Pod Twoją Obronę uciekamy się Święta Boża Rodzicielko – w poszukiwaniu programu obrony narodowej.
W rocznicę zwycięskiej bitwy pod Lepanto, na pamiątkę której ustanowiono święto Matki Bożej Różańcowej, w znanym nam kontekście kulturowego i cywilizacyjnego starcia, które znów grozi Europie, czytając w zdumieniu komunikat osób, które odpowiadają za nasze dusze i ciała, wobec dramatycznych rozeznań z modlitwy – piszę ten artykuł, ku obronie katolików w Polsce, ku obronie Narodu.
Tyle mamy obrony, ile jej wypracujemy, z Różańcem w ręku – tak uważam, patrząc na stan postaw prezentowanych podczas debat, błędy w pojmowaniu zagrożeń, manipulacje medialne, formy emocjonalnego szantażu, i wszelkie przejawy kłamstwa lub złej woli, jakie składają się na realizowanie bezbożnych dyrektyw unijnych zamiast zachowania rozsądku i wiary, które budują cywilizację europejską.
A jest to o tyle przykre, że wygląda na to, iż o tych błędach polityki i wspierającej ją propagandy, decydują czynniki zewnętrzne, wpływy obcych interesów, czy – jak ukazują sobie ludzie w sieci w formach graficznych: sprzedaż terytorium Polski wraz z jej ludnością i wspólnotami. Stanęliśmy przed pytaniem, co robić, kogo słuchać, komu wierzyć, dokąd iść, gdzie szukać ratunku – i na to pytanie, przynajmniej w środowisku katolicko-narodowym jest jasna odpowiedź: wszystko zależy od wierności Bogu i Matce Bożej. Czy to oznacza, że mamy zrezygnować z ludzkiego działania w obronie własnej, rodziny, Narodu, Kościoła?
Oczywiście, odpowiedź brzmi: nie. I niezależnie od różnych form nacisku, jest odpowiedzią poprawną, bo nawet Katechizm Kościoła Katolickiego dozwala a nawet zaleca, podjęcie obrony, wobec zagrożeń, a teologia małżeństwa i rodziny wręcz zaleca gotowość do stawania w obronie tej podstawowej wspólnoty. Niosąc w pamięci tony argumentów racjonalnych, z debat, konferencji, manifestacji, programów – jak wspominane już wypowiedzi liderów RN, a zwłaszcza rozsądne stanowisko Krzysztofa Bosaka zaprezentowane w RDC w rozmowie z Rafałem Betlejewskim; rozważając logiczne, naukowe opinie historyków i publicystów na debacie o polskiej tożsamości narodowej na Kresach – zbierając to wszystko, jako:
1. Przestrogi przed zderzeniem Europy z islamską inwazją
2. Wyjaśnienia działań internacjonalistycznych, rozbijających Europę Narodów
3. Świadomość zezwierzęcenia, które już jest owocem obecności tych obcych społeczności na terenie Państw Europy Zachodniej (statystyki gwałtów i mordów rytualnych)
4. Rozważne, odważne i rzeczywiste propozycje rozwiązań; prawdziwe procedury dyplomatyczne, faktyczne formy pomocy udzielanej istotnie cierpiącym
5. Dramat Polaków na Kresach, którzy przechodzą upokarzające badania tożsamości, a nie dostają się do kraju, choć są siłą przetrwania Kościoła Katolickiego na Kresach i przechowują wzór zachowania, dla naszej młodzieży
6. Orientację wobec przyczyn kryzysu imigranckiego, łącznie z kwestią cui bono: kto finansuje, kto organizuje, kto korzysta, komu zależy
7. Zderzenie z prawdziwym Nauczaniem Kościoła, opinie polskich świętych i przewodników duchowych (Stefana Kardynała Wyszyńskiego przypomnienie porządku miłości)
8. Konfrontację woli złej i dobrej
9. Opinie ekspertów różnych dziedzin: ekonomistów, wojska, policji, straży pożarnej,
służb granicznych
– doszłam do wniosku, że trzeba potraktować ten czas jako chwilę próby wiary i szukać wszystkich godziwych środków obrony narodowej. I te inicjatywy są zarówno oddolne (petycja do Prezydenta Polski o utworzenie skutecznej obrony terytorialnej), jak i podejmowane przez Prezydenta kroki dyplomatyczne, a rolą polityków stało się podsuwanie pomysłów na formy tej obrony – co jest bardzo słuszne w obecnej sytuacji.
Zdajemy sobie sprawę z tego, że o imigrantach mówią w tej chwili wszyscy, na fali kampanii wyborczej do Parlamentu, ale istnieje taki podział w mediach: liberałowie, którzy otwierają cudze granice, i konserwatyści, którzy mówią wprost o konsekwencjach już do tej pory zaobserwowanych i przewidywanych (w tym podziale, mam na myśli stanowisko moralne, a nie kwestie różnych dziedzin polityki).
Co może zrobić środowisko narodowe?
Myślę, że możemy działać w kilku wymiarach – zarówno duchowo, wzywając pomocy Boga i Królowej Polski, jak i fizycznie: organizując i podejmując szkolenia obronne, przeprowadzając rozeznanie zdolności i trafnie określając zadania stowarzyszeń i osób, opracowując konkretne strategie, angażując selektywnie potrzebną pomoc, i współdziałając z Prezydentem Polski – czuwając, by dochował Jej wierności.
Rozważając w tych dniach życie „Inki” i powód jej śmierci; uznałam, że nie należy wskazywać dokładnie, skąd czerpiemy ratunek – ale szukać tych miejsc, form, i argumentów. Do utworzenia planu obrony narodowej potrzeba współdziałania z Wojskiem Polskim, oraz organizacjami paramilitarnymi. Jeśli zapatrzymy się przez chwilę na sposób, w jaki powstawał plan obrony na Kresach, to dostrzeżemy te ścieżki, które warto podjąć.
Wracam do podstawy: zdajemy sobie sprawę z tego, że chociaż bezprawne zarządzenia blokują prawdę, to ona dotyczy istoty walki, jaka nam grozi – a jest to walka na tle duchowym, i niewiele osób ma odwagę mówić o tym wprost, ze względu na bardzo szkodliwe wpływy lobby, forsującego ideologię multi-kulti. O tym splocie duchowości i interesów ekonomicznych obcej kultury, pisze prof. M. Ryba w swojej książce Odkłamać wczoraj i dziś, w artykule na temat multi-kulti, który odsłania ideologiczny charakter tej teorii zorganizowania życia społecznego. Myślę, że narodowcy mają poczucie tego, ile zależy od szczerej modlitwy, dlatego teraz szczególnie proponuję przemyśleć kwestię pielgrzymki do jednego z najstarszych Sanktuariów w Polsce, w intencji ocalenia Ojczyzny i Kościoła.
Jednocześnie, warto patrzeć na projekty młodzieży, która śledzi sytuację polityczną, i odnajduje choć część rozwiązań, które mogą się przydać w planie obronnym. Jako katolicy, zakładamy prawo do obrony, nie napaści – a zatem, możemy prowadzić i uczestniczyć w kursach różnych szkół samoobrony, z tym zastrzeżeniem, że – ze względu na duchowe tło starcia kulturowego i możliwego najazdu, należy dobrze rozpoznać typ myśli, która leży u podstaw każdej z takich szkół – by uniknąć zagrożeń duchowych, pośrednich wyznań pogaństwa, otwarcia na wpływy szkodliwe dla całego organizmu człowieka, itp.
I znów, tu refleksja nad materialną formą obrony spotyka się z wyznaniem wiary: pomocne w rozpoznaniu źródeł danej szkoły jest zawierzenie się Bogurodzicy Niepokalanej, a co za tym idzie, podjęcie właściwych środków, w służbie u Niej. Może gdziekolwiek indziej nie mogłabym tego napisać, ale w środowisku narodowym, można powiedzieć tę prawdę wprost. Mamy świadomość, że prawda o człowieku nie jest oderwana od prawdy o Zbawieniu, a nasz katolicyzm nie jest tylko deklaratywny, ale faktyczny. Dlatego też, w sytuacji gdy stajemy wobec ewidentnego kłamstwa, polegającego na zmianie znaczenia pojęcia: „uchodźca” zamiast „imigrant”, do tego, w istocie, „imigrant ekonomiczny” – zastanawiamy się, jak postąpić, by nie skrzywdzić niewinnych ludzi. Ten wątek jest obecny w wypowiedziach liderów RN, ale także, jeszcze wyraźniej, w przemówieniach członków Młodzieży Wszechpolskiej i Obozu Narodowo Radykalnego, którzy biorą pod uwagę możliwość pomyłki w ocenie przybyszów.
Pomyłka może mieć dramatyczne konsekwencje przede wszystkim dla tych, którzy przybyszów przyjmują, stąd moje osłupienie po przeczytaniu tak beztroskich słów w oficjalnych komunikacie duszpasterzy. Współodpowiedzialność, do której jesteśmy zachęceni, to ryzyko utraty życia, zdrowia, mienia, czci, i wiary, narażenia bezbronnych dzieci, a do tego – możliwość uczestniczenia w opanowaniu Narodu Polskiego przez najeźdźców. Oczywiście, to są pewne przypuszczenia, ale kto zgodzi się na takie ryzyko, równe…zdradzie? Przecież to Naród za zdrady rozlicza, prędzej czy później, a w chwili zagrożenia pokoju i wolności, może to się dziać bardzo szybko. Wspominamy Żołnierzy Niezłomnych, którzy walczyli z kolaboracją w sposób zdecydowany i ostateczny. Czy te czasy takiej walki znów nadchodzą?
Pomyłka w ocenie imigrantów, z których część może być w dramatycznej sytuacji, jest możliwa także dlatego, że nie podjęto skutecznych form pomocy wobec tych ludzi w miejscu ich pochodzenia, albo podjęto ją wadliwie. Rozmawiałam z przedstawicielami placówek, do których rząd chce kierować przybyłych – są tak samo jak my, przeciwko tym planom, i tak samo jak my, uważają je za szkodliwe, lekkomyślne, a nawet, niejasne. Mam nadzieję, że możemy na nich liczyć.
Na pikietach i manifestacjach, widzimy zależnie od tego, czy wydarzenie jest organizowane w całym kraju, czy tylko w jednym miejscu: tysiące lub dziesiątki tysięcy Polaków, którzy mają w sobie przynajmniej niepokój odnośnie przyszłości, a ten niepokój jest, jak głosił komunikat na stronie Archidiecezji Warszawskiej, oparty na słusznych podstawach. I może tego się trzymajmy. Trwa modlitwa o rozeznanie właściwych form pomocy – a w jej trakcie, otrzymaliśmy to stwierdzenie (w dyskusji), iż uchodźca to ten, który prosi o gościnę, uciekając przed wojną, a z chwilą, gdy czegoś zaczyna żądać, traci prawo do korzystania z praw uchodźcy. I to jest prawda, którą powinni znać wszyscy wierni w Kościele, wszyscy w Narodzie.
Na pikietach i manifestacjach, organizowanych w jedności przez Młodzież Wszechpolską i Obóz Narodowo Radykalny, lub przez jedną z organizacji, z gościnną obecnością drugiej, poznajemy prawdę w postaci:
a) danych statystycznych dotyczących przemocy rytualnej i kulturowej w Europie i w miejscu pochodzenia przybyszów
b) konfrontacji oficjalnie podawanych opinii przywódców europejskich z ich wypowiedziami stwierdzającymi bezradność wobec problemu i zagrożeń
c) realnych opisów sytuacji ludzi cierpiących na tamtych terenach, szczególnie chrześcijan, prześladowanych aż do męczeństwa
d) brutalnej różnicy w podejściu aktualnych władz i administracji Polski do imigrantów obcych kulturowo i wobec Polaków z Kresów, nieraz faktycznie z terenów objętych wojną.
e) rzeczywistych opinii Polaków i Europejczyków na temat przyjmowania tzw.
uchodźców,
f) statystyk zagrożenia terroryzmem
g) realnych możliwości niesienia pomocy faktycznie potrzebującym
A jest to walka na poziomie informacyjnym, która zawiera w sobie ryzyko błędu, ale im lepiej weryfikujemy informacje, tym większą mamy pewność, że nie jesteśmy bezwolnie unieświadomieni, co grozi całej społeczności widzów telewizji zajmującej się propagandą nurtów polityki unijnej. Dlatego, potrzeba także, aby nasze środowisko miało zarówno udział w tworzeniu przekazu medialnego, jak i własne jego środki. To też jest forma obrony, której nie należy pominąć. Zwłaszcza, że z kongresu, konferencji i debaty mam smutny wniosek – politycy i publicyści bardziej dbają o to, jak zostaną zaprezentowani w mediach, niż o prawdę i nasze bezpieczeństwo. Dlatego obecność narodowego środowiska: liderów i młodzieży, na tych wydarzeniach jest istotna i kluczowa. Bo nieświadomych można przekonać do postawy odpowiedzialnej zarówno podczas dyskusji, jak i rozmów kuluarowych.
Mam wrażenie, że nasza młodzież, podobnie jak młodzież, którą z podziwem wspominamy, ma w sobie ten potencjał obronny, którego teraz potrzebujemy wszyscy, ale warto go odkrywać, pielęgnować i strzec, także przed znieprawieniem. Usportowienie bardzo pomaga w tym dziele, i nie przypadkowo na sport stawiali zarówno twórcy Polskiego Państwa Podziemnego, jak i nasi święci przewodnicy duchowi. Najtrudniejsza jest kwestia koordynacji działań obronnych, zarówno tych, które tu zaledwie zarysowałam w przypuszczeniach, jak i tych, które są faktycznie planowane przez ekspertów od obrony narodowej.
Obrona duchowa jest źródłem i wsparciem tej, która ma charakter fizyczny. Na pewno, choć czasy trudne, trzeba wytrwać w jedności z Kościołem, stosując zasady misyjnych wskazówek o mądrości, roztropności i łagodności, być gotowym do odkłamywania obrazu rzeczywistości w rozmowach z duszpasterzami, informować ich o stanie faktycznym naszej wiedzy na temat wrogich zachowań przybyszów i tu widzę także rolę Narodowej Organizacji Kobiet, by przypomnieć mężczyznom wszystkich stanów życia w Kościele, że są za nas, naszą cześć, godność, i bezpieczeństwo odpowiedzialni; a jednocześnie, wierzę, iż Bogurodzica Niepokalana, jak pod Lepanto, zbierze wiernych świeckich i duchownych, którzy oprą się skutecznie obecnemu zagrożeniu inwazji na Europę.
Jest tego pewna jaskółka w komunikacie duszpasterskim: to harcerstwo, które w historii Polski okazało się środowiskiem godnym nadziei, jakie w nim złożono. Patrząc jednak na to środowisko okiem nauczycielki, widzę to co umykało wtedy, umyka i teraz: to są dzieci, to nasza młodzież – dlatego, w pierwszym akcie obrony – znów idę za wskazaniem Krzysztofa Bosaka: rozważmy wszystkie te działania, które mogą zablokować zagrożenie, choć o planie obrony należy myśleć już.
(152)