O tym, jak duch polskości „znalazł się w obozie międzynarodówki”. I o tragicznych konsekwencjach

w Idee


Zachęcamy do obserwowania strony na Twitterze

katoW związku z poruszaną ostatnio na łamach prasy narodowej sprawą kryzysu naszej inteligencji i jej rozpaczliwego obecnie położenia, wydaje mi się rzeczą równie, a może nawet jeszcze ciekawszą zastanowienie się nad tym, jaki właściwie dzisiaj świat u nas umiera i kiedy on się narodził. Chodziłoby więc tutaj o ustalenie, kiedy właściwie rozpoczyna się nowoczesność polska i co ją cechuje? – Albo, inaczej stawiając pytanie, kiedy narodził się u nas ten porządek społeczny i gospodarczy, którego zmierzch dzisiaj obserwujemy.

Zdawałoby się, że wprost narzuca się tutaj data upadku państwa, a więc rok 1795 jako najbardziej rozgraniczający epoki historii i tak charakterystyczny, jak mało która data w jakichkolwiek dziejach, skoro do tego czasu naród działał przez swoje własne państwo jako narzędzie swej woli, a później już tylko mamy samo społeczeństwo narodowe, bez jego najwyższej organizacji. Jednak taki pogląd jest jedynie pewnego rodzaju złudzeniem i utartą sugestią, a data ta, zwłaszcza gdy chodzi o historię społeczno-gospodarczą czy historię kultury, wcale nie tak znaczną i tak epokową. Zachodzi tu podobnego jak z datą „rewolucji Odoakra” [germański wódz, który w 476 r. zdetronizował ostatniego cesarza zachodnio-rzymskiego – Flawiusza Romulusa Augustusa. – red.], końcem rzymskiego cesarstwa na zachodzie. Przywykliśmy od dawna uważać rok 476 za granicę starożytności i średniowiecza – wyjątkowo wyraźny słup graniczny, rozdzielający od siebie dwie różne epoki. Tymczasem nic podobnego!

Przy bliższych badaniach okazuje się, że taką granicą jest dopiero rok 5682, a zatem najazd Longobardów, zaś abdykacja Romula to fakt całkiem drobny i nieepokowy (porównaj artykuł w numerze 10 „Myśli Narodowej” z bieżącego roku). Analogia tu tym większa, że obie „przełomowe” daty bynajmniej za takie przez swoich współczesnych uważane nie były i przeszły stosunkowo niepostrzeżone, a dopiero później historycy je za takie ogłosili.

Zresztą, pomijając już nawet świadectwo współczesnych, trudno poza utartym zwyczajem i sugestią coś na usprawiedliwienie epokowości daty trzeciego rozbioru powiedzieć, skoro nawet sama utrata państwowości, jaka wtedy nastąpiła, nie była faktem na tyle trwałym, żeby tworzyć epokę. Byt państwu polskiemu przywrócił już w 1807 roku Napoleon, a w 1815 odzyskało ono swą historyczną nazwę królestwa i było przez wszystkich uważane za istotną odbudowę dawnego.

(…) Że to nasze nowe państwo nie miało pełnej suwerenności – nic właściwie nie znaczy, bo nie miało jej także i królestwo Stanisława Augusta, a nawet królestwo Wettinów, i to zarówno faktycznie, jak i prawnie wobec traktatów o gwarancji. (…)

Gdyby chcieć więc przyjąć za zasadnicze kryterium ostateczną datę utraty państwowości, to należałoby już chyba raczej przyjąć rok 1831, bo z upadkiem powstania rzeczywiście ginie państwo nasze na długo. Ale takiej koncepcji przeczy aż nadto wyraźnie ciągłość ideologii powstańczej. Przeczy ona zresztą również i epokowości roku 1795, skoro, pomijając Kościuszkę, (za) powstanie można nawet uważać także i taką konfederację tarnogrodzką z początków XVIII wieku.

Nowoczesność więc nasza zaczyna się oczywiście kiedy indziej, a jak w takim razie znaleźć dla niej kryterium i na kiedy określić jej początek? Początek oczywiście przybliżony, bo mimo wszelkie pozory nie ma w całej historii takich dat, które by rozgraniczały wyraźnie jedne epoki od drugich, zwłaszcza w przejawach życia duchowego czy gospodarczo-społecznego. Mnie się wydaje, że taką najbardziej dokładną datą narodzin tego okresu naszej historii, który dzisiaj dobiega końca, będzie data wstąpienia na tron Stanisława Augusta, a więc rok 1764.

[quote]Od tego bowiem czasu Polska rządzi się ideą wiecznego postępu, tak charakterystyczną dla ducha mijającej epoki. Epoka poprzedzająca, tak samo jak i ta, która teraz nadchodzi, wierzyła w co innego – w jeden stały ideał, zasadniczo niezmienny, wobec czego nie głosiła żadnej konieczności „postępu”.[/quote]

W ogóle to pojęcie, poza sferą moralności, nie istniało dla niej. Czasy saskie były epoką na wskroś dogmatyczną; zrealizowano pewne postulaty i zmian żadnych nie pragniono. I Kościół, i państwo były zorganizowane raz na zawsze, zdawałoby się na wieki – także cała kultura była w ten sposób nastawiona.

Czasy stanisławowskie głosiły zgoła inny ideał. Zaczęły one nową erę, opartą na wierze w błogosławieństwo bezustannej ewolucji. Obalono wszelkie dogmaty, a na ich miejsce postawiono tylko ten jeden:

[quote]bezustannego i koniecznego postępu. Odtąd nie mogło być już nic stałego, bo ideałem stała się właśnie ciągła przemiana. Ten duch wprawdzie nie narodził się wtedy, ale wtedy zwyciężył i dostał władzę w swe ręce, dlatego też uważam, że czasy Stanisława Augusta stanowią jedność organiczną z XIX stuleciem, a nie z dawną Polską, która od konwokacji Czartoryskich właściwie już nie istnieje.[/quote]

Coś podobnego zachodzi też we Francji, gdzie nie można zaczynać historii nowoczesnej rokiem 1789, ale na dobrą sprawę trzeba się cofnąć aż do wstąpienia na tron Ludwika XVI, skoro od tego czasu duch filozofów zwyciężył i ostatecznie zastąpił w opinii dawny dogmatyczny punkt widzenia „wielkiego wieku” Ludwika XIV. (…)

Charakterystyka czasów saskich i stanowiących z nimi jedną, ideologiczną całość czasów „reakcji katolickiej” jest bardzo prosta i ułatwiona. W związku bowiem z ich pierwszą zasadą niezmienności założeń i dogmatów, i ustrojów państwa – i ustrój społeczny, i kultura są jedne i te same przez cały okres ich trwania. Zmiany, nieuniknione nawet przy tego rodzaju nastawieniu, są jednak drobne i nieistotne, i dotyczą tylko ilości, a nigdy jakości. Można więc te czasy także i pod względem społeczno-gospodarczym objąć jedną wielką syntezą i charakterystyką. Nie można tego już zrobić z następną epoką. Jest ona bowiem epoką ciągłych zmian – jednolitym w niej jest tylko jej tło ideowe: wiara w ewolucję, w wieczny postęp, w nieograniczone możności rozumu, w dobroć natury ludzkiej…, słowem w to wszystko, co dzisiaj bankrutuje. Wszystko inne, zgodnie z jej ideologicznym założeniem, wciąż się zmienia. Jest to epoka budowania wieży Babel aż do samego nieba – skoro jest taką, to scharakteryzować można tylko tę jej myśl przewodnią, ale szczegółową charakterystykę społeczną i społeczno-gospodarczą trzeba rozbić według poszczególnych okresów i etapów realizacji jednej, i tej samej myśli.

Myśl ta, wspólna całej ówczesnej Europie, ani specjalnie nasza, ani specjalnie pożyczona, znalazła u nas już od samego zarania oryginalnych interpretatorów i współtwórców. Ani Staszic, ani Kołłątaj nie kopiowali bezmyślnie filozofów zachodu, ale właściwie snuli wspólną z nimi myśl na swój sposób. (…)W ogóle stwierdzić należy, że polska ideologia filozoficzna czy gospodarcza (Supiński) tych czasów, była na wskroś narodowa, to jest oryginalna i z ducha narodowego płynąca.

Książkę można kupić TUTAJ!

I tu dotykamy bardzo ważnego problemu: zasadnicza myśl tych czasów była błędna, ani katolicka, ani Boża, ułudna pod każdym względem i zganiona już współcześnie przez takie wybitne jednostki jak Mickiewicz czy Krasiński, a jednak była ona niewątpliwie narodowa i tak zespolona z duchem narodowym, że od niej wyszło narodowe odrodzenie.

[quote]Ten splot jest doprawdy tragiczny i wycisnął swe piętno na całej nowoczesności polskiej. Zaczyna się to już od bojów barskich, kiedy zdrowie narodu, jego tężyznę i właściwego ducha reprezentują konfederaci, ale źródła ocalenia i rozum polityczny są po innej stronie, narodowej i nienarodowej zarazem. To samo jest z Komisją Edukacyjną, którą dlatego potępił Mickiewicz. Ten fatalny dualizm snuje się przez wszystkie powstania (dzięki temu upadły rewolucje) z największą szkodą dla narodu – a zaczął się już u kolebki nowych czasów, kiedy rozbito naturalną solidarność ideałówIdeał katolicki czasów saskich zgubiono i skompromitowano w obskurantyzmie politycznym, dzięki czemu duch naprawy narodowej znalazł się po innej stronie i sczepił z inną ideologią. Raz oddzielony od właściwego podłoża, nieprędko mógł już się doszukać wspólnej z Kościołem drogi, a sfiliowany z międzynarodową rewolucją schodził co trochę na bezdroża.[/quote]

Ku_Nowemu_BarokowiDoszło więc do paradoksu, że duch narodu znalazł się w obozie międzynarodówki i ten nienaturalny paradoks wiele nas klęsk, i niepowodzeń, kosztował. Tragiczne zaiste nieporozumienie oparcia idei narodowej charakteryzuje naszą nowoczesność pod względem ideowym i politycznym. Charakterystyka społeczna, najciekawsza może ze względu na dzisiejsze powikłania i bolączki, od czego właśnie ten artykuł zacząłem – wymaga oddzielnego ujęcia – etapami, tak jak się rozwijała.

Źródło: Myśl Narodowa 1934, nr 29, s. 414-415.

A. Meller, P. Tomaszewski, Ku „Nowemu Barokowi”. Myśl polityczna Karola Stefana Frycza (1910-1942). Wybór źródeł, Wydawnictwo von borowiecky, Warszawa 2012.

Książkę można kupić TUTAJ!

(104)

Chcesz podzielić się z Czytelnikami portalu swoim tekstem? Wyślij go nam lub dowiedz się, jak założyć bloga na stronie.
Kontakt: niezlomni.com(at)gmail.com. W sierpniu czytało nas blisko milion osób!
Dołącz, porozmawiaj, wyraź swoją opinię. Grupa sympatyków strony Niezlomni.com

Redakcja serwisu Niezłomni.com nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zawartych w komentarzach użytkowników. Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu.
Jednocześnie informujemy, że komentarze wulgarne oraz wyrażające groźby będą usuwane.
Ładowanie komentarzy Facebooka ...

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

*

Korzystając z formularza, zgadzam się z polityką prywatności portalu

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.