Traumatyczna historia Kazimiery Szczuki i jej ojca. Zderzenie dwóch światów: potomków polskiej szlachty i feministycznych ekstremów [film]

w Filmy


Zachęcamy do obserwowania strony na Twitterze

stanislaw-szczukaPouczająca filmowkazimiera-szczukaa historia Kazimiery Szczuki i jej nieżyjącego już jej ojca Stanisława. Autor zderza ze sobą dwa światy ekstremizm feministyczny („Takie poglądy są poglądami ekstremistycznymi i powinny być wykluczone z normalnej debaty. (…) skońćzyło się dyskutowanie. Są takie osoby, z którymi można rozmawiać, są takie, które można wykluczyć. (…) Po to, żeby można było dobrze zorganizować społeczeństwo, niektórych z niego trzeba wykluczyć” – wypowiedź Kingi Dunin z filmu) oraz świat dawnej szlachty, której spadkobiercą do końca życia czuł się Stanisław Szczuka. O czym w ujmujący sposób mówi podczas filmu.

Warto w tym miejscu przytoczyć fragmenty wywiadu, którego Kazimiera Szczuka udzieliła Wysokim Obcasom. Mówiła wtedy o swoim ojcu:

– Jak myślisz, to poczucie gorszości kobiet wzięło się z domu?
KAZIMIERA SZCZUKA: – Oj, u mnie w domu było okropnie. Jestem chora, kiedy o tym mówię.
Konflikty, awantury, totalne niedopasowanie rodziców. Pamiętam, jak ojciec mówił: „Dzieci, nie małpujcie tej dziczy”. Do dziś nie wiem, jaką dzicz miał na myśli. Prawdopodobnie chodziło o to, że wszystkiemu jesteśmy winne my, nieletnie sprawczynie chaosu.

Moja siostra Marysia pierwsza z nas zaczęła się interesować psychoterapią. Dzięki niej rozumiem, że tych rzeczy nie powinno się ukrywać.

Przykro jest kalać własne gniazdo, ale naprawdę byłam wychowywana w dość piekielnym domu. Mama, lekarka, pracowała na dwa etaty. Była bardzo dzielna. Ale jako kobieta – upodlona.

– W jakim sensie? Zaharowana?
KAZIMIERA SZCZUKA: – Też, chociaż na ogół wspierała ją gosposia. Po prostu mama nie była przez ojca szanowana.
Mój ojciec często wygłaszał opinie na temat tego, jakie kobiety powinny być. Być kobietą – według niego – to znaleźć jakąś magiczną formułę, żeby nie być jak te idiotki z lokami, a jednocześnie być „taką elegancką”. To jakiś niezgłębiony, niedościgły wzór. No, może jest nim jego siostra, Wanda Szczuka, ale jej też potrafił dokuczać. Bliska ideału była też moja babcia Maria Winawerowa, mama mojej mamy.

To był puchar przechodni, który ojciec przyznawał i odbierał. Otrzymywała go kobieta okopana we własnej wielkości, generalnie chodziło jednak o to, żeby miała styl czapkujący mojemu tacie.

Moja zagoniona mama taka nie była, wychowywała trzy dziewczynki, które dosyć wcześnie zaczęły być niegrzeczne. A skądinąd to wmawiano nam, że jesteśmy niedorozwinięte, potworne.

– Co było wolno, czego nie w domu mecenasa Stanisława Szczuki?
KAZIMIERA SZCZUKA: – Nie wolno było np. być w harcerstwie, bo to byli czerwoni, a nam nie wolno było z czerwoną hołotą się mieszać. A czerwoną hołotą byli wszyscy, którzy oglądali „Dziennik Telewizyjny”, „Czterdziestolatka”, chodzili na pochód pierwszomajowy. No to – to już był zgon.

Pamiętam, jak kiedyś udało nam się uciec na jakiś kinderbal u znajomego dziecka ze szkoły. Wszystkie dzieci razem z mamą trzymały się za ręce, kręciły w kółeczko i śpiewały „Pust wsiegda budiet sołnce”. Dla mnie to było niesamowite szczęście – być w domu, z różnymi dziećmi, z czyjąś mamą, nie kłócić się, tylko bawić. To było scalenie wszystkich światów.

Przekazem mojego domu było, że to się nie da scalić. My jesteśmy jedynymi sprawiedliwymi, znamy jakąś straszną prawdę o tych czerwonych, którzy nam to wszystko zrobili. Teraz czasem łapię się na tym, że myślę o patriarchacie tak jak o tych czerwonych, którzy nam to wszystko zrobili. W moim myśleniu to normalne, że zawsze jest jakiś system.

Ja nie chcę szydzić ze wszystkiego, co mówiono w moim domu, ale faktem jest, że opozycja stanowiła w PRL-u zdecydowaną mniejszość.

Myślę, że ruch kobiecy jest kontynuacją ówczesnego bycia w opozycji. Dlatego dziwi mnie, kiedy byli opozycjoniści dzisiaj są antyfeministami. Nie rozumiem, że można było wtedy być przeciwko systemowi, a dzisiaj z pozycji innego systemu krytykować feminizm. Kinga Dunin, która jest trochę starsza ode mnie i była związana z KOR-em, mówi, że w polemikach z feministkami widzi schematy z dawnej „Trybuny Ludu”, że jest np. mała grupka podżegaczek.

– W tym, co mówisz o swoim domu, nie widzę – może poza tym niedościgłym wzorem elegancji – szczególnej opresji kobiet.
KAZIMIERA SZCZUKA: – Nie widzisz, bo ja wszystkiego nie mówię. Na pewno było tak, że byłyśmy trzy dziewczyny, a ojciec nastawiał się na męskiego potomka, miał jakąś obsesję rodu. Czułam jego pogardę.

Wszystko w domu kręciło się wokół ojca. On moją mamę obrażał przy gościach, opowiadał antysemickie dowcipy.
Nie chcę mojego ojca oskarżać, on dzisiaj jest już staruszkiem (Stanisław Szczuka zmarł w 2011 r. – przyp. red.), zresztą zawsze mówił, że jest starym dziadziusiem, jest biedny, więc było mu wszystko wolno. Ale ja nigdy nie rozumiałam, dlaczego my się na to wszystko godzimy. Dlaczego nie możemy stworzyć świata, w którym będzie spokój i bezpieczeństwo.

– Wy byłyście dziećmi, dlaczego mama się zgadzała?
KAZIMIERA SZCZUKA: – Mama myślała na pewno to, co inne kobiety w złych związkach. Że sobie sama nie poradzi, że może to się kiedyś zmieni. Poza tym myślę, że moja mama bała się antysemityzmu.

Cały czas była gadka, że my wyjeżdżamy z tego kraju, że tu się nie da żyć, ale jakoś nigdy nie wyjechaliśmy. Mój tatuś mówił: „Gdybyśmy wyjechali do Ameryki, byłbym tam dziadem nadklozetowym”.

– Ojciec miał jakąś wizję Twojej przyszłości?
KAZIMIERA SZCZUKA: – Nie bardzo. Jak mówiłam, byłam dzieckiem debilnym, chodziło o to, żebym prześlizgnęła się z klasy do klasy. A jeśli się uda, no to chyba, żebym jak najszybciej wyszła za mąż. Oczywiście nie za czerwonego, tylko za kogoś z białej listy. I żebym została matroną.

Później, wchodząc już w związki z chłopakami, myśląc o rodzinie, dzieciach, czułam straszny smutek, że nie będę mogła mieć tego, na czym mi najbardziej zależy.

– Czyli?
KAZIMIERA SZCZUKA: – Twórczości, wolności, bo to jest bardzo kruche we mnie. Ja się często załamuję, mam doły. Tak naprawdę moim największym marzeniem zawsze było zepchnięcie z siebie wszystkich domowych balastów. Żeby pisać, żeby być wolną, rozwijać się, być sobą. Żeby być z facetem albo żeby nie być z facetem, jak mi się podoba.

To jest trudne, ale w tym właśnie najlepiej porozumiewam się z feministkami. W potrzebie pójścia do przodu, także bycia razem, wspólnego robienia czegoś, takiego spiskowania.

Kazimiera Szczuka, wywiad „Feministka” („Wysokie obcasy”, maj 2002 r.)

(5461)


Dołącz, porozmawiaj, wyraź swoją opinię. Grupa sympatyków strony Niezlomni.com

Redakcja serwisu Niezłomni.com nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zawartych w komentarzach użytkowników. Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu.
Jednocześnie informujemy, że komentarze wulgarne oraz wyrażające groźby będą usuwane.
Ładowanie komentarzy Facebooka ...

1 komentarz

  1. Katolicki filozof,autor oryginalnego podziału na CYWILIZACJE przestrzegał przed CYWILIZACYJNA MIESZANKĄ.Doświadczamy jej pod wpływem wartości CYWILIZACJI PODWÓJNEJ MORALNOŚCI,czyli ŻYDOWSKIEJ,jak ja nazwał polski badacz.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

*

Korzystając z formularza, zgadzam się z polityką prywatności portalu

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.