Wiadomości dochodzące nas z terenów przyfrontowych były wprost okropne. Wojsko już nie tylko rabowało i niszczyło, ale zaczęło masowo wieszać zupełnie niewinnych ludzi, i to najczęściej bez sądu. Według wiadomości, jakie w tym czasie mieliśmy, ilość powieszonych, przeważnie chłopów polskich i ruskich, wynosiła mnogie tysiące.
Liczba ta wciąż się powiększała w sposób zastraszający. Rekwizycje stawały się coraz bardziej bezwzględne, poniewieranie ludźmi nie dające się opisać. Zdawało się, że na ziemię zeszło plemię szatanów.
Patrząc na to dzieło zniszczenia, odnosiło się wrażenie, że niektóre komendy wojskowe zmierzają celowo do zupełnego wytępienia ludności polskiej. Poseł Długosz, który świeżo przyjechał z Wiednia i znał zamierzenia sfer decydujących, oświadczył nam bez ogródek i z oburzeniem, że nie tylko one, ale także społeczeństwo niemieckie w Austrii przepojone jest duchem wprost nieludzkiej nienawiści do Polaków, domagając się jak najostrzejszych represji i zarządzeń. Stwierdził, że w Wiedniu i różnych innych miejscowościach zaczęto zawiązywać spółki z ogromnymi kapitałami, których zadaniem ma być wykupywanie ziemi polskiej w Galicji i dzielenie jej wyłącznie pomiędzy Niemców […]
Zarzutów zdrady nie szczędzono i polskim żołnierzom, choć dobrze wiedziano, że z tej zbieraniny narodów, z jakiej się armia austriacka składała, najbardziej bitnymi i wiernymi okazali się żołnierze polscy. Krwią polskich żołnierzy szafowano też bez opamiętania, wysyłając pułki z Polaków złożone najczęściej na pewną śmierć. Prawdą przecież jest niezbitą, a jednocześnie bardzo smutną, że jeszcze w pierwszych miesiącach wojny wiele pułków polskich zostało prawie doszczętnie wybitych, tak na froncie rosyjskim, jak i serbskim [..]
Trzecim wreszcie powodem była wcale nie ukrywana chęć przetrzebienia Polaków w Galicji. Pewni zwycięstwa Niemcy z zachodnich krajów państwa austriackiego marzyli o utworzeniu z Galicji wojskowego pasa, odgradzającego żelaznym murem niemieckim resztę krajów austriackich od Rosji. Zamiary te ujawniły się nawet w prasie codziennej, która zachęcała do przymusowego wywłaszczania tej ziemi celem masowego osadzenia kolonistów Niemców. Rozumowała ona rzeczywiście po germańsku, że jeśli wojsko zacznie wieszać zdrajców, to ziemi za darmo będzie o tyle więcej, o ile ich więcej powiesi”.
Wincenty Witos „Moje wspomnienia”, Paryż 1964, t. II
(964)