Generał Czesław Kiszczak miał przed swoją śmiercią prosić o katolickiego księdza. Według relacji swojej żony, leżąc na łożu śmierci wielokrotnie robił znak krzyża, mówiąc, że umiera. Z księdzem ostatecznie się nie zobaczył. Żona twierdzi, że nie sądziła, iż śmierć jest tak blisko, wobec czego sprowadzenie kapłana odwlekała. Ostatecznie Kiszczak zmarł bez spowiedzi.
„W ostatnich dniach mąż szeptał, że umiera i robił znak krzyża” – mówi żona generała, Maria Kiszczak.
„Kilka dni przed śmiercią mąż chciał zaprosić do domu księdza, chciał przyjąć ostatnie namaszczenie. Odkładałam to, bo nie sądziłam, że śmierć będzie tak blisko… Nie zdążyłam…” – dodaje.
„Od kilku dni szeptał do mnie, że umiera, i robił wtedy znak krzyża. Mąż dobrze żył z Kościołem, czytał Pismo Święte” – twierdzi Kiszczakowa.
źródło: Fronda / Super Express
(173)