Portal informacyjno-historyczny

Polski student, który był na miejscu masakry w Berlinie. Mówi o psychozie niemieckiego społeczeństwa, dezinformacjach mediów, prawdziwym obliczu Berlina i dlaczego nie doszło do znacznie większej liczby zamachów [WIDEO]

w Wiadomości ze świata


Zachęcamy do obserwowania strony na Twitterze

Serwis wPolityce.pl opublikował nagranie i list od Czytelnika, który był na rynku w Berlinie, gdzie doszło do tragedii, zaledwie godzinę wcześniej. W liście przesłanym do redakcji zdradza, jak wygląda psychoza niemieckiego społeczeństwa, dezinformacja mediów i skutki polityki migracyjnej Angeli Merkel.

Miałem szczęście. Akurat czytałem napisy kończące najnowsze „Gwiezdne Wojny ” w słynnym berlińskim kinie „Zoo Palast”, kiedy kolega siedzący obok, z niedowierzaniem spoglądając raz na mnie – raz na telefon komórkowy, czyta najnowszego niusa: w Berlinie doszło do zamachu […] Jeszcze o godz 19:20 – dziesięć minut przed przed filmem – spacerowałem ze szwagrem, jego ojcem oraz kolegą po tym rynku. Przystawaliśmy co kilka metrów, by nacieszyć się różnymi świątecznymi smakołykami popijając grzane wino. Atmosfera była przedświąteczna. Nikt w tym momencie nie spodziewał się, że rynek za kilka minut zamieni się w miejsce masowej rzezi niewinnych. Gdybyśmy się nie spieszyli na pokaz filmowy, to byśmy być może już nie żyli i nie pisałbym tego tekstu

– pisze Dorian Urbanowicz.

Przyznaje, że liczył się z atakiem terrorystycznym w Berlinie od dawna. Tymczasem społeczeństwo nie może otrząsnąć się z głębokiego szoku:

Dzień po zamachu na ulicach strach, a w społeczeństwie panują obawy przed kolejnymi atakami

Opisuje, jak działa machina propagandowa, która starała się uśpić Niemców.

Na nic nie zdała się też polityka dezinformacyjna mediów głównego przekazu. Za wszelką cenę starano się wmówić ludziom, że ataki ostatnich miesięcy nie mają nic wspólnego z masowym napływem imigrantów do Europy, w tym szczególnie do Niemiec. Za każdym razem posługiwano się tym samym mechanizmem socjotechnicznym. Gorączkowo szukano przyczyn zastępczych – zamachowiec miał problemy psychicznie, w szkole go prześladowano, wychował się w rodzinie patologicznej i podobne tego rodzaju pseudo-wytłumaczenia

– podkreśla.

Był przecież Anders Breivik, a zamachy na tle radykalizmu chrześcijańskiego zdarzają się równie często jak ataki islamistyczne (tak, oczywiście…). Taka była i niestety nadal jest narracja w mediach niemieckich. Uruchamiano całą kampanię propagandową, której celem było wmówienie społeczeństwu, że nie istnieje bezpośredni związek pomiędzy masowym napływem imigrantów muzułmańskich do Niemiec a wzmożonymi zamachami i atakami terrorystycznymi w bieżącym roku. Dziwne, że podkreślano pochodzenie, religię lub motywy ideologiczno-polityczne w kontekście zbrodni dokonanych przez sprawców nie-muzułmańskich. Sprawcą może być nazista, szaleniec, ba, nawet „chrześcijański radykał“, ale nie muzułmanin. Media ciężko na to pracowały, by tylko nie poszło w świat, że zabójca należał do masy ludzi zaproszonej do Niemiec latem 2015 roku właśnie przez kanclerz Merkel

– czytamy.

Urbanowicz podkreśla:

Odpowiedzialność za sytuację ponoszą dziś więc także media mainstreamowe w Niemczech. To właśnie ich działalność dezinformacyjna przyczyniła się masowo do stworzenia fałszywej rzeczywistości, w którą uwierzyły niestety szerokie kręgi niemieckiego społeczeństwa

Jego zdaniem, Berlin bardzo się zmienił na przestrzeni ostatnich lat.

Na dworcach, w pasażach handlowych, na jarmarkach – wszędzie patrolują szwadrony policjantów uzbrojonych w karabiny maszynowe i kamizelki kuloodporne. Na ulicach radykalne grupy islamskie rozdają darmowe egzemplarze Koranu – zachęcając do udziału w nabożeństwach w berlińskich meczetach – w meczetach, których imamowie posługują się często wyłącznie językiem arabskim, a nie niemieckim. […] Ludzie wsiadają do metra z lekiem i omijają szerokim łukiem trasy, które prowadzą przez dzielnice w większości zamieszkałe przez muzułmanów. Wielu mieszkańców Berlina przestało w ogóle korzystać z metra. Omijają też większe place jak Alexanderplatz czy Potsdamer Platz ze strachu przez atakami terrorystycznymi. Ja ich dobrze rozumiem. To nie panika czy islamofobia – to instynkt samozachowawczy.

Sam był w jednym z obozów, gdzie rozmawiał z chrześcijańskimi uchodźcami.

Rozmawiałem tam jednak z prawdziwymi uchodźcami, którzy uciekli przed wojną w Syrii. Bali się udzielić mi wywiadu ze strachu przed prześladowaniami ze strony swoich muzułmańskich sąsiadów wewnątrz obozu, którzy stanowią tam zdecydowaną większość

– mówił.

Jego zdaniem mogło dojść do znacznie wyższej liczby zamachów.

Fakt, że doszło na razie tylko do kilku zamachów na terenie RFN, zawdzięczają Niemcy efektownej działalności antyterrorystycznej niemieckiego wywiadu, który zdołał zapobiec niejednemu zamachowi planowanemu w tym roku. Tylko, że społeczeństwo o tym nie wie

– dodaje.

Rachuba jest prosta: jeśli nawet wśród 100 tys. imigrantów znajdzie się tylko 1% potencjalnych terrorystów, to wyjdzie nam 1000 osób, które stanowią zagrożenie dla naszego życia i które byłyby w stanie popełnić w każdej chwili rzeź podobną do wczorajszej. […] Nie może być tak, że zwykli niewinni ludzie pokutują za błędy elit, którym marzy się multikulturowe pseudo-państwo

– kończy.

źródło: wPolityce.pl

(62366)


Dołącz, porozmawiaj, wyraź swoją opinię. Grupa sympatyków strony Niezlomni.com

Redakcja serwisu Niezłomni.com nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zawartych w komentarzach użytkowników. Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu.
Jednocześnie informujemy, że komentarze wulgarne oraz wyrażające groźby będą usuwane.
Ładowanie komentarzy Facebooka ...

1 komentarz

  1. Hihi list studenta. Tak samo jak ten list siedmiolatka do GWna czy premierki. Mogliście sobie darować. I bez tego wiadomo, że to, co jest napisane w artykule to prawda.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

*

Korzystając z formularza, zgadzam się z polityką prywatności portalu

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.

Idź na górę