Odnajdywane po wielu latach obrazy wracają do Polski jako cenne dzieła sztuki
Wśród nich nieznany do tej pory obraz Piotra Michałowskiego, który powstał 180 lat temu, w najlepszym okresie twórczym artysty. To akwarela „Perszerony zaprzężone do wozu z gipsem”, która przez pokolenia przeleżała w skrzyni zakładu ramiarskiego w Niemczech. Właściciel zakładu prawdopodobnie nawet nie zdawał sobie sprawy z wartości posiadanego dzieła, ponieważ początkowo Michałowski nie był znanym artystą. Jego wystawa odbyła się dopiero w 1894 roku we Lwowie.
– Obraz trafił do zakładu ramiarskiego. Nie wiemy, czy ktoś go kupił, czy może sam Michałowski tak rozliczył się z właścicielem zakładu, w zamian za usługi. Obraz przeleżał w skrzyni przez kilka pokoleń. Dopiero w latach 70., kiedy zakład został zamknięty, dokonano selekcji rzeczy nadających się na sprzedaż. Tak natrafiono na obraz
– mówi „Naszemu Dziennikowi” Wojciech Śladowski, właściciel Polskiego Domu Aukcyjnego.
Akwarela zmieniła wówczas właściciela, ale nawet po tylu latach obraz nie został od razu właściwie zidentyfikowany.
– Kupił go jeden z niemieckich handlarzy bez świadomości, że może to być wyjątkowe dzieło Michałowskiego. Dopiero po nawiązaniu kontaktu z nami uświadomił sobie, jak cenną rzecz posiada
– dodaje.
[quote]W ocenie Śladowskiego, jest to jedna z najwybitniejszych akwarel Michałowskiego i stanowi obiekt klasy muzealnej. To unikat na rynku dzieł sztuki.[/quote]
Równie zaskakująca jest historia drugiego z odnalezionych dzieł, jakie trafiły na aukcję do PDA. Ten zaginiony obraz polskiego artysty żydowskiego pochodzenia Henryka Langermana „Le Maquillage” odkryto całkowicie przypadkowo w Antwerpii pod płótnem innego malarza. Dzieło wróciło do Polski po 70 latach. Przypuszcza się, że obraz pochodził z kolekcji Karola Katza, czołowego kolekcjonera lwowskiego, który zebrał ok. 800 obrazów żydowskich malarzy. Z jego zbioru na rynku kolekcjonerskim pojawiły się tylko dwa obrazy Langermana, w tym właście „Le Maquillage” z 1925 roku. Obraz odkryto już blisko trzy dekady temu podczas prac konserwatorskich. Dzieło Langermana było przykryte płótnem namalowanym przez niemieckiego artystę Franza Melchersa. Tego, w jakich okolicznościach praca Langermana została ukryta, nie udało się jednoznacznie ustalić. Wiadomo, że obaj artyści byli przyjaciółmi i zginęli w 1944 roku.
– Skoro obraz został schowany pod innym płótnem, może to oznaczać, że jakiś kolekcjoner schował go celowo pod pracą Niemca, aby go ocalić. To jedyne racjonalne wytłumaczenie
– ocenia Śladowski. Jak zauważa, obraz niemieckiego artysty nabył od starszej osoby handlarz z Antwerpii. Były to lata 70. Kiedy obraz został oddany do konserwacji, okazało się, że jest tam też dzieło Langermana.
– Mogło być tak, że ktoś schował obraz pod niemieckie płótno, umarł, być może nawet w czasie II wojny światowej, a obraz został w rodzinie i nikt nie wiedział, że pod spodem jest drugi obraz – wyjaśnia. Po dokonaniu odkrycia obraz przeleżał u kolekcjonera przez wiele lat. Dopiero teraz właściciel podjął decyzję, że sprzeda go polskiemu kolekcjonerowi, który wystawił obraz na aukcję. Langerman to odkrycie ostatnich lat, kiedy to wzrosło zainteresowanie dziełami artystów pochodzenia żydowskiego okresu wojennego. Wcześniej twórczość tego malarza nie była odpowiednio wypromowana, także z uwagi na małą ilość jego obrazów pojawiających się na rynku kolekcjonerskim. Ponadto sam „Le Maquillage” – co podkreśla Śladowski – jest obrazem wymagającym od kolekcjonera wytrawnego smaku.
Nie ma wątpliwości, że obecność takich dzieł w kolekcji aukcyjnej PDA to prawdziwy rarytas, bo też tego rodzaju znaleziska to wielka rzadkość. – Od 12 lat pracuję w zawodzie i o większości takich historii słyszałem jedynie z mediów. Teraz w krótkim czasie trafiły do nas dwa cenne znaleziska. To, powiedziałbym, niespotykane – ocenił Śladowski.
Niestety, choć obraz Michałowskiego jest dziełem najwyższej klasy muzealnej, to żadna z placówek nie zgłosiła chęci jego nabycia. To nieodosobniony przypadek. Stąd też tego rodzaju diamenty trafiają do prywatnych kolekcji. Powodem najczęściej jest tu ekonomia. Muzeom brakuje środków na tego rodzaju zakupy. Z kolei dla kolekcjonerów dzieła sztuki to dobra inwestycja.
Marcin Austyn, źródło: Nasz Dziennik
(240)