Przez długie lata musieli milczeć. Dopiero od niedawna Żołnierze Wyklęci mogą bez obaw ujawnić prawdę o partyzanckiej walce z wrogiem po II wojnie światowej i metodach Urzędu Bezpieczeństwa. To wstrząsające świadectwa okrucieństwa stalinowskich służb.
Józef Wiesław Szymański, żołnierz „Łupaszki”, w rozmowie z miesięcznikiem „Historia Do Rzeczy” wrócił wspomnieniami do czasu, gdy trafił do wiezienia w połowie 1948 roku.
Miałem 17 lat i pięć miesięcy, kiedy usłyszałem, że resztę życia spędzę w więzieniu. To było 21 sierpnia 1948 r. w Wojskowym Sądzie Rejonowym w Szczecinie. Gdyby złapali mnie pół roku później, po skończeniu 18. roku życia, to najprawdopodobniej dostałbym KS (karę śmierci). W śledztwie funkcjonariusze cały czas straszyli mnie, że dostanę „czapę”
– powiedział Szymański dla „Historia Do Rzeczy”.
Żołnierz oddziału Łupaszki nie ukrywa, że funkcjonariusze UB byli bezwzględni, a sadystyczne działania sprawiały im satysfakcje.
Mój kat otwiera szafę i mówi do mnie z uśmiechem: „Wybierz sobie”. A tam wiszą bykowce, pałki drewniane, gumowe…
– zdradził w wywiadzie.
Szymański nie ukrywa, że brał udział w dwóch egzekucjach. W rozmowie z „Historia Do Rzeczy” przypomniał tę trudniejszą.
Moją najtrudniejszą akcją w BOA była egzekucja pewnego wyjątkowo bezwzględnego ubeka i jego żony. To komunistyczne małżeństwo bardzo mocno dało się we znaki mieszkańcom Koszalina.To było w marcu 1948 r., tuż przed naszym aresztowaniem. Miejscem egzekucji była restauracja przy ul. Morskiej w Koszalinie. Ten ubek mieszkał w tym samym budynku, w którym była restauracja. Stał przy kontuarze ze swoją żoną, w środku było tylko kilka osób. Najwyraźniej czuł się bardzo pewnie, ponieważ początkowo myślał, że to jakieś żarty. Nas było trzech. Do ubeckiego małżeństwa podeszli moi starsi o rok, dwa lata koledzy: Zenon Łozicki i Edward Kosieradzki.Obaj zostali niespełna rok później zabici przez UB strzałami w tył głowy. Ja podczas tamtej egzekucji obstawiłem drzwi wejściowe i pilnowałem, żeby nikt nie wychodził z tego lokalu. Koledzy odczytali wyrok śmierci…
– wspominał Szymański.
(5678)