Raport Naczelnego Dowództwa WP wspominał: „Gwałcenie kobiet chrześcijańskich było na porządku dziennym. Bolszewicy uważali to za zaszczyt względem miejscowej ludności, powtarzając, że wytwarzają nową, wyzwoloną rasę”.
Z kolei autor jednego z reportaży, opublikowanych na łamach „Kuriera Płockiego” pisał:
(…) Szczególnie okrutnie postępowano z właścicielkami majątków ziemskich.
(…) Bolszewicy w aptekach szukali przed wszystkim spirytusu oraz lekarstw pomocnych przy leczeniu chorób wenerycznych, które były prawdziwą plagą w szeregach Armii Czerwonej.
J. Szczepański, „Społeczeństwo Polski w walce z najazdem bolszewickim 1920 roku” (Warszawa-Pułtusk 2000, s. 348)
Bohdan Skaradziński w swoim opracowaniu na temat obrony Płocka pisał:
„Czerwona konnica wzięła się z impetem za rabunek. Wszystko, co wpadło w rękę, ale najskwapliwiej żywność i spirytualia. Kto stał na drodze brał w łeb szablą albo w brzuch bagnetem. Jeńców w mieście nie brano w ogóle, żeby sobie nie zawracać głowy. Brano za to gwałtem kobiety. Szalona panika i ludzkie krzyki dopełniały grozy. Gdy w ręce rosyjskie wpadł szpital wojskowy, ponad stu rannych padło ofiarą mordu, pielęgniarki zaś, które ukrywały się gwałcono i kaleczono”
(1929)