To on był odpowiedzialny za brutalne pacyfikowanie powstańczej Warszawy. Heinrich Friedrich Reinefarth nigdy nie poniósł za to kary. Co więcej, po II wojnie światowej świetnie sobie radził w Niemczech.
Reinefarth przed wybuchem wojny skończył studia prawnicze i rozpoczął nawet pracę w zawodzie. Już w 1932 roku wstąpił do NSDAP, a kilka miesięcy później także do SS. W czasie wojny robił szybką karierę. Walczył w kampanii wrześniowej przeciwko Polsce, a potem został przerzucony do Francji. Otrzymał kilka znaczących w III Rzeszy odznaczeń. Przeszedł do rezerwy, ale w 1941 wrócił do czynnej służby. Przez sztab Główny Inspektora SS w Protektoracie Czech i Moraw oraz Główny Urząd Policji Porządkowej SS trafił do Kraju Warty na terenach okupowanej Polski. Po wybuchu powstania warszawskiego dostał nowe rozkazy.
Jego zadaniem było otrzymanie oddziału wojskowego złożonego z 16 kompanii policji i przybycie do Warszawy. W polskiej stolicy szybko dołączył ze swoimi żołnierzami do Korpsgruppe von dem Bach, dowodzonej przez gen. Ericha von dem Bacha-Zelewskiego i włączył się w mordowanie ludności cywilnej. Sam raportował w pewnym momencie – po rzezi na Woli – że brakuje już amunicji do rozstrzeliwania. Później ,,kat Warszawy” ze swoim oddziałem polował na powstańców na Powiślu i Czerniakowie. Spekuluje się, że mógł zamordować nawet 100 tysięcy ludzi.
W czasie niemieckiego odwrotu bronił jeszcze twierdzy Kostrzyn, ale z powodu braku amunicji wycofał się i przedarł do Berlina. Tam czekał na niego wyrok śmierci, bowiem nie wykonał rozkazu i nie bronił Kostrzyna do ostatniego żołnierza. Ostatecznie kara nie została wykonana, Reinefarth został w wojsku, a po wojnie też nie narzekał na swój los. Najpierw uniknął jakiejkolwiek kary za swoje wojenne zbrodnie. Polskie władze chciały jego ekstradycji, ale Brytyjczycy i Amerykanie uznali, że przyda się jako świadek w procesach norymberskich. Potem co prawda trafił nawet do aresztu, ale z… braku dowodów zwolniono go.
Już w 1951 roku Reinefarth został wybrany burmistrzem miasta Westerland na wyspie Sylt, które szybko stało się jednym z najważniejszych kurortów zachodnich Niemiec. W 1958 roku został wybrany też do landtagu w Szlezwiku-Holsztynie. Zmarł w 1979 roku.
Kat ludności Warszawy, SS-Gruppenführer Heinz Reinefarth. 1951–1967 burmistrz Westerland, 1958–1967 poseł do Landtagu Szlezwiku-Holsztyna. pic.twitter.com/yvWtfmgVlR
— Stanisław Janecki (@St_Janecki) August 1, 2017
SS-Gruppenführer Heinz Reinefarth jako poseł do landtagu Szlezwiku Holsztyna (1958-1967). pic.twitter.com/BvxexoOGzR
— Stanisław Żerko (@StZerko) July 29, 2017
Dopiero po latach Niemcy przyznali się do błędów. Parlamentarzyści w Szlezwiku-Holsztynie wyrazili w 2014 roku ubolewanie, że zbrodniarz wojenny był posłem landtagu. Jednocześnie poprosili o wybaczenie. Kilka tygodni wcześniej żal wyrazili też mieszkańcy Westerland.
Zawstydzeni pochylamy się nad ofiarami z nadzieją na pojednanie
– brzmi napis na odsłoniętej na budynku ratusza tablicy…
W środku (w ciemnym garniturze) SS-Gruppenführer Heinz Reinefarth, kat Warszawy. Zdjęcie powojenne. pic.twitter.com/aqz71begGs
— Stanisław Żerko (@StZerko) July 29, 2017
Idyllic cottage at Sylt and old member of Landtag in democratic Germany. 20 years before he was responsible for killing 50 000 in Warsaw. pic.twitter.com/K1Ix6OhiPV
— Lukasz Jasina (@luccasj) July 27, 2017
Władze RFN konsekwentnie odmawiały ekstradycji do Polski. https://t.co/vwfPURgFgd
— Leszek Miller (@LeszekMiller) August 1, 2017
(19752)
A gdzie nasze służby ? Trzeba było wysłać agenta, zabić morderce. My non stop gramy wobec „prawa” a tak sie spraw nie załatwia….potem są jęki i ubolewanie….