– Szwy, którymi skrojono III RP, pękają – z pisarzem, Wacławem Holewińskim o jego najnowszej powieści „Szwy” rozmawia Mateusz Rawicz.
– Prawda o III RP jest kompletnie inna niż nam podano – podkreśla pisarz. – Jeżeli porównamy losy byłych opozycjonistów i byłych UBeków, którzy mają się z reguły dobrze, to widzimy jak w soczewce całą niesprawiedliwość III RP – dodaje Holewiński.
MATEUSZ RAWICZ: – Czym są tytułowe Szwy?
WACŁAW HOLEWIŃSKI: – III RP skrojono na dziwnych zasadach, dobro pomieszało się ze złem, prawda z fałszem. Prawdę i autorytety zaprogramowano i podano nam na tacy, a my jako społeczeństwo mieliśmy w to uwierzyć. Mam poczucie, że te szwy od pewnego czasu mocno się rozchodzą i spod nich wygląda kompletnie inna prawda. To, że umownie nazwane elity dogadały się, nie oznacza, że rezultat ugody się nie zmieni. Jestem przekonany, że to dosyć szybko nastąpi.
– Na jakiej podstawie wyciąga Pan taki wniosek?
WACŁAW HOLEWIŃSKI: – Szwy się prują bardzo gwałtownie i prawda o III RP jest kompletnie inna niż nam podano, chociaż mam wrażenie, że pewna część społeczeństwa chciała uwierzyć, że taka jest rzeczywistość. Szwy mają jednak to do siebie , że nie są wieczne i nie każdy napór wytrzymują, te scalające III RP już nie wytrzymują , widać to, choćby po tym jak dziś czcimy Święto Żołnierzy Wyklętych, po Marszach Niepodległości, czy po szeregu inicjatywach społecznych, które nie chcą mieć nic wspólnego z III RP. Ludzie dokonują innych wyborów niż chcieliby tego rządzący, odcinają się w dużej mierze od tego państwa.
– Wydaje mi się, że „Szwy” to bardzo osobista powieść…
WACŁAW HOLEWIŃSKI: – Zdecydowanie. Nie ma co ukrywać, że główny bohater to mój alter ego. Z całą moją przeszłością ale i z poczuciem krzywdy, niespełnienia, złej historii. Po pierwsze, jeżeli porównamy losy byłych opozycjonistów i byłych UBeków, którzy mają się z reguły dobrze, to widzimy jak w soczewce całą niesprawiedliwość III RP. Ci, którzy walczyli o wolność mają problemy z uskładaniem pieniędzy na lekarstwa, dawni funkcjonariusze SB mają wysokie emerytury. Po wtóre, to jest kwestia odpowiedzialności za PRL, problem, z którym nie do końca mogę się pogodzić, mam odczucie ogromnego dyskomfortu polegającego na tym, że zbrodnie PRL nie zostały rozliczone.
– Czy rozliczanie zbrodni komunistycznych ma jeszcze sens?
WACŁAW HOLEWIŃSKI:
[quote]– A czy ma sens rozliczanie zbrodni nazistowskich? Czy ktokolwiek zadaje takie pytanie? Odwrotnie, nikt nie ma wątpliwości, że należy to czynić. Żydzi – i dobrze -ścigają poi całym świecie zbrodniarzy hitlerowskich. Dlatego nie powinniśmy mieć wątpliwości związanych ze ściganiem zbrodni komunistycznych. Komunizm ma na sumieniu więcej zbrodni niż nazizm. Źle się czuję z Jaruzelskim, który może sobie pójść na przyjęcie urodzinowe i przez parę godzin świetnie się bawić, ale nie jest w stanie zjawić się na rozprawie sądowej, czy z Kiszczakiem, który buduje daczę, ale nie można go postawić przed sądem. To kpiny z narodu i naszego wymiaru sprawiedliwości. Miejsce zbrodniarzy komunistycznych, zawsze będę to powtarzał, jest w więzieniu.[/quote]
– Książka rozpoczyna się od uroczystego pogrzebu ostatniego komendanta Służby Bezpieczeństwa w Olsztynie…
WACŁAW HOLEWIŃSKI: – Ten pogrzeb wzbudził we mnie ogromną irytację, pogrzeb z pełnymi honorami, kompanią reprezentacyjną, przemówieniami, a za śmierć ofiary tego pana generała, młodego chłopca, Marcina Antonowicza, do dzisiaj nikt nie poniósł konsekwencji. Dla mnie to wydarzenie było inspiracją do napisania książki, choć oczywiście ona ma szersze tło, szerszy wymiar, bo nie chodzi tylko o Marcina Antonowicza występującego pod zmienionym imieniem i nazwiskiem. Nie dlatego, żebym się bał, powieściowy Miteńka to symbol oddający w równej mierze śmierć Antonowicza, ale też Stanisława Pyjasa czy Grzegorza Przemyka.
– To powieść dokumentalna?
– W żadnej mierze, bo nie do końca wiem, jak zginął Marcin Antonowicz. Na pewno zginął trochę inaczej, niż to opisałem. Ale na przykład druga ofiara została zamordowana jak Stanisław Pietraszko, druga osoba, która zginęła w sprawie Stanisława Pyjasa.
– Dlaczego zginął Marcin Antonowicz?
– Wracał z dwójką kolegów ze mszy św. w pierwszą rocznicę śmierci księdza Popiełuszki. Zatrzymała ich milicja, on nie miał dowodu, więc zabrali go do Nyski. Kiedy pokazał legitymację studenta pierwszego roku Politechniki Gdańskiej, to ten Gdańsk, jako symbol walki opozycyjnej, tak rozwścieczył milicjantów, że go zakatowali. Dzieciak stracił życie, bo, nie miał dowodu osobistego! To zdarzenie symboliczne, oddaje prawdę o PRL, a nie mówienie o Jaruzelskim czy Kiszczaku jako o ludziach honoru.
– Kto poniósł konsekwencje zbrodni na studencie Politechniki Gdańskiej?
– Nikt. Jest w Olsztynie ulica jego imienia, rodzice dostali pośmiertne odznaczenie dla syna. Myślę, że to jednak nie o to chodzi, nie to jest ważne i nie na tym możemy budować przyszłość. Rolą pisarza jest zawsze stanie po stronie słabszych. Niewiele mogę zrobić w innych kategoriach, nie mogę zrobić śledztwa i podać prokuraturze na tacy winnych tej zbrodni. To nie jest moją rolą, mimo, iż jestem prawnikiem. To, co mogę robić to przypominać, budzić pewien rodzaj niepokoju. Nie dawać zapomnieć o zbrodni. Zbrodnie komunistyczne się nie przedawniają, w związku z tym może będzie nadzieja, na to żeby to zmienić, tego nie wiem, ale bardzo chciałbym.
– Co robią mordercy Antonowicza w III RP?
– Tego też nie wiem, bo to nie jest książka dokumentalna. To w pewnej mierze wytwór mojej wyobraźni, ale jest egzemplifikacją losów wielu ofiar i morderców. Antonowicza czy Grzesia Przemyka nie zatłukli esbecy, ale zwyrodnialcy w mundurach MO, za to zacieraniem śladów po zbrodniach zajmowało się i SB, i MSW. W mojej powieści pojawia się człowiek oddelegowany z Warszawy do zacierania śladów. Losy milicjantów, których opisałem są dość schematyczne, odeszli ze służby, wiedzieli, że mają milczeć. Oni byli mordercami, ale system miał ich chronić i ochronił. Ważniejsze jest jednak to, że człowiek, który przyjeżdżał z centrali i tuszował sprawę, który mógłby o wszystkim opowiedzieć, milczy, ma się dobrze, zapewne ma bardzo wysoką emeryturę, a ci, którzy walczyli z tym systemem nie są w stanie uzbierać na lekarstwa. To są moje traumy, bardzo głębokie, bardzo głęboko we mnie siedzące, które od lat nie dają mi spokoju. Tak było z moimi książkami o Żołnierzach Wyklętych, tak jest w powieści dziejącej się tu i teraz, mimo odniesień do przeszłości.
– Zaniechania z przeszłości wpływają na teraźniejszość?
– Nie wiem na ile wpływają na teraźniejszość, ale mam pewien problem osobisty.
[quote]Jeżeli pochowany uroczyście generał SB był odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski i ja też jestem odznaczony tym krzyżem, to przecież któryś z nas nie miał racji w przeszłości, albo pan generał, albo ja działając w opozycji. Rzeczywistość III RP jest rzeczywistością kafkowską, któryś z nas nie miał racji, a okazuje się, że żyjemy w kraju, w którym obaj mieliśmy rację. Na to mojej zgody nie ma. Nie można zbudować normalnego państwa na fundamencie kłamstwa, w sytuacji, gdy zginęło co najmniej kilkaset osób w stanie wojennym, nie mówiąc o wcześniejszej przeszłości PRL. Poza szczególnymi przypadkami nikt nie poniósł kary za zbrodnie. Coś złego dzieje się z naszym wymiarem sprawiedliwości, ale i z nami jako społeczeństwem.[/quote]
– Dlaczego?
– Nie potrafiliśmy wymóc na rządzących, aby te sprawy wyjaśnić i sprawiedliwie osądzić zbrodniarzy. To jest fundament, na którym się nie da zbudować normalnego państwa. To jest też szersza sprawa, o czym w „Szwach” piszę, że ludzie z przeszłością w służbach umiejętnie potrafili wejść w koleiny III RP, zapewnić przyszłość nie tylko sobie, ale dzieciom i wnukom. Stali się w jakiejś mierze, nie mając jakichś szczególnych atutów, właścicielami III RP. Moja książka nie ogranicza się do przeszłości, wskazuje pewne mechanizmy obowiązujące w III RP. Nie chce ukrywać, ze dla mnie zarówno wątek romansowy jak i fragmenty pomieszczonego w książce mojego „dziennika z rozdartego podbrzusza” są równie ważne jak wątek zbrodni, o którym przede wszystkim rozmawialiśmy. Bo ta książka tylko w takim układzie, tych trzech, przeplatających się planów, historii i dnia dzisiejszego, ma sens.
rozmawiał Mateusz Rawicz, wywiad ukazał się w Tygodniku „Nasza Polska”, nr 33 (928) (13 sierpnia 2013 r.)
(651)