W 2010 r. Bronisław Komorowski postanowił uczcić bolszewickich żołnierzy, którzy nieśli wolność najpierw proletariatowi uciśnionemu przez „pańską Polskę”. A potem chcieli ją zanieść proletariatowi od Berlina po Lizbonę – przypomina Stanisław Janecki na łamach wPolityce.pl.
Cała sytuacja umieszczona była w pewnym kontekście. Działo się to zaledwie cztery miesiące po katastrofie smoleńskiej, kiedy to ,,Gazeta Wyborcza” lansowała ideę pojednania z Rosją. Inicjatywa Bronisława Komorowskiego wychodziła temu naprzeciw. Chciał uczcić zwykłych bolszewików, którzy polegli pod Ossowem 14 i 15 sierpnia 1920 roku.
Komorowski miał wsparcie byłego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. Z kolei do palenia zniczy czerwonoarmistom zachęcały liczne autorytety: Wisława Szymborska, Andrzej Wajda, Wisława Szymborska, Agnieszka Holland, Adam Michnik…
Tymczasem to ,,prosty bolszewicki żołnierz” dopuszczał się potwornych zbrodni po wkroczeniu na terytoria Rzeczypospolitej. To również rękoma ,,prostych bolszewickich żołnierzy” w następnym dziesięcioleciu dokonano zbrodni zwanej Operacją Polską, której liczba ofiar jest szacowana na 100-200 tys. Polaków. O nich prezydent Komorowski nie pamiętał…
Pomysł, żeby w 90. rocznicę Bitwy Warszawskiej i w Święto Wojska Polskiego czcić bolszewickich żołnierzy był tak kuriozalny, że po prostu nie mieścił się w głowie. Bronisławowi Komorowskiemu i jego nadwornemu historykowi Tomaszowi Nałęczowi pomysł się zmieścił
Ostatecznie do uhonorowania bolszewików nie doszło 14 i 15 sierpnia. Polacy pamiętali zbyt dobrze, czym naprawdę była napaść bolszewicka i liczne protesty uniemożliwiły zamiary prezydenta. Pomnik odsłonięto 2 listopada 2010, a głowę państwa reprezentował Nałęcz.
(4062)