LESZEK SOSNOWSKI: Od kiedy, od jakiej daty można mówić o tej formie organizacyjnej i społecznej, którą dziś nazywamy Polską? Może najpierw nazywała się inaczej, nie od razu – Polska?
PROF. ANDRZEJ NOWAK: – Myślę, że dobrą datą jest tutaj rok 1000 – z dwóch zasadniczych względów zbiegających się w tym okresie. Po pierwsze, to jest czas Zjazdu Gnieźnieńskiego, który pokazał Europie nowe państwo, wówczas wyraźnie kształtujące się i to już od wielu dziesiątków lat, pokazał je jako bardzo ważną część Europy. Należy wiedzieć, że w roku 1000 pierwszy raz zdarzyło się, iż władca uniwersalnego chrześcijańskiego cesarstwa przekroczył granicę tego cesarstwa, żeby odwiedzić kraj sąsiedni.
– Chodzi o wschodnią granicę?
PROF. ANDRZEJ NOWAK: – Tak, wschodnią, ale zachodniej też nigdy nie przekraczał. Po prostu zawsze był w cesarstwie. Cesarzowi zresztą jakby nie wypadało odwiedzać innych; to inni powinni przybywać do cesarza – taka była hierarchia.
– No, i przybywali…
PROF. ANDRZEJ NOWAK: – I przybywali wszyscy, z wszystkich stron. Ale w roku 1000 cesarz Otton III uhonorował Polskę – a mówię to bez ironii – odwiedzając ją, co uczynił przede wszystkim ze względu na wielkiego świętego, którego Polska właśnie wówczas otrzymywała, czyli św. Wojciecha.
– Bo przecież owa wizyta była tak naprawdę pielgrzymką Ottona III, nie zjazdem politycznym. Wydarzenia polityczne, które miały tam miejsce, działy się, można powiedzieć, na drugim planie.
PROF. ANDRZEJ NOWAK: – Tak – w końcowej fazie pielgrzymki, gdy cesarz ujrzał gród, zsiadł z konia i z modlitwą na ustach odbywał ją boso do samego grobu świętego, który zresztą za życia był przyjacielem młodego Ottona. Cesarz pielgrzymował z ogromnym szacunkiem. Jak wielki był ten szacunek, niech świadczy fakt, że Otton III ofiarował bezcenne dary w zamian za relikwię ramienia św. Wojciecha – mianowicie kopię włóczni św. Maurycego, symbol władzy cesarskiej, a potem, kiedy Bolesław Chrobry odprowadził go aż do grobu Karola Wielkiego w Akwizgranie, podarował polskiemu władcy złoty tron tego cesarza.
– Dodajmy, że to dar tym niezwyklejszy, że ów tron znajdował się w… grobie Karola Wielkiego.
PROF. ANDRZEJ NOWAK: – Tak, otwarto jego grobowiec, a cesarz Otton z wielkim namaszczeniem przyciął paznokcie Karolowi Wielkiemu, który był pochowany w pozycji siedzącej. Przyciął mu paznokcie, ponieważ te przebiły rękawice rycerskie cesarza. A tron ofiarował – jak podaje jeden z kronikarzy, nie polskich, ale zachodniofrankijskich – właśnie Bolesławowi Chrobremu. To wspaniały moment pojawienia się Polski w Europie. Pamiętajmy, że jest to zarazem ten sam rok, w którym Brunon z Kwerfurtu, późniejszy święty, wielki przyjaciel Polski, napisał pierwszy żywot św. Wojciecha i w nim właśnie po raz pierwszy spotykamy – w kronikach, w dokumentach – nazwę Polonia. Najpierw w zdaniu, w którym św. Wojciech mówi do Prusów, że przybywa z kraju Polan, Polaków (de terra Polanorum), żeby nieść wiarę Prusom. To jest niesamowite: skojarzenie już wówczas Polski z misją niesienia wiary, poszerzania z polskiej inicjatywy łacińskiej Europy dalej na wschód i dalej na północ. W drugim zdaniu w tej samej kronice św. Brunon informuje nas o walce Polaków z Niemcami.
– Mimo że sam był Niemcem, św. Brunon całkowicie sympatyzował z Polakami, co szczególnie widać, gdy się czyta jego późniejszy o kilka lat list do króla Henryka II.
PROF. ANDRZEJ NOWAK: – Można nawet powiedzieć, że był gorącym admiratorem Polski. Dodajmy nawiasem, że tego nie należy jednak przekładać bezpośrednio na kategorie pojęciowe o państwie i narodzie niemieckim pochodzące z XIX czy z XX w., z czasów Bismarcka czy tym bardziej Hitlera. Ale faktem jest, że Brunon, przedstawiciel arystokratycznego rodu saskiego grafa z Kwerfurtu, jednoznacznie jest przyjacielem Bolesława Chrobrego, jako władcy chrześcijańskiego, i karci następcę Ottona, Henryka II, za to, że ten sprzymierza się z poganami przeciwko chrześcijańskiej Polsce.
– Nawiasem mówiąc, napomina Henryka II, który potem został także świętym…
PROF. ANDRZEJ NOWAK: – Jedynym niemieckim cesarzem-świętym. A więc od roku 1000 na pewno możemy mówić o Polsce.
– Jednak w swojej książce sięgasz jeszcze dużo głębiej, początkowo nawet całe tysiąclecia wstecz, podkreślając zwłaszcza znaczenie ostatnich kilkudziesięciu lat przed panowaniem Mieszka I, które charakteryzowały się wielką dynamiką rozwojową.
PROF. ANDRZEJ NOWAK: – Zanim Polska mogła tak efektownie pojawić się na scenie europejskiej, trwały dziesięciolecia intensywnego wznoszenia tej polskiej budowli. Oczywiście najłatwiej zacząć rozważania od roku 965, kiedy pojawia się najstarsza polska zapiska kronikarska, informująca krótko: Dąbrówka przybyła do Mieszka. I druga, w następnym roku: Mieszko, książę, zostaje ochrzczony. Chrzest i poprzedzające go małżeństwo z Dąbrówką to jest początek historii, który wszyscy znamy, ale przecież jeszcze wcześniej, zanim Dąbrówka przybyła do Mieszka, on już był znaczącym księciem, już musiało istnieć jakieś państwo Mieszka. Z najstarszej kroniki opisującej dzieje Polski – tzw. Galla, bo raczej nie był on przybyszem z Galii, tylko z okolic Wenecji – dowiadujemy się o konkretnych imionach trzech kolejnych przodków Mieszka, którzy też weszli do naszej tradycji. Ale niezależnie od tej informacji pisanej, która by wskazywała na to, że możemy cofnąć budowanie państwa polskiego jeszcze o trzy generacje przed Mieszka I, mamy także dane współczesnych archeologów.
I te dane ostatnio rzuciły bardzo dużo światła na początki państwa Mieszkowego, które jeszcze Polską się chyba nie nazywało, ale tworzyło mocny fundament pod Polskę. Te dane sprowadzają się do stwierdzenia, że nagle, gdzieś między 920 a 940 rokiem, zaczyna się budowanie całej sieci potężnych grodów. To przedsięwzięcie wymagało gigantycznej pracy, gigantycznego nakładu ludzkiej siły i, można tak powiedzieć, inwestycji finansowej. Ten system grodów uczynił z Wielkopolski, a więc z naszego gniazda, jakby twierdzę – trudną do zdobycia, która zresztą potem bardzo się przydała. Z jakiegoś powodu mieszkańcy tego terenu poczuli się mocno zagrożeni i zostali zmobilizowani przez władców, by wznieść system grodów, potężnie umocnionych. Chodziło o to, żeby wytrzymać atak z trzech możliwych kierunków: od południa, czyli od Czechów, starszych od nas w swej państwowości o kilkadziesiąt lat, od północnego zachodu, czyli od plemion pogańskich Słowian – tak samo pogańskich jak oczywiście mieszkańcy ówczesnej Wielkopolski, ale inaczej jakoś traktujących swoją tożsamość, no i od południowego zachodu, czyli od strony Sasów, będących awangardą niemieckiego królestwa. Któryś z tych czynników, nie wiemy który, przyczynił się, a może kilka z nich naraz przyczyniło się do tego wybuchu polskiej organizacji państwowej. Bo to już była organizacja państwowa.
– A czy nie było również tak, iż nie tylko strach lub obawa przed zagrożeniem z którejkolwiek strony powodował, że zaczęto budować tak silne struktury, dziś byśmy powiedzieli: struktury militarne? Może również chęć ekspansji, zdobywania nowych terytoriów o tym decydowała? Bo przecież nieco później mamy właśnie do czynienia z wielką ekspansją Mieszka I, a potem z jeszcze bardziej dynamiczną jego syna, Bolesława Chrobrego.
PROF. ANDRZEJ NOWAK: – Tu właśnie spierają się do dzisiaj historycy, czy w ogóle można mówić o podziale na te plemiona, o których uczyły się i uczą po dzień dzisiejszy dzieci w szkołach, a także studenci historii. Przyjmujemy, że byli Polanie, Wiślanie, Biebrzanie, Ślężanie itd. Otóż nie ma wyraźnych śladów źródłowych poza tzw. Geografem Bawarskim z końca IX w., że istniał właśnie taki podział plemienny. Nie ma potwierdzenia w materiale archeologicznym, żeby te plemiona różniły się czymś między sobą. Ten obszar między Odrą na zachodzie a terenami na wschód od Wisły, gdzieś właśnie po San, na północy po tereny dzisiejszego Mazowsza stanowił w IX w. bardzo jednorodne pod względem kulturowym – tak jak archeolodzy rozumieją kulturę – terytorium.
– Jednorodne także pod względem etnicznym?
PROF. ANDRZEJ NOWAK: – Na potwierdzenie tego nie mamy za dużo materiału genetycznego. Są, jak najbardziej, prowadzone badania genetyczne, które mają wykazać, poprzez analizę szczątków z pochówków z tamtego czasu, stopień pokrewieństwa czy podobieństwa genetycznego między mieszkańcami poszczególnych regionów. Nie ma jednak wiele takich szczątków do badań genetycznych, bo w okresie pogańskim przeważał pochówek całopalny, dopiero chrześcijaństwo narzuca obowiązek grzebania zmarłych. To było traktowane jako wyróżnik: jesteś chrześcijaninem, grzebiesz swoich zmarłych w ziemi zgodnie z obrządkiem łacińskim. Nie palisz ich, nie chowasz prochów po dziuplach, jak to robiono wcześniej, lub w jakimś glinianym naczyniu, nie wrzucasz do jeziora, tylko chowasz ciało w poświęconej ziemi. I ten nowy zwyczaj jest dla nas, dzisiejszych badaczy, pewnego rodzaju dodatkową korzyścią, oczywiście poza korzyścią bezcenną dla nieśmiertelnych dusz tych, którzy zostali w ten sposób pochowani. Jednak dopiero od końca X w. pochówek chrześcijański staje się częstszy. Ale to jedno jest pewne: nie było istotnych różnic kulturowych między plemionami na terenie pierwotnej Polski.
– W całym regionie funkcjonował wspólny język słowiański. Jeżeli ktoś, tak jak np. Brunon z Kwerfurtu, jechał z misją na ziemie Słowian, to uczył się wcześniej tylko jednego języka, którym się spokojnie posługiwał i w Czechach, i na wschód od Polski, i w samej Polsce.
PROF. ANDRZEJ NOWAK: – Jeśli ktoś np. sięgnie do języka czeskiego i porówna go z polskimi archaizmami, jakie wprowadza w „Krzyżakach” Henryk Sienkiewicz, to od razu spostrzeże pokrewieństwo. Korzenie naszego języka są bardzo bliskie korzeni dzisiejszego języka czeskiego. Czy to oznacza, że mogło powstać wówczas jedno duże państwo, które by objęło wszystkie plemiona posługujące się tym samym językiem słowiańskim? Tu mamy do czynienia z zagadnieniem, na które nie uzyskamy jednoznacznej odpowiedzi. Od Czechów wszakże oddziela nas wyraźna granica naturalna: Sudety. Wiem, że są większe góry na świecie, ale to już są góry, które wówczas niełatwo było przebyć. Jeśli dodamy do tego puszcze, które utrudniały w ogóle poruszanie się, to widzimy bardzo poważną barierę naturalną. Rzecz jasna dalej na wschodzie Karpaty jeszcze bardziej oddzielały nas od sąsiada (dzisiejsza Słowacja), a te tereny opanowali w X w. Węgrzy. Aby więc przebić się przez granicę na południe, trzeba było złamać poważną barierę naturalną. Można było, ale, jak się okazało, próby w tym kierunku idące kończyły się niepowodzeniem. Próby idące zresztą w obie strony, bo najpierw, przypomnijmy, Czesi zajęli Śląsk, który wraca w skład państwa polskiego dopiero pod sam koniec panowania Mieszka I. Potem znów Bolesław Chrobry krótko rządzi w Pradze, ale zostaje stamtąd wygnany przez Czechów. Po śmierci tego polskiego króla najeżdża w 1038 r. w wyjątkowo barbarzyński sposób nasze ziemie książę czeski Brzetysław; to najbardziej niszczący najazd w historii Polski przed Potopem i przed II wojną światową. To był pierwszy z trzech potopów, jakie dotknęły Polskę. Ale Brzetysław tu nie został; wiedział, że tutaj Czech nie zrobi. Widać coś jednak przeszkadzało w przełamaniu tej bariery i stworzeniu jednego państwa Słowian, choćby zachodnich. A połączenie się ze wschodnimi Słowianami – no, to sprawa jeszcze trudniejsza w związku z różnym wyborem źródeł chrześcijaństwa. To ma kapitalne znaczenie, że Polacy, Czesi, Węgrzy (rzecz jasna nie Słowianie) wybierają w tej części Europy chrześcijaństwo ze źródła rzymskiego. A książę kijowski Włodzimierz Wielki wybiera, w 988 r., 22 lata po Mieszku, chrześcijaństwo z Bizancjum.
– Wtedy jeszcze, dodajmy, nie było jednak wyraźnego podziału, jak teraz, między katolicyzmem a prawosławiem; nikt nie miał świadomości, że za kilkadziesiąt lat dojdzie do prawdziwego rozłamu między Kościołem wschodnim i zachodnim.
PROF. ANDRZEJ NOWAK: – Kronikarz ruski, który opisuje ten akt wyboru, stwierdza, że Włodzimierz zastanawiał się – z Zachodu czy ze Wschodu? – więc jakąś różnicę dostrzegał… Kronikarz stwierdza, że władcy bardzo się podobał niesłychanie bogaty obrządek bizantyński. A więc były elementy kultury, nie tylko polityki, związane z wyborem źródła chrześcijaństwa, widoczne już wtedy, które potem stopniowo będą pogłębiały podział między wschodnim odłamem chrześcijaństwa a zachodnim i w związku z tym między wschodnimi Słowianami a zachodnimi, w tym Polską.
– Bolesław Chrobry chciał zbudować Królestwo Chrześcijańskich Słowian, chciał być kontynuatorem zamierzeń wcześnie zmarłego Ottona III. Tworzył swe koncepcje na bazie europejskiego chrześcijańskiego uniwersalizmu.
PROF. ANDRZEJ NOWAK: – To jest wspaniała idea ottońska, której współtwórcą i współwykonawcą był Bolesław. Współinicjatorem był na pewno św. Wojciech – jeszcze za swojego życia bliski rzeczywiście przyjaciel młodziutkiego cesarza Ottona III. Ta idea opierała się nie na antagonizowaniu porządku europejskiego, nie na przeciwstawianiu sobie słowiańskiego filaru i królestwa niemieckiego, tylko na ich równym obok siebie funkcjonowaniu w ramach uniwersalnego cesarstwa składającego się z czterech równoważnych części: Galii, Italii, Germanii i Sclavinii, czyli Słowiańszczyzny.
– Zaznaczmy od razu, że jednoczyć miał nie język niemiecki na przykład, tylko po prostu idea chrześcijańska.
PROF. ANDRZEJ NOWAK: – Ależ oczywiście, to miała być uniwersalna konstrukcja. Jednakże w XI, w XII w. i trochę później zacznie się umacniać grupa tych władców i możnych niemieckich, którzy inaczej interpretowali ideę ottońską: owszem, cesarstwo jest uniwersalne, ale w cesarstwie mają samodzielnie rządzić królowie niemieccy, po prostu Niemcy. Z tym że te dwie interpretacje: uniwersalna oraz partykularna (hegemonii niemieckiej) ścierały się ze sobą także w samych elitach cesarstwa. Niemało było takich, którzy kontynuowali myśl ottońską, tę, w której było ważne miejsce obok Niemiec – dla Polski i dla tej zachodniej Słowiańszczyzny.
– Dodajmy, że to było nawet miejsce militarne, bo przecież wówczas cesarstwo korzystało ze współpracy wojskowej z Chrobrym.
PROF. ANDRZEJ NOWAK: – Przykładem tego niech będzie fakt, że w 1018 r., zaraz po gigantycznej wojnie, zresztą wygranej przez Bolesława Chrobrego, cesarz niemiecki dał polskiemu władcy posiłki w sile 500 rycerzy na wyprawę do Kijowa. To wówczas nie była symboliczna pomoc, tylko poważna siła militarna. Z podbitego Kijowa Bolesław śle listy i do cesarza Henryka II, i do cesarza Bazylego w Bizancjum. Dla Henryka pozyskanie polskiego władcy jako sojusznika, zwłaszcza po przegranej przez niego wojnie z Chrobrym, było ważnym elementem rozgrywki o to, kto jest ważniejszym z cesarzy: Henryk czy Bazyli. Polska odgrywała tu kluczową rolę kraju środka pomiędzy dwoma imperiami.
– Polska chyba w tym momencie historycznym staje się po raz pierwszy podstawowym elementem zachowania równowagi w Europie? Właśnie silna Polska od tego czasu była zawsze niezbędnym elementem stabilizującym tę część naszego kontynentu. Musiała być silna, bo stawała się państwem buforowym dla obu imperiów…
PROF. ANDRZEJ NOWAK: – To jest zadanie, można powiedzieć, geopolityczne, które świta już w umysłach pierwszych władców Polski. Znakomicie przygotowuje się do tego zadania Mieszko; rozprostowuje powoli swoje plecy w rozmowach z władcami cesarstwa, a potem jego syn Bolesław Chrobry już nie musi przed nikim schylać głowy, jest suwerennym władcą, koronuje się w końcu na króla i broni tej suwerenności dla całego pasa między Wschodem a Zachodem.
– Czy Chrobry nie chciał uczynić swego państwa równorzędnym Zachodowi? Czy to było w ogóle realne myślenie: stać się władcą równorzędnym zachodnim – nie tyle samemu cesarzowi, co potężnym książętom, grafom?
PROF. ANDRZEJ NOWAK: – Myślę, że żaden z władców Polski tego okresu średniowiecznego nie traktował Królestwa Polskiego, królestwa od roku 1025, od czasu koronacji Bolesława Chrobrego, jako państwa równorzędnego wobec cesarstwa jako całości. Cesarstwo było jedno, chrześcijańskie – z nim Polska się związała, ale do niego nie weszła w momencie chrztu.
– Zresztą ono przez długi czas nazywało się naprawdę Święte Cesarstwo Rzymskie, później dopiero dodano: Narodu Niemieckiego.
PROF. ANDRZEJ NOWAK: – Tak, to była ewolucja, dopiero w XV w. nazywa się Świętym Cesarstwem Rzymskim Narodu Niemieckiego, natomiast utarła się ta tradycja, że tron cesarski przechodzi zawsze do rąk króla niemieckiego, a więc najpierw trzeba było zostać królem niemieckim, żeby móc zostać cesarzem. Były dwie możliwe ścieżki współistnienia z cesarstwem. Jedną poszły Czechy – weszły po prostu do cesarstwa, stały się jego częścią. Częścią, która z trudem wybijała się na suwerenność i jakby łatwiej akceptowała swoje podporządkowanie temu systemowi władzy, w którym nad królem, czy, częściej, księciem czeskim był król niemiecki. Natomiast polska droga wyglądała inaczej: to była droga sąsiadowania z cesarstwem, to była droga czasem przymierza, zawsze szacunku, ale kiedy cesarstwo przekraczało swoimi ambicjami granice uniwersalizmu i posuwało się w stronę hegemonii niemieckiej, wtedy – obrona. Obrona suwerenności. Szczególnie ciekawy moment, ciekawe zdarzenie odnotowano w czasach Bolesława Krzywoustego, już pod koniec jego panowania, w 1035 r. Siedział on przy stole naprzeciw władcy niemieckiego, co wielu historyków interpretuje w ten sposób, że, siedząc naprzeciwko cesarza, nasz książę nie był traktowany jako jeden z jego zależnych sojuszników. Natomiast tuż obok cesarza siedział władca czeski i czeski kronikarz, który to opisuje, uważa ten fakt za wielkie wyróżnienie. Ja myślę, że interpretacja powinna być zupełnie inna: kiedy siedzimy naprzeciw kogoś, to znaczy, że mamy godność równorzędnego partnera, jeśli nie równorzędnego w sensie prestiżu cesarstwa, to kogoś, z kim trzeba rozmawiać, wysłuchać jego zdania, a nie postawić go obok siebie jako ozdobę swojego dworu. Polska nigdy nie dała się zredukować do roli ozdoby dworu cesarstwa, była partnerem cesarstwa, jeśli w cesarzach znajdowała rozumnych partnerów. Tak było w czasach Ottona, kilkakrotnie później były jeszcze podobne sytuacje. Ale kiedy cesarz chciał Polskę rzucić na kolana, wtedy Polska się broniła, wtedy Polska nie przyjmowała tej „czeskiej” pozycji podporządkowania.
– Początki Polski – napisałeś o nich potężny tom, dużo o nich teraz mówimy, ale chyba słusznie, bowiem one były kluczem do tego, co potem przez wieki będzie się działo. Początki, można powiedzieć, ustawiały państwo i jego charakter na całe przyszłe stulecia.
PROF. ANDRZEJ NOWAK:
– Myślę, że jeśli odwołujemy się do tej pierwszej epoki w naszych dziejach, to najprostszym uzasadnieniem jej decydującego znaczenia jest fakt, że gdyby jej nie było, nie byłoby też wszystkich następnych. Jeśli ktoś mówi, że jest jakaś ważniejsza epoka od początku dziejów Polski, to niech spróbuje udowodnić, że byłaby Polska, gdyby nie te pierwsze 250 lat.
– Może byłaby, ale jaka? Dajesz piękny przykład w pewnym momencie swego dzieła, z czego zrodziła się Moskwa, księstwo moskiewskie, tamtejsza władza, tamtejsza państwowość, a z czego zrodziła się Polska i czym to skutkuje do dzisiejszego dnia. Przypomniał to w czasie promującego „Dzieje Polski” spotkania w Łagiewnikach wybitny znawca tej epoki prof. Krzysztof Ożóg. Pozwól, że go tu zacytuję: Jest to fragment niezwykły, dla mnie, który zna te kwestie, jest wręcz błyskotliwy. Pokazuje, na czym została zbudowana Moskwa. Kniaź Jurij Dołgoruki zagarnął faktorię handlową kupca Kuczki nad rzeką Moskwą, zabijając go, jego córkę żeniąc z własnym synem Andrzejem Bogolubskim i zagarniając terytoria sąsiadujące. Jego syn zniszczył Kijów, następnie wprowadził samodzierżawie, niszcząc wszystkie relacje, które były zbudowane przez poprzednie pokolenia, instytucje, które gwarantowały podmiotowość społeczeństwa, podmiotowość poddanych. A więc: zbrodnia czy morderstwo, grabież, samodzierżawie – oto, co tworzy podstawę, na której została zbudowana Moskwa i jej potęga.
PROF. ANDRZEJ NOWAK: – Najcelniej zinterpretował sens takich a nie innych początków Polski pierwszy polski kronikarz i pierwszy polski pisarz, Mistrz Wincenty nazwany później Kadłubkiem. On jakby ułożył nam te początki w głowie i to pozostało nam jako sens polskiej tożsamości. Ustalił, co jest najważniejsze: po pierwsze związek z chrześcijaństwem, czyli chrzest. Ale z tego związku z chrześcijaństwem zachodnim, łacińskim, wynika zaraz następna, już szczególna cecha: wolność, podkreślenie godności każdego człowieka, której elementem jest wolność. I na to kładzie nacisk Mistrz Wincenty w swojej interpretacji pierwszych wieków historii Polski. Co ciekawe, inaczej niż wielu innych kronikarzy tego czasu, nie szuka korzeni Polski w raju czy w Troi starożytnej, ale zaczyna je znacznie później: od Kraka. Można powiedzieć: jeszcze jedna bajka. Nie! Abstrahując od tego, że są inne źródła, wcześniejsze, opisujące potężnego księcia „siedzącego w Wiślech” gdzieś w końcu IX w., który był zapewne owym Krakiem, to najważniejsze jest to, że dla Mistrza Wincentego początek Polski wiąże się z ustanowieniem władzy (Kraka właśnie) na zasadzie prawa i umowy, która obowiązuje nie tylko samych poddanych, ale ma łączyć władcę i jego lud. Jeśli władca naruszy prawo, staje się odpowiedzialny przed ludem, który zatwierdza jego wybór, zatwierdza jego władzę. Krak to nie despota rządzący niewolnikami; jest władca i są, jak byśmy dziś powiedzieli, obywatele. Potem ta piękna wizja, która wydaje się idealistyczna, może nawet jakaś nierealna, znajduje potwierdzenie w realnych wydarzeniach pierwszych wieków historii Polski.
– Masz tu zapewne na myśli głównie konsekwencje sporu Bolesława Szczodrego ze św. Stanisławem ze Szczepanowa?
PROF. ANDRZEJ NOWAK: – Tak jest. Św. Stanisław rzeczywiście jest obok św. Wojciecha patronem naszej wolności, wolności obywatelskiej, mówiąc współczesnym językiem. Król Bolesław Szczodry, bardzo zdolny król, kontynuator tej wielkiej idei równowagi geopolitycznej w Europie, opartej na silnym środku, którego fundamentem jest Polska, owładnięty zostaje wizją potęgi i przekracza granice swej władzy. Zaczął traktować swoich poddanych jak niewolników, traktować ich niegodnie, pozbawiać elementarnej wolności. I dochodzi do sprzeciwu, który wspiera moralnie biskup krakowski, św. Stanisław. Jest to zderzenie racji: racji wielkości państwa, jego potęgi na arenie międzynarodowej, z racją praw obywateli. Czy obywatele w każdej sytuacji muszą podporządkować się każdemu rozkazowi władcy? Św. Stanisław pokazuje, że są granice władzy, nawet własnej, rodzimej władzy. Niektórzy do dzisiaj to krytykują. Mówią: to jest początek warcholstwa polskiego, to jest początek tego nierozumnego ograniczania ambitnego władcy. Ale to nie jest moja interpretacja – od razu to powiem. Ja nie podzielam tego poglądu.
– Przypadek św. Stanisława zresztą nie jest całkowicie odosobniony w ówczesnej Europie, np. w Anglii też dochodzi do zabójstwa biskupa…
PROF. ANDRZEJ NOWAK: – Z tym że podobne konsekwencje miał tylko przypadek, niemal analogiczny, choć trochę późniejszy, arcybiskupa Canterbury Tomasza Becketa, zabitego w 1170 r. na rozkaz króla Henryka II. Bo i w Anglii, i w Polsce, w dwóch bardzo różnych sytuacjach geopolitycznych, tworzy się podobna pod pewnymi względami cywilizacja wolności obywatelskiej. To jest niesłychanie ciekawe zjawisko: ten wspólny początek, na który zwróciłeś uwagę. Oczywiście, rozwija się to w szczegółach troszkę inaczej. U nas już to widać zaraz po śmierci św. Stanisława, w czasach Władysława Hermana, kiedy wznawia się starsza zapewne od państwa polskiego instytucja wieców, ale wieców, na których podejmuje się już bardzo – powiedziałbym – odpowiedzialnie decyzje polityczne, uzupełniające władzę księcia. Już nie sam książę decyduje o tym, jaki będzie najważniejszy wybór polityczny. Na wiecu władca uzyskał np. zatwierdzenie swojego planu ożenku z siostrą cesarza Henryka IV – ważna decyzja polityczna. Potem na wiecu ci, którzy czują się prześladowani przez opresywną politykę Sieciecha, głównego magnata na dworze Władysława Hermana, odwołują się znowu do spotkania ogólnonarodowego. Najpierw taki wiec odbywa się we Wrocławiu, potem na zjeździe rycerstwa całego kraju, już na polu bitewnym, gdzie ma się zetrzeć to rycerstwo z siłami Sieciecha. I tam znów rozstrzygają się kwestie obrony wolności obywateli przed nadużyciami albo samego władcy, albo jego – nazwijmy to tak – pierwszego ministra. Władza nie raz przekracza – wiemy to dobrze – swoje uprawnienia. Z początków naszej historii, zwłaszcza z tekstów Mistrza Wincentego, wynika zachęta dla nas wszystkich, żebyśmy się bronili przed nadużyciami władzy, przed złą władzą. Że zły władca, ten, który próbuje nas traktować jak niewolników, ogłupić, pozbawić nas godności przez kłamstwa albo przez oszustwa finansowe, taki godzien jest potępienia. O oszustwach finansowych też mówi np. Mistrz Wincenty i nasza historia choćby z czasów Mieszka III Starego, który lubił łupić swoich poddanych, co się im rzecz jasna niespecjalnie podobało.
– Mieszko III specjalizował się w „produkcji” pieniądza.
PROF. ANDRZEJ NOWAK: – Marnej wartości. I Polacy nie dali sobie chodzić po głowie, tylko zdecydowali się na opór, do którego nasza historia zachęca. Nie możemy dać się pozbawić godności przez złą władzę. Nie jesteśmy wychowani w takim duchu, jak niektóre inne narody, które każdą władzę szanują bezgranicznie tylko dlatego, że jest władzą.
– Taki jednak pogląd usiłują nam utrwalić obecnie w Polsce rządzący, którzy uznają każdą krytykę pod swoim adresem, a już prezydent w szczególności, za niedopuszczalną i nieetyczną. No cóż, widocznie wychodzą ze średniowiecznego założenia, że władza pochodzi od Boga. Wówczas wszakże rozumiano przez to władzę królewską…
Rozmawiał: Leszek Sosnowski
Najnowsza książka profesora Nowaka!
Pierwszy tom pomnikowych „Dziejów Polski”, wydanych pod Patronatem Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność”, napisanych przez wybitnego historyka z Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Akademii Nauk prof. Andrzeja Nowaka. Obejmuje okres od początków państwa polskiego do 1202 r. (śmierć Mieszka III Starego). Jest on częścią zaplanowanej na sześć tomów monumentalnej panoramy dziejów naszego narodu, od jego czasów najdawniejszych aż do współczesnych. Osoba autora gwarantuje publikację na najwyższym poziomie naukowym i literackim, napisaną właściwym dla prof. Nowaka pięknym, a jednocześnie przystępnym językiem. Jest to też jedna z niewielu na naszym rynku książkowym niezakłamanych historii Polski, wolna od cenzury i politycznej poprawności, za to przesiąknięta duchem miłości do Ojczyzny i jej dziejów.
Co rok będzie się ukazywał kolejny z sześciu tomów opracowania. Dopracowana szata graficzna, najwyższa jakość edytorska!
Tom 1 Skąd nasz ród (do roku 1202) – premiera maj 2014
Tom 2 Królestwo zwycięskiego orła (1202–1492)
Tom 3 Rzeczpospolita – wyzwania wolności (1492–1733)
Tom 4 Imperia i niepodległość (1733–1864)
Tom 5 Walka o II Rzeczpospolitą (1864–1945)
Tom 6 Zmęczenie i powstawanie (1945–2019)
„Dzieje Polski” t. 1 do 1202 r. „Skąd nasz ród?” prof. Andrzej Nowak, wydawnictwo Biały
Kruk, 384 str., 19,5 x 24 cm, twarda lakierowana oprawa, złocenia.
(195)