora” – ppor. Hipolit Krogulec „Polek”, który w swych spisanych po wojnie wspomnieniach pisał: Anulowano nominację „Profesora”, a „Ponurego” mianowano Komendantem Kedywu okręgu. Ja miałem pozostać jego zastępcą. Objęcie przez „Ponurego” tejże funkcji z jednej strony niosło ze sobą pewne plusy. Osiągnął większą niezależność od komendy okręgu, dawało mu to również pozorne możliwości czerpania z zasobów Kedywu w celu doposażenia podległych oddziałów. Jednak z drugiej strony zrodziła się wątpliwość, czy będzie w stanie połączyć dwie dość odmienne funkcje, bez uszczerbku dla partyzantki, a przede wszystkim działalności dywersyjnej w okręgu.
Jednym z najważniejszych zadań, jakie stanęły przed Piwnikiem, był proces podporządkowywania chodzących do tej pory luźno oddziałów partyzanckich różnego autoramentu. Drugim, niemniej istotnym problemem było oczyszczenie terenu z band rabunkowych często podszywających się pod partyzantów. Dużej pomocy udzielili mu „Nurt” i „Robot”, którzy przeprowadzali rozmowy z dowódcami luźnych oddziałów partyzanckich w celu przekonania ich do podporządkowania się.
Jedną z takich wizyt opisał w swych wspomnieniach Marian Świderski „Dzik” – oficer z oddziału ppor. Euzebiusza Domoradzkiego „Grota”, który jako jeden z pierwszych podporządkował się „Ponuremu”: 8 czerwca 1943 r. odwiedzili nasz obóz skoczkowie zrzuceni z Anglii: por. „Nurt” – Eugeniusz Kaszyński i ppor. „Robot” – Waldemar Szwiec. […]. W trakcie poczęstunku „Nurt” miał z nami poważną rozmowę. Powiedział mianowicie, że w Górach Świętokrzyskich organizuje się kierowana przez Komendę Główną AK partyzantka, której komendantem jest por. „Ponury” znany też jako „Donat” […]. Goście odeszli, a my długo toczyliśmy dysputy, co zrobić. […]. W końcu zdecydowaliśmy, że w jedności siła i pod takim dowództwem jak „Ponury” część splendoru spadnie na nas, my zaś poważnie zasilimy i wzmocnimy tworzącą się partyzantkę w Górach Świętokrzyskich. Dwa dni potem, 11 czerwca, zapadła decyzja o podporządkowaniu się. Oddział „Grota” noszący nazwę „Chłopcy z lasu” liczył około 50 osób. W dużej części składał się z osób szukających w lesie schronienia przed gestapo i żandarmerią niemiecką.
Następnym oddziałem, który podporządkował się Piwnikowi, była grupa Władysława Wasilewskiego „Oseta”. Wcześniej prowadziła walkę z Niemcami, wchodząc w skład oddziału Gwardii Ludowej (GL) im. Ziemi Kieleckiej pod dowództwem Ignacego Robba „Narbutta”, a następnie Henryka Kozubskiego „Kalińskiego”. Jednak po rozbiciu oddziału w połowie maja w walce pod Zalezianką, „Oset” zaczął prowadzić partyzantkę na własny rachunek. Działając sam, również dawał się we znaki władzy niemieckiej. Do tego cechowało go duże poczucie humoru, czego przykładem mogą być wystawiane kwity rekwizycyjne, które często podpisywał krótkim wierszykiem: Był Oset wziął świnie i posed. Warto wspomnieć, że w oddziale „Oseta” jedna z drużyn składała się z Gruzinów, którymi dowodził kpt. Armii Czerwonej „Kazbek” (NN). Według Mariana Świderskiego, „Oset” wraz ze swym oddziałem jeszcze przed przejściem pod komendę „Ponurego” podporządkował się „Grotowi” i już w jego składzie zasilił Zgrupowania. Natomiast dowódca oddziału, który przybył do Zgrupowań w sierpniu – Jerzy Oskar Stefanowski „Habdank” twierdził, że „Grot” jednak odmówił przyjęcia oddziału „Oseta” i dopiero przyjął go „Ponury”.
W dniach 12–13 czerwca (sobota, niedziela) na Kamieniu Michniowskim odbyła się odprawa dla obwodowych komendantów Kedywu oraz oficerów z Kedywu okręgowego. Obecny był komendant okręgu płk Stanisław Dworzak „Daniel” oraz szef sztabu ppłk Jan Stencel „Jan”. Uzgodniono wtedy cele oraz zadania dla dywersji w okręgu. „Ponury” przedstawił swoją koncepcję działań, wyróżniając dwa główne punkty:
1. prowadzenie walki czynnej przy pomocy dywersji zakonspirowanej przy komendach obwodów P. Z. P. w zakresie: likwidacji szpiclów, terroru pojedyńczego, drobnej dywersji i sabotażu,
2. przez uporządkowanie kompleksów leśnych z band różnego rodzaju i przeprowadzenie w nich selekcji – stworzenie z elementu pozytywnego, polskich zgrupowań partyzanckich: dla prowadzenia większych akcyj odwetowych, stworzenia bezpieczeństwa i samoobrony terenowi oraz osłony działań dywersji zakonspirowanej.
Początkowo zarówno płk „Daniel”, jak i ppłk „Jan” byli przeciwni rozbudowywaniu oddziałów oraz zamiarowi „Ponurego” dowodzenia Kedywem bezpośrednio z lasu. Jednak jak pisał adiutant „Ponurego” ppor. Leszek Popiel „Antoniewicz”: W przerwie rozmów „Daniel” inspekcjonuje oddział. Chłopcy prezentują się dobrze. Jak żołnierze z prawdziwego zdarzenia.
[quote]Na odprawie ustalono, że „Ponury” ma utworzyć oddział partyzancki w sile ok. 200 dobrze uzbrojonych ludzi. W okresie jego organizacji będzie jednocześnie kierował z lasu Kedywem, następnie zaś przejdzie na konspiracyjną melinę w rejon siedziby władz okręgu. Decyzja płk. „Daniela” była rzeczywistym sukcesem Piwnika, który dzięki niezwykłemu uporowi oraz dotychczasowym osiągnięciom zdołał przekonać osoby początkowo całkowicie przeciwne jego pomysłowi. Otwierało to przed nim możliwość rozbudowy podległych oddziałów do rozmiarów niespotykanych na tych terenach. Jednak nie wszystkie postulaty, jakie postawił, zostały zaakceptowane. Komendant okręgu odrzucił między innymi projekt oddania szefowi Kedywu do dyspozycji i wciągnięcia następnie do walki całej sieci organizacyjnej okręgu. Obawiano się bowiem zbytniego dynamizowania terenu, co mogłoby pociągnąć za sobą akcje odwetowe ze strony okupanta.[/quote]
W następnym tygodniu po odprawie „Ponury” zmuszony był zmienić teren stacjonowania. Na nowe miejsce wybrano wzgórze o wysokości 326 m n.p.m. zwane Wykusem, na którym już wcześniej bazowało szereg oddziałów partyzanckich. Między innymi przebywał tam „Grot” i „Oset”. Małe źródełko na Kamieniu Michniowskim nie zaspokajało bowiem potrzeb partyzantów. Natomiast na Wykusie znajdowało się bardzo wydajne Źródło Langiewicza, które w pełni wystarczało dla rozbudowujących się oddziałów. Dość szybko po obu stronach wypływającej ze źródła rzeczki Lubianki wybudowano prymitywne partyzanckie szałasy. Wykus położony jest między Bodzentynem a Wąchockiem. Porasta go gęsty starodrzew jodłowy, sosnowy, świerkowy, dębowy i in. Ważnym atutem tego miejsca oprócz dostępu do wody było przede wszystkim jego położenie – w znacznej odległości od siedzib ludzkich.
15 czerwca na Wykus przybyła z Warszawy grupa „Wachlarzowców” oraz ponad 20 osób, które w większości były spalone w konspiracji warszawskiej i musiały poszukać innego przydziału w strukturach PPP. Wchodzili w jej skład między innymi: por. Jan Rogowski „Czarka”; jeden z najmłodszych cichociemnych – ppor. Rafał Niedzielski „Rafał”, „Mocny”; kpr. Leszek Zahorski „Leszek Biały”; kpr. Janusz Skalski „Lin”; kpr. Adam Wolf „Adaś” oraz dwaj uczestnicy rozbicia więzienia w Pińsku: kpr. Henryk Fedorowicz „Pakunek” – w Zgrupowaniach używał pseudonimu „Cichy” oraz ppor. Jerzy Wojnowski „Motor”. Trzon grupy przybyłej z Warszawy przyjęto nazywać „Plutonem Warszawskim”. Jak wspominał Henryk Fedorowicz: Wszyscy razem żeśmy przyjechali: oddzielnie każdy wsiadał. Bilety kupiła „Grażyna” [Grażyna Śniadecka – W.K.]. Około 20 osób. Każdy gdzie indziej wysiadał. „Wachlarzowska” grupa wysiadła w Suchedniowie. Czekał na nas „Wąs” – z gazetą stał.
W trzeciej dekadzie czerwca dołączył wywodzący się z Narodowej Organizacji Wojskowej (NOW) oddział pod dowództwem chor. Tomasza Wagi „Szorta”. Jeden z jego żołnierzy Zdzisław Rachtan „Halny” tak wspominał pierwsze wrażenie, jakie zrobił na nim „Ponury”: W czerwcu 1943 roku przyszliśmy na Wykus. Oficer, który nas przyjmował, był w rogatywce amerykańskiej albo angielskiej, która się trochę różniła od naszych, miał na sobie bateldres. Stał, salutował, my się staraliśmy prężyć, na prawo patrz było. Wchodziliśmy takim jak gdyby małym wąwozikiem. On stał na jego skraju, myśmy mijali go i zrobił wtedy na mnie wrażenie wspaniałego jakiegoś takiego rycerza. Miał uważne spojrzenie, którym patrzył na nas salutując. Myśmy przeszli i dopiero później okazało się, że to jest komendant „Ponury” i tutaj właśnie zbiera różne oddziały.
Kolejną większą grupą był przybyły na początku lipca oddział ppor. Władysława Czerwonki „Czerwonego Jurka”. Został utworzony w obwodzie AK Starachowice. Liczył ponad 30 osób, uzbrojonych w 2 erkaemy, 2 empi oraz karabiny.
Po czerwcowych doświadczeniach „Ponury” opracował plan rozdzielenia oddziałów na 3 Zgrupowania: I – „Nurta”, II – „Robota”, III – pod dowództwem przybyłego z Warszawy, spalonego w AK na Lubelszczyźnie ppor. Stanisława Pałaca „Mariańskiego”. Funkcję zastępcy „Ponurego” objął ppor. Hipolit Krogulec „Polek”, „Albiński”; adiutanta – ppor. Leszek Popiel „Antoniewicz”; oficera operacyjnego – ppor. Marian Dziubiński „Maria”; oficera wywiadowczego – ppor. Witold Waligórski „Witek”; dowódcy plutonu ochronnego – przyjaciel „Ponurego” jeszcze ze służby w PP pchor. Albin Hop „Stefanowski”; lekarza – dr Kazimierz Łotkowski „Zan”; kwatermistrza – Julian Materek „Szach”. Warto w tym miejscu wspomnieć, że „Ponury” planował zorganizowanie 5 Zgrupowań, jednak wobec negatywnego stanowiska komendanta okręgu poprzestał na 3.
[quote]W skład Zgrupowania „Nurta” weszły początkowo oddziały „Grota” i „Szorta”. 10 sierpnia dołączył oddział por. Jerzego Oskara Stefanowskiego „Habdanka”. Natomiast 8 września przybył oddział wywodzący się z Narodowych Sił Zbrojnych (NSZ), pod dowództwem wachm. Tomasza Wójcika „Tarzana”. Oddział ten jeszcze przed wejściem w skład Zgrupowań wsławił się udaną zasadzką urządzoną 26 sierpnia na szosie między Ożarowem a Ćmielowem. Zabici wtedy zostali: dowódca niemieckiej 174 Dywizji Rezerwowej generał Kurt Renner, mjr Meser, weteran sztabowy dr Hoffe, 4 starszych sierżantów oraz 1 sierżant. „Tarzan” zaimponował partyzantom zebranym na Wykusie, meldując się „Ponuremu” w płaszczu generalskim.[/quote]
Zgrupowanie „Robota” składało się z oddziału „Wilka”, „Plutonu Warszawskiego”, którym przez jakiś czas dowodził „Czarka” oraz z oddziału kpr. Tadeusza Jencza „Allana”, z dywersji koneckiej, który dołączył w sierpniu 1943 roku. Natomiast w skład III Zgrupowania pod dowództwem „Mariańskiego” wszedł oddział „Czerwonego Jurka” oraz „Oseta”. Oprócz trzech Zgrupowań był jeszcze pluton ochronny pod dowództwem „Stefanowskiego”. Do tego doliczyć należy oddział ochrony radiostacji okręgu, pod dowództwem komendanta podobwodu AK w Bodzentynie ppor. Jana Kosińskiego „Inspektora”, „Jacka”, „Stefana”. Oddział ten był bezpośrednio podporządkowany okręgowi, jednak mógł ochotniczo uczestniczyć w akcjach Zgrupowań.
Oprócz zwartych oddziałów dołączało również sporo pojedynczych osób, które z różnych powodów chciały lub musiały iść do partyzantki. Czasami zdarzało się, że przed przyjściem na Wykus pocztą pantoflową dogadywały się między sobą i szły razem. Przykładem jest grupa około 20 mieszkańców okolic Ćmielowa, która przybyła pod dowództwo „Ponurego” na początku lipca. Jeden z nich, żołnierz Batalionów Chłopskich (BCh) – Henryk Smalc „Herwin” o pierwszym spotkaniu z komendantem napisał: „Ponury” zrobił na mnie silne wrażenie. Czuło się, że jest to osobowość nieprzeciętna. U chłopaków cieszył się ogromnym autorytetem; stanowił dla nich wzór żołnierza, patrioty i człowieka, darzyli go pełnym oddaniem. Solidny, rzeczowy, męski; wymagający, a równocześnie – troskliwy, dbały o żołnierza.
[quote]Jednym z największych problemów, jakie stanęły przed „Ponurym”, był fakt, że kandydaci do partyzantki przychodzili najczęściej bez broni, a w Zgrupowaniach nie było jej na tyle dużo, aby wyposażyć nowo przybyłych. Nie można było liczyć na uzyskanie zgody na uszczuplenie magazynów okręgowych, w których gromadzono zapasy na okres powstania. Został więc zmuszony wydać rozporządzenie, że nie będzie przyjmował ochotników bez uzbrojenia.[/quote]
Szczególnie odczuwalny był brak broni automatycznej, a przede wszystkim pistoletów maszynowych. Piwnik, wyszkolony w Wielkiej Brytanii w najnowszych technikach wojennych, był w pełni świadom, jak wielkie możliwości dają peemy w walce na mniejsze odległości.Postanowił zatem zorganizować konspiracyjną produkcję na potrzeby partyzantki. Szybko się okazało, że w swoim zamierzeniu nie trafił na dziewiczy grunt. W oddalonym od Wykusu o kilkanaście kilometrów Suchedniowie w Zakładach Przemysłowych Stanisław Tański i Spółka istniała wchodząca w skład AK komórka konspiracyjnej organizacji „Polska Niepodległa”, która poczyniła już wstępne przygotowania. Wkrótce komórka została podporządkowana bezpośrednio „Ponuremu” jako szefowi okręgowego Kedywu. W Suchedniowie pracował także Kazimierz Czerniewski „Korebko”, który również wszedł w skład grupy. Początkowo nie odgrywał on jednak tak znaczącej roli, jak to wykreował w powojennych wspomnieniach. Dopiero po jakimś czasie zdołał przekonać „Ponurego”, żeby wytwarzane pistolety odwzorowywały niemal idealnie angielskie zrzutowe Steny, nad których produkcją sam objął nadzór.
[quote]Uruchomienie produkcji Stenów było osiągnięciem na skalę krajową. Dlatego nie dziwi fakt, że w Meldunku Organizacyjnym Nr 220 za czas od 1 III 43 do 31 VIII 43, wysłanym przez KG AK do Sztabu Naczelnego Wodza w Londynie pisano: […] opracowano plan i przystąpiono do produkcji pistoletów maszynowych Stena, wykonano już 4 sztuki. Celność ich okazała się dobra, materiał zgromadzono na 100 sztuk, wydajność warsztatu – 1 szt. na tydzień. Jednak informacja ta znalazła się również w miejscu, gdzie nie powinna się pojawić: w wiadomościach Biura Informacji i Propagandy (BIP) KG AK, co ogromnie zdenerwowało „Ponurego”. Można tu dostrzec analogię z tekstami na temat rozbicia więzienia pińskiego publikowanymi w „Biuletynie Informacyjnym”.[/quote]
Kolejnym, równie ważnym zagadnieniem, z którym musiał się zmierzyć, była sprawa zaprowiantowania oddziałów. W początku lipca 1943 roku liczba partyzantów w Zgrupowaniach przekroczyła 250 osób, które należało wyżywić. Jak można przeczytać we wspomnieniach jednego z oficerów Zgrupowań: Okręg bowiem nie przygotowany na taki rozwój wypadków nie jest w stanie w ramach swego budżetu zaopatrzyć w odpowiednie dotacje Ponurego. Teren również nie mając jeszcze na razie wyraźnych dyspozycji nie może tych ludzi wyżywić. W tym więc okresie Ponury zmuszony jest utrzymywać wojsko drogą rekwizycji z majątków państwa, a nawet prywatnych. W swym postępowaniu „Ponury” twardo trzymał się jednak zasady, której nie wszyscy dowódcy partyzanccy przestrzegali. Tą zasadą było: Zawsze należy płacić za żywność pozyskaną dla partyzantki. Nie było oczywiście mowy o płaceniu za rekwirowane zapasy z majątków państwowych, będących pod zarządem niemieckim, tylko z tych będących w rękach prywatnych. Dużą pomoc na rzecz oddziałów świadczyła również ludność wiejska Kielecczyzny. Często chłopi nie chcieli nawet słyszeć o zapłacie za żywność, którą przekazywali do lasu. Innym wariantem wspomagania partyzantów były również tzw. wyżerki, czyli goszczenie partyzantów we własnych domach według staropolskiej zasady: „Czym chata bogata”. Jednakże dla zachowania bezpieczeństwa były to sytuacje niezbyt częste.
Jak wspominał jeden z partyzantów „Ponurego” – Antoni Wójcikowski „Jodła”, również w późniejszych okresach działalności Zgrupowań niemal całość wyżywienia oddziały musiały zdobywać we własnym zakresie. Warto także dodać, że podczas rozformowywania Zgrupowań na okres zimowy 1943/1944 za kwatery prywatne, na których przebywali partyzanci, „Ponury” kazał płacić właścicielom po 40 złotych za dzień od osoby.
Fragment książki:
Wojciech Konigsberg, Droga „Ponurego”. Rys biograficzny majora Jana Piwnika, Rytm, Warszawa 2014.
(1478)