Rok ma trzynaście miesięcy. A czasem nawet czternaście. Dla milionowej rzeszy urzędników. Kryzys im nie straszny. Właśnie trwa wypłacanie trzynastej pensji, która kosztuje budżet państwa ponad 5 mld złotych.
Trzynastki miały w przeszłości zrekompensować zbyt niskie płace. Teraz, jak pokazują wyliczenia, wynagrodzenie w sektorze państwowym jest wyższe od tego w prywatnym o niemal 743 złote.
[quote]– Powinniśmy skończyć z tą fikcją. Dziś trzynastka to stały element pensji. Wypłacana jest bez względu na osiągnięcia pracownika. Tymczasem powinna być premią, nagrodą za dobrą pracę/quote]
– mówi Andrzej Sadowski z Centrum im. Adama Smitha.
Rząd planował redukcję trzynastek, ale w przeciwieństwie do innych cięć dość szybko się z tego wycofał.
– Tak radykalne obniżenie zarobków nie pozostałoby bez negatywnych skutków na efekty pracy podległych mi pracowników – twierdzi wiceminister skarbu państwa Zdzisław Gawlik w rozmowie z „Faktem”.
Trzynastka przepada w dwóch przypadkach: w razie nieusprawiedliwionej nieobecności w pracy trwającej dłużej niż dwa dni albo wówczas, gdy pracownik stawił się do pracy w stanie nietrzeźwym.
Urzędy mają czas na wypłatę trzynastek do końca marca.
Dyrektorzy szkół, korzystając z pieniędzy przekazywanych od organów prowadzących, muszą co roku zapewniać nauczycielom średnie płace. Te są naliczane dla każdej z czterech grup awansu zawodowego oddzielnie. W tych samorządach, w których nauczyciele zarabiają mniej, gminy muszą wypłacić w styczniu tzw. czternastkę, czyli wyrównanie do średniej nauczycielskiej płacy.
(43)