To jest bardzo ciekawe, że Jaruzelski interesował się każdym kapłanem, który w późniejszym czasie został zamordowany przez „nieznanych sprawców” z SB (a może to są ślady wojskowe???) – napisał prof. Sławomir Cenckiewicz, publikując charakterystykę ks. Sylwestra Zycha, którą kierownictwo GZP LWP przedstawiło gen. Wojciechowi Jaruzelskiemu.
W nocy 11 lipca 1989 jego zwłoki zostały znalezione przy dworcu PKS w Krynicy Morskiej. Zwłoki były ubrane inaczej niż ksiądz przed zaginięciem. W trakcie autopsji na ciele zostały zidentyfikowane liczne obrażenia, w tym pręgi z tyłu głowy, być może spowodowane uderzeniami pałki.
Po rozpoznaniu zwłok, pracownik TVP w Gdańsku, Witold Gołębiowski, dostał osobiste polecenie Jerzego Urbana, aby udać się do Krynicy Morskiej i nakręcić reportaż „o księdzu, który się zapił na śmierć” oraz nagrać wypowiedzi świadków.
Komunistyczna propaganda przedstawia księdza w jak najgorszym świetle. W reportażu jako rzekomi świadkowie wypowiadają się pracownicy klubu „Riviera”. Twierdzą, że w nocy zabójstwa podali księdzu, wraz z jakimś współtowarzyszem, po 10 stugramowych drinków na osobę. Według wersji przedstawionej przez władze PRL, ksiądz po wypiciu litra wódki opuścił lokal i zmarł kilkaset metrów dalej. W klubie oprócz trójki pracowników wypowiadającej się w reportażu nikt nie zauważył obecności księdza Zycha. Mężczyzny, który rzekomo towarzyszył księdzu w klubie, nigdy nie przesłuchano.
15 września 1989 prokuratura prowadząca śledztwo w sprawie śmierci zwróciła się do ministra spraw wewnętrznych o dostarczenie założonej księdzu teczki. Trzy dni później ministerstwo powołało komisję do zniszczenia owej teczki, a prokuraturze odpowiedziało, że ksiądz nigdy nie był obiektem inwigilacji służb. Śledztwo prokuratorskie zostaje umorzone w 1993 roku.
(6116)