Włoski dziennik ,,Corriere della Sera” opublikował zeznania Polki zgwałconej we Włoszech. – Czy to dopuszczalna praktyka? – pytał na Twitterze dziennikarz Tomasz Łysiak na Twitterze.
Polka mówiła, że wspólnie z chłopakiem siedziała na ręczniku. Palili papierosy i pili napoje bezalkoholowe. Piękny romantyczny wieczór szybko zamienił się w koszmar, kiedy zjawił się jeden napastnik. Najpierw pytał, skąd pochodzi para, a następnie zażądał portfeli i telefonów. Polacy zorientowali się, że cała sytuacja nie może się dobrze skończyć. Wstali, próbując opuścić miejsce, ale chłopak został uderzony w twarz. Upadł, a tymczasem z ciemności wyłonili się kolejni napastnicy. Unieruchomili dziewczynę i rozpoczął się prawdziwy horror. Jeden dusił ją, trzymając za gardło, dwóch trzymało nogi. Polka mówi, że była wyczerpana, ale świadoma. Następnie została zaciągnięta na plażę, gdzie wylano na nią wodę. Dziewczyna jednak udawała, że zemdlała. Tekst włoski jest bardziej szczegółowy, jednak postanowiliśmy oszczędzić czytelnikom szczegółów.
Jeden z aresztowanych:
Jeden ze sprawców Guerlin Butungu na nagranym przez siebie wideo z Facebooka:
W Polsce pojawiają się wątpliwości, czy włoska prasa nie poszła za daleko, publikując takie relacje. To pytanie wiceministrowi sprawiedliwości Patrykowi Jakiemu na Twitterze zadał dziennikarz Tomasz Łysiak:
Zeznania zgwałconej Polki zostały upublicznione we Włoszech. Czy to dopuszczalna praktyka? @PatrykJaki @MSZ_RP https://t.co/4AuLtGAbGv
— Tomasz Łysiak (@TomaszLysiak) 6 września 2017
Polscy internauci zwracają uwagę, że najstarszy napastnik jest przedstawiany niczym celebryta, natomiast nie szanuje się próśb Polki, która prosiła o zachowanie prywatności.
(10354)