Kiedy sowieckie bombowce w eskorcie Polikarpowów I-16 Rata i Hurricane’ów przeleciały po południu nad linią frontu, zameldował o nich jeden z posterunków obserwacyjnych, a nasza Staffel dostała rozkaz alarmowego startu – wspomina Walter Schuck.
Tym razem dowódca Hauptmann Scholz pierwszy zobaczył samoloty przeciwnika i w słuchawkach usłyszałem jego głos: „Uwaga! 110 stopni, przypuszczalnie wróg. Utrzymywać pozycje i za mną!”. Spojrzałem w prawo i rzeczywiście – na horyzoncie odznaczały się czarne kropki. Scholz, doświadczony taktyk, wyprowadził połowę naszych Messerschmittów Bf 109 rozciągniętym długim lewym wirażem na pozycję pomiędzy słońce a sowieckimi bombowcami. Pozostała część Staffel utworzyła osłonę przeciw sowieckim myśliwcom eskortującym, pozostając jakieś 1800 metrów nad nimi. Kiedy zbliżaliśmy się do nich coraz bardziej, zrozumieli nagle, że już zabraliśmy się za bombowce. Nie poświęcając uwagi myśliwcom z ich eskorty, spadliśmy na ugrupowanie bombowców.
Feldwebel Bruno Strasser wycelował w maszynę prowadzącą i ostrzelał ją, wzniecając pożar. Kiedy jeszcze ciągnęła za sobą gęstą chmurę dymu, już następny DB-3 został postrzelany jak sito pociskami Unteroffiziera Schumachera i poleciał w dół. Potem ostrzelał on Pe-2, a gdy ten samolot też roztrzaskał się o ziemię, zwrócił się ku myśliwcom eskortującym. Po zestrzeleniu w ciągu dalszej walki jeszcze dwóch myśliwców Hurricane Schumacher mógł zapisać tego dnia na swym koncie sześć zwycięstw w powietrzu; już rano walczył z Hawkerami i zestrzelił dwa z nich. Nasze energiczne ataki musiały do tego stopnia zdenerwować pozostałe załogi bombowców, że zawróciły, zrzucając awaryjnie swoje bomby. Pogoniłem w ślad za jednym z uciekających DB-3, zbliżyłem się do niego bardziej, trzymając go dokładnie w środku mojego celownika kolimatorowego. Nagle w kadłubie bombowca coś się podniosło. To strzelec pokładowy zaczął strzelać do mnie ze swego kaemu! Czerwony grad kul pędził ku mnie i nawet teraz, kiedy sobie to przypominam, robi mi się gorąco. Wykonałem ślizg na skrzydło w lewo, wcisnąłem Messerschmitta w dół, powracając po po 360-stopniowym wirażu na miejsce. Aczkolwiek tym razem odstęp jakichś 400 metrów właściwie był jeszcze zbyt duży, aby otwierać ogień, pociągnąłem spust broni. Raczej przypadkiem trafiłem w skrzydło Iljuszyna, które zostało rozerwane pociskami pomiędzy kadłubem a prawym silnikiem. Silnik się palił i widziałem, że sowiecki pilot miał duże trudności, by wykonać uszkodzonym Iliuszynem lądowanie, i tak zakończone rozbiciem. Potem rozejrzałem się za następnym przeciwnikiem. Nagle rozległ się huk, do kabiny wdarło się lodowate powietrze, a w dachu kabiny pokazała się mała dziura. Kiedy zrozumiałem, że to pochodzi od ostrzału, usłyszałem w krótkofalówce głos Steinbacha: „Walter, uważaj! Za tobą Indianin!”. Szybkie spojrzenie do tyłu – dwa myśliwce przeciwnika, oceniłem, że to Hurricane’y, ustawiały się właśnie w pozycji do strzału.
Kiedy wznosiłem się swoją maszyną w górę, silnik Daimler-Benz dudnił na pełnym obciążeniu. Pode mną Hurricane’y podejmowały wyzwanie, wznosząc się za mną. Mimo pokusy, by ciągnąć jeszcze bardziej stromo w górę, wiedziałem, jaki muszę utrzymać kąt wznoszenia, aby uniknąć przepadnięcia. Dwaj moi prześladowcy wciąż jeszcze do mnie strzelali, ale ich pociski omijały stery. Sfrustrowani piloci sowieccy ustawili nosy swych samolotów jeszcze bardziej stromo w niebo, aby wpakować mi przynajmniej przypadkowe trafienie. Na to właśnie liczyłem. Przez kilka sekund wyglądało to tak, jakby ich samoloty zawisły nieruchomo w powietrzu, potem opadły dziobami w dół w wyniku przepadnięcia. Gdy w locie nurkowym znów zyskali na szybkości, odkryli lecącego prosto Messerschmitta Bf 109. To był Feldwebel Bruno Strasser, który zapomniał chyba o obserwowaniu przestrzeni powietrznej. Lecąc ponad Strasserem i Sowietami dostrzegłem groźną sytuację, zszedłem w nurkowanie, ostrzegając Strassera okrzykiem. Kiedy jeden z Hawkerów odszedł w lewo, by uzyskać lepszy kąt strzału w kierunku Strassera, znowu stracił na szybkości. Tymczasem ja nadleciałem, usadawiając się za Sowietem. Po jednej krótkiej serii długie kawałki blachy oderwały się od sterów i krótko potem maszyna poleciała w korkociągu w dół. Nie zajmując się dalej losem pokonanego, zwróciłem się teraz ku drugiemu Hurricane’owi. Aby móc lecieć razem z nim w manewrze ucieczki, zmniejszyłem prędkość. Ale to zrobiło mnie znów na tyle powolnym, że Rosjanin, który tymczasem wszedł w lot nurkujący swym cięższym samolotem, zyskał przewagę odległości. Próbowałem jeszcze lecieć za nim, ale musiałem po jakimś czasie uznać, że było to bezcelowe. Skutecznie odparliśmy próbę zaatakowania naszego lotniska, powróciliśmy bez strat własnych do domu, osiągając w tej akcji osiem zwycięstw powietrznych.
W trudnych do pokonania obszarach tundry panuje najgłębsza samotność i budząca grozę cisza. Pomiędzy akcjami miewałem od czasu do czasu możliwość stwierdzić, jak szybko zmienia się wiosną przyroda, która w miesiącach zimowych jest tak nieprzyjazna dla człowieka. Flora Dalekiej Północy składała się przeważnie z nisko rosnących zarośli jałowca, krzaczków brusznicy, brzóz, skarlałych sosen, chrobotka reniferowego i porostów. Wraz z wydłużającymi się dniami niemal niemożliwe staje się zatrzymanie w tej okolicy. Wtedy bowiem na ścieżkę wojenną wychodzą, zwłaszcza w bezwietrznym czasie, setki tysięcy muszek i komarów. Podczas jednego z moich rozpoznań odkryłem teren z grzybami wielkości dłoni, wyrastającymi wszędzie z ziemi. Opowiedziałem o tym dowódcy Staffel, namawiając go do przekazania mi jego samochodu terenowego do zbierania grzybów. Po mojej wycieczce wróciłem z wozem pełnym grzybów, przekazując je naszemu szefowi kuchni Juppowi Heinrichsowi. Był on grubym, wesołym facetem, który z powodu swej nieforemności używał dwóch stołków do siadania. Kilka porcji przyrządził od razu, większość grzybów jednak powiesił do suszenia, jako zapasy na zimę. Chętnie się z nim przekomarzałem, grożąc mu, że wyjdę z nim na ring bokserski. Wtedy wybuchał śmiechem na całe gardło, przy czym jego ogromny brzuch nie chciał przestać się trząść; „Uważaj tylko, ty nawet nie połowo porcji, jak wciągnę głęboko powietrze, zwiśniesz mi w poprzek pod nosem jak wąsy!”
Fragment książki Walter Schucka ZESTRZELONY! Od Bf 109 do Me 262 – wspomnienia pilota Jagdgeschwader 5. i 7., Wyd. Replika, Zakrzewo 2018. Książkę można nabyć TUTAJ.
Walter Schuck został niemieckim asem myśliwskim z 206 strąceniami na koncie. Oto jego relacja z walk nad Oceanem Arktycznym i nad Niemcami.
Autobiografia Schucka zaczyna się w czasach jego młodości. Dalej opisuje on swoje przeżycia od okresu kształcenia, przez starcia powietrzne nad Oceanem Lodowatym i przygody pomiędzy walkami, aż po akcje w samolotach odrzutowych JG 7 i koniec wojny.
Schuck spisał swoje wspomnienia za namową przyjaciół. Jasnym, rzeczowym językiem opowiada o specyfice walk powietrznych nad Oceanem Lodowatym, gdzie niezachodzące słońce latem i ciemna zima wyznaczają rytm życia. Prowadzone tam zacięte boje zmierzały do zniszczenia dostaw przeciwnika lub zabezpieczenia własnych. Szczegółowe sprawozdanie z zatopienia „Tirpitza” nadaje nowego wymiaru jego historii.
Walter Schuck, skuteczny w walce, nie zapomina o wdzięczności dla personelu naziemnego i swych kolegów. Szanowany za umiejętności lotnicze i odwagę, miał też wiele współczucia dla zastrzelonych, rannych lub schwytanych towarzyszy lotników. Dlatego nazywano go „Rycerzem Północy” i „Orłem Tundry”.
Relacjonuje wydarzenia z punktu widzenia młodego lotnika, który bardzo szybko osiągnął wysoki status w armii i wszedł do grona myśliwskich sław. Stara się ukazać mało zrozumiały dziś pogląd, iż wraz ze swymi towarzyszami starali się działać dla „ludzi i kraju”. Trochę usprawiedliwia się, stwierdzając, że ich szlachetne motywacje były nadużywane, a oni sami należą do zdradzonego pokolenia.
Jednak w swych wspomnieniach w ogóle niewiele uwagi poświęca polityce. Nie stara się umniejszać „zasług” III Rzeszy i narodowego socjalizmu. Natomiast bardziej skupia się na aspektach wojskowych: codziennym funkcjonowaniu sił powietrznych, misjach bojowych prowadzonych w trudnych warunkach nad Oceanem Arktycznym i beznadziejnych już walkach nad terytorium Rzeszy.
Walter Schuck urodził się we Frankenholz nad Saarą 30 czerwca 1920 r. Wcześnie odkrył w sobie zamiłowanie do lotnictwa i już w wieku 16 lat ubiegał się o przyjęcie do służby w Luftwaffe.
Walczył nad Oceanem Arktycznym i nad terytorium Niemiec, gdzie z myśliwca Bf 109 przesiadł się na odrzutowy Me 262. Osiągnął ogólną liczbę 206 potwierdzonych zestrzeleń w 500 potyczkach.
Po wojnie pracował jako instruktor lotniczy, szkoląc między innymi Syryjskie Siły Powietrzne. Zmarł 27 marca 2015 roku.
(508)