Terroryści z Islandii
Kryzys został wywołany ostrą, hazardową wręcz spekulacją inwestycyjną. Tuż przed zapaścią zagraniczne zadłużenie islandzkich banków – Kaupthing Bank, Glitnir Bank i Landsbanki – wynosiło ponad 85 mld dol. Dla porównania: PKB Islandii sięgał w tym czasie ok. 12 mld dol. Kolejnym powodem kryzysu stała się decyzja brytyjskiego rządu, który zakazał transferów pieniędzy do i z Islandii i zamknął oddziały islandzkich banków w Wielkiej Brytanii (wszystkie w tym samym czasie!). Aby to uczynić, wpisano na listę organizacji terrorystycznych islandzki bank centralny i Ministerstwo Finansów. Trzecim czynnikiem, który prowadził do upadku islandzkich banków, było niedoszacowanie ryzyka udzielanych kredytów. Trzy wspomniane banki nałogowo udzielały pożyczek osobom, które nie powinny ich dostać.
Władze Islandii postąpiły inaczej niż USA i Unia Europejska: pozwoliły bankom upaść. Urząd Nadzoru Finansowego przejął krajowe operacje trzech banków, które objął w zarząd komisaryczny.
[quote]– To było jedyne wyjście. Długi tych banków były niemal dziesięciokrotnie większe od naszego PKB – komentuje Mar Gudmundsson, prezes islandzkiego banku centralnego. Zamiast druku pustego pieniądza i ratowania globalnej finansjery obcięto wydatki publiczne. Była to bolesna decyzja, ale szybko przyniosła dobre rezultaty. Islandczycy dostali zwrot depozytów, a zadłużone gospodarstwa domowe i przedsiębiorcy, który mieli problemy finansowe, dostali ulgi i dłuższe terminy spłat. Darowano długi jednej czwartej populacji Islandii o wartości 13 proc. PKB.[/quote]
Niewidzialna ręka rynku
Islandia miała też pewną przewagę nad krajami unijnymi już w momencie rozpoczęcia się kryzysu w roku 2008. Po pierwsze, kraj był relatywnie mało (jak na europejskie standardy) zadłużony (28,5 proc. PKB), posiadając coroczne nadwyżki budżetowe. Co ważne, kurs islandzkiej korony nie był kontrolowany przez urzędników, co spowodowało dewaluację o 30-50 proc. Z jednej strony uderzyła ona w Islandczyków (nastąpił spadek płac mniej więcej o 50 proc.), ale z drugiej – pozwoliła utrzymać ważne rynki eksportowe. Koszt restrukturyzacji islandzkiej części banków stał się dużym ciężarem dla gospodarki. Zadłużenie państwa skoczyło do 100 proc. PKB. Koszty obsługi długu publicznego wzrosły z 35,5 mld koron w 2008 r. do 84,3 mld koron rok później i 88,1 mld koron w 2013 r. Z tego powodu – mimo cięć w wielu dziedzinach – zwiększyły się wydatki publiczne. Jednak według rządowego planu konsolidacji finansowej już w tym roku zadłużenie publiczne Islandii spadnie poniżej 90 proc. PKB, a w ciągu kilku lat władze chcą je zmniejszyć poniżej 60 proc.
Islandczycy podeszli do kryzysu poważniej niż większość innych europejskich narodów, mimo że nie znali załamania gospodarczego od czasów amerykańskiego wielkiego kryzysu. Za obecny zapłacili podatnicy holenderscy i brytyjscy. Rządy tych państw oddały swoim obywatelom pieniądze, które stracili w wyniku upadku wspomnianych banków, i domagały się ich zwrotu od Islandii.
[quote]Althing, parlament Islandii, przygotował wprawdzie ustawę, na mocy której Brytyjczykom i Holendrom miało zostać przekazane prawie 6 mld dol. (połowa islandzkiego PKB!) w ramach kompensaty za utracone depozyty, jednak Olaf Ragnar Grimsson, prezydent Islandii, ją zawetował. Petycję do prezydenta, by odrzucił ustawę, podpisało aż 56 tys. Islandczyków (prawie jedna piąta populacji). Postanowiono, że decyzję o oddaniu pieniędzy Islandczycy podejmą w referendum. W marcu 2010 r. ponad 90 proc. głosujących obywateli Islandii odrzuciło propozycję spłacenia przez władze blisko 300 tys. holenderskich i brytyjskich klientów Landsbanki. W kwietniu 2011 r. na Islandii odbyło się drugie referendum, w którym 58 proc. głosujących ponownie stwierdziło, że nie chce płacić.[/quote]
[icons icon_name=”icon-bolt” icon_size=”14px”] Chociaż islandzkich polityków nie można obwiniać za międzynarodowy kryzys finansowy, to skutecznie przeciwstawili się światu globalnej finansjery, co jest ewenementem na świecie. W wyniku protestów w styczniu 2009 r. centroprawicowy rząd premiera Geira Haarde’a podał się do dymisji. Jednocześnie ponad 200 Islandczyków, w tym były premier i dyrektorzy wykonawczy upadłych banków, usłyszało zarzuty kryminalne dotyczące ich działalności. Decyzję o postawieniu tych osób przed sądem podjął parlament. Czy któreś z państw dotkniętych kryzysem postąpiło podobnie?
Czas rozliczeń
[quote]We wrześniu 2010 r. były premier Haarde stanął przed sądem za to, że wpędził kraj w poważny kryzys gospodarczy. Według parlamentarzystów od lutego do października 2008 r. nie podjął żadnych działań zaradczych. – To sprawa bez precedensu. Przez ostatnie dwa lata banki upadały, a gospodarki miały problemy. Oczywiście w przeszłości głowy państw były oskarżane za zbrodnie wojenne, jak Slobodan Milosevic czy Charles Taylor, ale jeszcze nigdy nie były sądzone za nieudolność ekonomiczną – komentuje prof. Gudni Th. Johannesson, historyk z Uniwersytetu w Reykjaviku, który pierwszy napisał książkę na temat islandzkiego kryzysu. W kwietniu 2012 r. specjalny trybunał do rozpatrywania odpowiedzialności polityków orzekł, że Haarde jest winny jednego z czterech stawianych mu zarzutów dotyczących przyczynienia się do krachu krajowego systemu bankowego w 2008 r., ale nie zostanie za to ukarany. Trybunał obciążył go winą za to, że w obliczu zbliżającego się kryzysu nie reagował. „Miałem przekonanie, że Islandia może stać się międzynarodowym centrum finansowym, takim jak Luksemburg czy Nowy Jork – bronił się Haarde. – Nikt nie przewidział, że może nastąpić finansowa zapaść”.[/quote]
W przeciwieństwie do Unii Europejskiej
Islandia szybko podniosła się z kryzysu. W 2012 r. bezrobocie wyniosło 6 proc. i nadal spada. Wzrost gospodarczy w 2011 r. wyniósł 3,1 proc., w 2012 r. – 2,8 proc., a już w 2014 r. kraj ma powrócić do nadwyżki budżetowej na poziomie 0,9 proc. PKB. Wskaźniki te są nieosiągalne dla krajów UE, gdzie bezrobocie jest niemal dwa razy wyższe (i rośnie) – na koniec 2012 r. poziom bezrobocia w strefie euro sięgnął rekordowych 11,8 proc. A powszechnie występującym zjawiskiem jest spadek PKB i znaczny deficyt budżetowy.
Na początku sierpnia 2012 r. mniejszościowy partner koalicyjnego rządu przedstawił parlamentowi propozycję, według której banki nie mogłyby wykorzystywać gwarantowanych przez państwo depozytów do finansowania ryzykownych inwestycji. – Teraz bankowość inwestycyjna stanowi mniej niż 5 proc. operacji banków, których depozyty są gwarantowane przez państwo. Przed kryzysem wskaźnik ten u największego islandzkiego pożyczkodawcy wynosił aż 33 proc. – informuje David Stefansson, ekonomista islandzkiego Arion Bank. […]
Tomasz Cukiernik, „Uważam Rze”
(81)