Portal informacyjno-historyczny

Prof. Władysław Filar, żołnierz 27. Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK: Walczyliśmy z UPA i z Niemcami, m.in. z dywizją SS „Wiking”

w Bohaterowie/Pamiętamy


Zachęcamy do obserwowania strony na Twitterze

Prof.FilarZ prof. Władysławem Filarem, historykiem wojskowości, żołnierzem 27. Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK, autorem książek o Wołyniu, rozmawia Mateusz Rawicz

 – Ukraińskie ludobójstwo na Wołyniu w 1943 r. zmusiło Polaków do zorganizowania obrony.

– W porozumieniu z Niemcami powstało kilka placówek ochraniających Włodzimierz przed atakami Ukraińców. Nie mogliśmy przyjąć nazwy AK, nazywaliśmy się samoobroną. Powstał też oddział chroniący Polaków ukrywających się na terenie powiatu włodzimierskiego, przywoził ich do Włodzimierza, zwoził z opuszczonych przez Polaków wsi żywność, czuwał nad bezpieczeństwem żniwiarzy.

 – Pan również trafił do konspiracji?

– Tak, ale po tych wszystkich przejściach zachorowałem na mechaniczną żółtaczkę. Kiedy wyzdrowiałem, 14 grudnia 1943 r. otrzymałem rozkaz wyjazdu do Maciejowa, gdzie w niemieckich koszarach stacjonował polski batalion samoobrony, przeniesiony przez Niemców z Włodzimierza. Datę pamiętałem dobrze, bo koleżanka z gimnazjum na pożegnanie dała mi zdjęcie, które miałem przez całą partyzantkę.

 – Jakie zadania pełnił oddział?

– Pełnił służbę przy kolei i służbę wartowniczą w mieście.

 – Pan został skierowany przez przełożonych z konspiracji na funkcję kierownika kancelarii batalionu stacjonującego w Maciejowie.

– Zdawałem sobie sprawę, że tam może być niebezpiecznie, można było nawet zginąć. W batalionie pracowała komórka konspiracyjna, w której byli moi koledzy z gimnazjum i z harcerstwa.

 – Z 20 na 21 stycznia 1944 r. wyprowadziliście batalion z niemieckich koszar.

okladka430
Władysław Filar „Burza” na Wołyniu. Dzieje 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty Armii Krajowej. Studium historyczno-wojskowe

– 20 stycznia, pięć dni po ogłoszeniu mobilizacji sił partyzanckich i samoobrony, dotarł do nas łącznik z Kowla z rozkazem wyprowadzenia batalionu z koszar. Zebraliśmy się z kolegami z konspiracji, nie zastanawialiśmy się, czy się uda, postanowiliśmy wyprowadzić wojsko z koszar. Od razu przystąpiliśmy do pracy, doszliśmy do wniosku, że jeżeli najbliższej nocy nie wyprowadzimy batalionu, to z naszej akcji nic nie wyjdzie i zostaniemy rozstrzelani. Ustaliliśmy plan, podzieliliśmy zadania, jedna grupa miała budzić ludzi na sali, druga wyprowadzała konie z saniami, ładowała broń i żywność na sanie, kolejna grupa miała powiadomić posterunki wartowników i na patrole, które wyszły w pole – nie mogliśmy zostawić swoich kolegów, zostaliby rozstrzelani przez Niemców.

 – Wyprowadzenie batalionu nie byłoby możliwe, gdyby nie wcześniejsza praca formacyjna, którą Pan z kolegami prowadził w oddziale.

– Było nas ośmiu, ale każdy z nas miał swoją grupę konspiracyjną, złożoną z trzech lub pięciu ludzi. Każda grupa prowadziła pracę, na wieczornicach śpiewaliśmy piosenki patriotyczne, były recytowane wiersze Mickiewicza i Słowackiego. Staraliśmy się budzić patriotyzm. Przed Bożym Narodzeniem cały batalion poszedł do spowiedzi i komunii św. To zrobiło ogromne wrażenie na polskiej ludności w Maciejowie. Batalion po wyjściu z koszar, szedł przez Maciejów w niemieckich mundurach, z niemieckimi odznaczeniami i śpiewał “Marsz, marsz Polonia”.

 – Ale i tak zadanie nie było proste ani łatwe.

– Ważną sprawą było oświetlenie. Na noc elektrownia wyłączała prąd, ale tam też byli konspiratorzy, tej nocy elektrownia nie wyłączyła zasilania. Jak Niemcy usnęli, wszedłem do dużej sali, gdzie spali żołnierze, zapaliłem światło, powiedziałem, że jest rozkaz, aby iść walczyć o niepodległość. Nawiązałem do Powstania Styczniowego, bo akurat wypadała rocznica, powiedziałem, że my też, tak jak oni kiedyś, idziemy teraz walczyć o wolność. Poprosiłem, żeby zachowali spokój i ciszę, zabrali wszystkie rzeczy i słuchali wydających rozkazy.

 – Jaka była reakcja?

– Idealna cisza, nikt nie powiedział, że nie idzie. Dziwię się, że to tak łatwo poszło, z tym rozumem, który mam teraz, nie wiem, czy odważyłbym się na taką historię.

wolyn-1939-1944-historia-pamiec-pojednanie.944826.2
Władysław Filar, Wołyń 1939-1944. Historia pamięć pojednanie

– Dlaczego?

– Niech Pan sobie wyobrazi: trzaskający mróz w granicach -20 stopni, duży śnieg, a ja nie mogę nic powiedzieć tym żołnierzom – gdzie pójdą, gdzie będą spać – bo sam wiedziałem tylko, że musimy iść na koncentrację wyznaczoną na południe od Kowla. W batalionie był jeden folksdojcz, fryzjer, wtyczka Niemców w batalionie. Ale nawet jeżeli donosił, to nie mieli kim nas zatrzymać. Garnizon niemiecki liczył około 100 osób, mieszkali w oddzielnych budynkach, chroniły ich przed nami bunkry, jak wychodziliśmy z koszar, Niemcy się nie obudzili. Wydaje mi się, że Niemcy przewidywali, że będą z nami kłopoty, dwa dni wcześniej przybył do Maciejowa batalion litewski. Niemcy uważali, że polski batalion nie będzie walczył przeciwko Sowietom, którzy już przekroczyli dawną granicę Polski, więc prawdopodobnie chcieli nas rozbroić, korzystając z pomocy litewskiego batalionu. Czterech austriackich żandarmów, którzy mieszkali z nami i nas pilnowali, rozbroiliśmy i zamknęliśmy w areszcie. Chcieliśmy tak zamknąć folksdojcza, ale błagał nas, żebyśmy go zabrali ze sobą. Zgodziliśmy się, ale uciekł nam, kiedy zbliżaliśmy się do Kowla. Przed wyjściem z koszar musieliśmy załadować broń i sprzęt, kiedy byliśmy już gotowi, czekaliśmy na nasz patrol wysłany w teren, który nie wiedział, że wychodzimy z koszar. Dowodził nim niemiecki podoficer, a reszta patrolu składała się z naszych kolegów. Musieliśmy ich zabrać, kiedy wrócili, Niemca rozbroiliśmy, a koledzy ruszyli z nami. Kolumną dowodziło nas czterech, ja, Świąder, Jankowski i Irzykowski. Kolumna była długa, trudno było wszystkich upilnować. Kiedy zrobiło się jasno, zobaczyłem, że w jednych saniach siedzą pijani koledzy. Okazało się, że znaleźli w zapasach żywnościowych beczułkę z wódką. Przestraszyliśmy się, że inni również zaczną pić i nie upilnujemy ich, więc wylaliśmy wódkę. Przy linii kolejowej Kowel–Włodzimierz minął na pociąg Niemców jadących od strony Kowla. Zatrzymaliśmy się, bo myśleliśmy, że nas gonią i że już trzeba będzie walczyć, ale nie zwrócili na nas uwagi i pojechali dalej. Naszym punktem zbornym była miejscowość Suszybaba, niedaleko Kopiczowa, gdzie czekał na nas dowódca – major, pseudonim “Kowal”. Po śniadaniu i Mszy św., złożyliśmy przysięgę. 28 stycznia na odprawie wszystkich dowódców batalionów i kompanii w Suszybabie, pułkownik Głąbiński, komendant okręgu, ogłosił powstanie dywizji. Batalion, który przyprowadziłem z kolegami, rozdzielono do różnych kompanii.

– Gdzie Pan został przydzielony?

przebrae-bastion-polskiej-samoobrony-na-woyniu_98331
Władysław Filar, Przebraże bastion polskiej samoobrony na Wołyniu

– Do 1. batalionu 3. kompanii, gdzie dowódcą był porucznik “Jur”. Byłem jego pomocnikiem, pisałem rozkazy, odczytywałem je przed kompanią. Nasza kompania została wysłana na najdalej wysuniętą placówkę do Czerniejowa, położoną najbliżej tzw. Świnerzyńskiej Siczy, obozu UPA, gdzie mieściła się szkoła podoficerska, magazyny, warsztaty. Prowadziliśmy patrole rozpoznawcze, sprawdzaliśmy, co się dzieje w lasach. Trzeba było też strzelać do oddziałów UPA i sił niemieckich. Najtrudniejszy był chrzest bojowy, później już się przyzwyczaiłem do świstu kul.

 – Brał Pan udział w ataku na Sicz Świnerzyńską, gdzie stacjonowała część oddziałów okręgu północnego UPA?

– Tak, rozbiliśmy wtedy UPA. Na moich oczach zginął mój dowódca. Uczestniczyłem również w zniszczeniu garnizonu UPA w Zapolu, na północ od Lubomla. Prowadziliśmy walkę, ale nie mordowaliśmy ludności cywilnej. Rozkaz z kwietnia 1944 r. wydany przez komendanta AK mówił, że nie wolno zabijać dzieci, kobiet i starców. Walczyliśmy z UPA. Znamienne jest pismo komendanta Okręgu AK Banacha, który wyraźnie potępił ataki na cywilnych Ukraińców. Nasza dywizja sformowała się w dwóch miejscach, na południe od Kowla i na północ od Włodzimierza. Zajęliśmy obszar dwóch powiatów, Niemców nie było na tym terenie, czasem przenikały oddziały UPA. Dołączyła do nas ludność z miasta, bo nie chcieli wyjeżdżać na roboty do Niemiec. Na terenie, gdzie działaliśmy, ludność osiedlała się w wioskach, wybierano sołtysów, działały młyny, rzeźnie, jednym słowem toczyło się normalne życie. Kiedy wyruszyliśmy na zachód, musieliśmy tych ludzi tam zostawić.

 – Jak zachowywali się zwykli Ukraińcy?

– Większość majątku, który został po zamordowanych przez UPA Żydach, przejęli miejscowi Ukraińcy, dlatego szli mordować Polaków, czuli się bezkarni, widzieli możliwość przejęcia ziemi i ich majątku za darmo. Sprawami zbrodni dokonanych przez Ukraińców powinni zajmować się nie tylko historycy, ale również socjologowie, którzy powinni wyjaśnić, jakie było ich podłoże i dlaczego do nich doszło.

 – Natknął się Pan w czasie walk na Wołyniu na dowódcę UPA, Petro Olejnyka, pseudonim “Enej”?

– Nie, to był dowódca okręgu południowego UPA, a my działaliśmy w okręgu północnym. Był to jeden z głównych dowódców UPA, prawdopodobnie lekarz, barbarzyńsko rozprawiał się z Polakami, własnoręcznie wykonywał wyroki, odcinał głowy. My walczyliśmy z okręgiem północnym OW “Turif”, dowodzonym przez “Kłyma Sawura”, który miał główne siły w lasach koło Kowla, miał również swoje garnizony w Lasach Świnerzyńskich, w lasach na południe od Lubomla i na północ od Włodzimierza.

 – 27. WDP AK walczyła nie tylko z UPA, również z Wehrmachtem i Waffen SS “Wiking”…

– Z Wehrmachtem mieliśmy wiele starć, z oddziałami 5. Dywizji Pancernej SS “Wiking” walczyliśmy w okolicach Sztunia, Czmykosu i Zaglinek. Dopiero później, z dokumentów, dowiedziałem się, że to były oddziały SS “Wiking”.

okładka2
Władysław Filar, Wołyń-Lublin-Warszawa. Wspomnienia żołnierza 27. Wołyńskiej Dywizji Piechoty Armii Krajowej

źródło: „Nasza Polska”

(801)

Chcesz podzielić się z Czytelnikami portalu swoim tekstem? Wyślij go nam lub dowiedz się, jak założyć bloga na stronie.
Kontakt: niezlomni.com(at)gmail.com. W sierpniu czytało nas blisko milion osób!
Dołącz, porozmawiaj, wyraź swoją opinię. Grupa sympatyków strony Niezlomni.com

Redakcja serwisu Niezłomni.com nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zawartych w komentarzach użytkowników. Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu.
Jednocześnie informujemy, że komentarze wulgarne oraz wyrażające groźby będą usuwane.
Ładowanie komentarzy Facebooka ...

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

*

Korzystając z formularza, zgadzam się z polityką prywatności portalu

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.

Idź na górę