– Bycie resortowym dzieckiem nie determinuje tego, że ktoś zostanie kanalią. Bycie kanalią to indywidualny wybór, za który samemu się odpowiada – z Maciejem Maroszem, współautorem książki „Resortowe dzieci. Media” specjalnie dla Niezlomni.com rozmawia Mateusz Rawicz.
– Jak narodził się pomysł napisania „Resortowych dzieci”?
– Książka stanowi próbę opisu bardzo negatywnych mechanizmów rządzących w III RP. Za ich obowiązywanie odpowiadają głównie samozwańcze elity III RP ukształtowane w dużej części w PRL uprawiające swoją antypolską działalność pod szyldem demokracji i zwalczające zaciekle każdy przejaw polskości.
[quote]Wytworzyły patologiczny system, w którego uszczelnianie są niezwykle zaangażowane. Media mają tu swoją szczególną rolę – manipulowania informacją, by trwanie systemu nie było zagrożone. By Polacy nie mogli myśleć samodzielnie i docierać do prawdy o marności III RP. Mamy chłonąć tę papkę, które przyrządzają nam media mętnego nurtu i myśleć zgodnie z oczekiwaniami wiodących sił. Opis mechanizmów stawiania na piedestale dzisiejszych wpływowych postaci przez pokazanie korzeni, jakie mają. Korzenie te umożliwiały im znalezienie się w strefie mającej oddziaływanie na resztę społeczeństwa. Nie znamy potomków żołnierzy podziemia niepodległościowego czy ofiar stalinizmu, które by zarządzały wielkimi mediami, były redaktorami naczelnymi popularnych pism albo występowały na wizji największych mediów. [/quote]
– Dlaczego na tak ważną książkę trzeba było czekać ćwierć wieku, jakie upłynęło od 1989 r.?
– Informacje, które ujawnia, dotyczą przecież dość wpływowych obecnie postaci. Ludzie mediów, właściciele stacji, szefowie redakcji, takimi przecież są. A to co zawiera ta książka, miało w ogóle pozostać w ukryciu, by nie podważać ich wizerunków. Twórcy medialnego przekazu w Polsce chcą karmić nas swoimi sfałszowanymi obrazem rzeczywistości sami pozostając nieprzejrzystymi.
Niewielu dziennikarzy zdecydowało się narazić wpływowemu półświatkowi dziennikarskiemu. To oznacza procesy, groźbę doprowadzenia do ruiny finansowej przy udziale sądów, stawanie się z dnia na dzień wrogiem salonu. Nie wszyscy z tych, od których oczekiwać by można dokonania takiego prześwietlenia elit III RP, widzieli jego sens. Przynajmniej po ukazaniu się książki z takim poglądem się ujawniają. Niektórzy, ku mojemu zdumieniu, ignorują potrzebę prezentowania mechanizmów dziedziczenia wpływów w III RP od „zasłużonych” dla PRL przodków. Nawet nie chce mi się wnikać czemu tak uważają.
– Dlaczego książka spotkała się z tak ostrą krytyką?
– Z lewej strony jesteśmy kryminalizowani za to, że w ogóle śmieliśmy się przedstawić fakty, których ujawniania resortowe wnuczęta sobie nie życzyły. To one decydują czego o nich i ich korzeniach mają nie wiedzieć odbiorcy. Świetnie, tylko do tej pory, ci ludzie mediów, na skalę przemysłową fałszujący rzeczywistość, wszyscy urodzili się w 1989 r., ich wcześniejsze życiorysy, ani ich przodków nie istnieją.
Nie rozumiem dlaczego mamy nic o nich nie wiedzieć, nie sprawdzać wiarygodności tych, którzy przemawiają do nas z telewizyjnego okienka. Nie widzę powodów dlaczego mamy siedzieć cicho i łykać ich kłamstwa. Manipulacje to dla nich codzienność. Warunek dalszego bytu. Trwania systemu, którego są elementem. Resortowe dzieci w mediach próbują wbijać Polakom do głów tezę klasyka, że „Polskość to nienormalność”.
– Czy wśród licznych głosów krytykujących książkę były jakieś konstruktywne opinie?
– Tak, poza tym sami widzimy pewne mankamenty pierwszej części pięcioksięgu i nie chcemy ich powielać w kolejnych. Z pewnością czeka nas zadanie płynniejszego odtworzenia sieci powiązań, które rekonstruujemy w każdym z kolejnych tomów. Potrzeba poszperać głębiej, naświetlać problemy z różnych stron, by właściwie odtwarzać systemy prawdziwych zależności między ludźmi wpływowymi i obszarami, które kontrolują.
– Może stwierdzenie, że bycie resortowym dzieckiem zawsze przekłada się na poglądy i postawę tych ludzi jest zbyt daleko idącym uogólnieniem? Może ich poglądy mają inne źródło niż pochodzenie z komunistycznych rodzin?
– Poglądy na rzeczywistość mają różne źródła. To banalna prawda, której książka nie podważa. Stwierdzenie, że istnieje prosta zależność – „jest resortowym dzieckiem, czyli jest świnią” to tylko niewybredny argument, którym posługują się zaciekli krytycy książki.
[quote]Bycie resortowym dzieckiem nie determinuje tego, że ktoś zostanie kanalią. Bycie kanalią to indywidualny wybór, za który samemu się odpowiada. Pokazujemy co innego. Mechanizm dostawania się na szczyty tych, którzy mieli łatwiej. Mieli wpływowe rodziny. Skorzystali z wpływów swoich przodków i dziś kontynuują w pewnym sensie ich dzieło. Nie przedstawiamy przecież tych, którzy mają przodków o nieciekawych biografiach a sami nie poszli w ich ślady. Mówimy o tych, którzy podobnie jak protoplaści, mają alergię na Polskość, patriotyzmem się brzydzą i najchętniej by go prawem zakazali. Podobnie jak wiary katolickiej. Zieją do niej nienawiścią, przy czym mają usta pełne troski o „szerzenie się nienawiści” chcąc obarczyć za nią drugą stronę politycznej barykady”.[/quote]
(326)