MATEUSZ RAWICZ: – „Opowiem Ci o wolności” to kolejna Pańska powieść dotycząca Narodowych Sił Zbrojnych i Narodowego Zjednoczenia Wojskowego.
WACŁAW HOLEWIŃSKI: – Po „Lamencie nad Babilonem” i „Nie tknął mnie nikt” to moja trzecia książka dotycząca tego tematu. W pierwszej opowiedziałem losy Tadeusza Danilewicza, Komendanta Głównego NZW, a w drugiej dzieje kapitana Jana Morawca.
– Niewiele brakowało, a „Lament nad Babilonem” nie ujrzałby światła dziennego.
WACŁAW HOLEWIŃSKI: – Zacząłem pisać doktorat o Tadeuszu Danilewiczu, zamiast monografii wyszła z tego moja pierwsza powieść i przyjaźń z niedoszłym promotorem, śp. prof. Pawłem Wieczorkiewiczem.
– Podobno się Panowie kłócili?
WACŁAW HOLEWIŃSKI: – Kłócili to niewłaściwe określenie, wielokrotnie wiedliśmy spory. Przede wszystkim o powstania. Paweł był przeciwnikiem wszystkich powstań, a ja uważałem i nie dałem mu się przekonać, że na przykład bez powstania styczniowego nie byłoby polskiej tożsamości, w ogóle nie byłoby Polski.
– „Opowiem Ci o wolności” ma oryginalną kompozycję.
WACŁAW HOLEWIŃSKI: – Wydaje mi się, że opowiedzenie tej historii, w której każda z dwu bohaterek komentuje postępowanie drugiej jest ciekawym zabiegiem literackim.
– Dlaczego w swojej najnowszej książce zdecydował się Pan przedstawić losy kobiet konspiratorek?
WACŁAW HOLEWIŃSKI: – Z kilku powodów. Po pierwsze, wydało mi się czymś niezwykłym interesującym pokazanie, że wojna nie jest wyłącznie sprawą mężczyzn. Po wtóre,
[quote]trafiłem na niezwykłe bohaterki, które przeszły przez zupełnie niezwykłe historie w swoim życiu, przez absolutne piekło i nie dały się złamać. Mogły umrzeć, ba, były tego nawet pewne, ale nie zdradziły, na nikogo nie doniosły, nie podpisały żadnych papierów o współpracy. A po trzecie, odczuwałem potrzebę napisania o kobietach w konspiracji. Do tej pory w polskiej literaturze takiej książki o kobietach „żołnierzach wyklętych” nie było, a przecież rola kobiet w podziemiu, także tym powojennym była znacząca.[/quote]
– Mimo zewnętrznego zniewolenia bohaterki cieszyły się wewnętrzną wolnością? Co było jej źródłem?
WACŁAW HOLEWIŃSKI: – Głęboka wiara, patriotyczne wychowanie wyniesione z domu, przekonanie o słuszności tego, co robią, zdrowy rozsądek i złożona przysięga, że będą walczyć o wolną Polskę. Wiedziały, że w 1945 r. nie było żadnego wyzwolenie, ale dalszy ciąg pokręconego losu Polski. Przy całej potrzebie normalnego życia miały świadomość, że tego normalnego życia dla nich nie będzie. Nawet gdyby nie działały po wojnie w konspiracji, najpewniej poszłyby siedzieć za przynależność do NSZ w czasie okupacji na podstawie wymyślonych zarzutów. Taki los spotkał wielu żołnierzy NSZ.
– Oprócz działalności konspiracyjnej poznajemy życie osobiste kobiet i ich plany na przyszłość.
WACŁAW HOLEWIŃSKI: – To były normalne kobiety, gdyby nie wojna ich życie potoczyłoby się inaczej, miałyby rodziny, dzieci, pewnie byłyby szczęśliwe. Okupacja, a zwłaszcza okres powojenny zniszczyły ich życie. Ciekawe było pokazanie przejścia od szczęśliwego dzieciństwa poprzez koszmar wojny do trudnych lat powojennych.
[quote]Było to interesujące zwłaszcza w przypadku Stempkowskiej, która przeszła przez straszliwe śledztwo niemieckie i pobyt w Ravensbrück, a następnie przez straszliwe śledztwo w UB. Traumatyczne doświadczenia przeniosły się na dalsze życie opisywanych kobiet. Nie dano im spokoju do końca życia. Stempkowskiej odmówiono w PRL wypłacania dodatku do renty za pobyt w obozie koncentracyjnym Ravensbrück, a to był ustawowy obowiązek. Piętno NSZ ciążyło na nich, do końca życia były uznawane za „faszystki”, za ludzi nawet nie drugiej, a trzeciej kategorii. III RP, której dożyły, także w żaden sposób nie zadośćuczyniła ich cierpieniom.[/quote]
– Maria Nachtman i Walentyna Stempkowska są prawdziwymi czy fikcyjnymi postaciami?
WACŁAW HOLEWIŃSKI: – Prawdziwymi, brat Marii Nachtman, Jerzy opowiedział mi jej historię. Informacje o Walentynie Stempkowskiej zaczerpnąłem z nagrania zrealizowanego dla „Karty” przez pana Jana Kułaka w 1991 r. Podobnie jak przy innych moich książkach o podziemiu korzystałem z pomocy, konsultacji Leszka Żebrowskiego. Ale chcę to bardzo mocno podkreślić, że ta książka to powieść, więc rzeczywistość często przeplata się tam z fikcją, prawda miesza się z moim widzeniem, z moją interpretacją i zdarzeń i oceną rzeczywistości.
– Bohaterki się znały?
WACŁAW HOLEWIŃSKI: – Tego nie wiadomo na pewno, chociaż w nagraniu, Stempkowska mówi, że po wyjściu z więzienia umówiła się z „Agatą” na dworcu w Toruniu. „Agata” to był pseudonim Nachtmanówny, więc prawdopodobnie się znały. Siedząc w tym samym więzieniu, w tym samym czasie, w gruncie rzeczy – choć sądzone w oddzielnych procesach – w tej samej sprawie, musiały się zetknąć ze sobą. Nie ma jednak żadnej pewności, że się zaprzyjaźniły i utrzymywały ze sobą przez wiele lat kontakty.
– Kiedy przeczytamy Pana kolejną książkę o „żołnierzach wyklętych”?
WACŁAW HOLEWIŃSKI: – Teraz chcę napisać książkę rozliczającą PRL, opowieść opartą na historii związku pięćdziesięcioletniego mężczyzny z opozycyjną przeszłością, ze znacznie młodszą kobietą, której ojciec był pułkownikiem SB. Tej kobiecie, dziwnym trafem w III RP zadziwiająco dużo się udaje, tak dużo, że śmiem podejrzewać, że nie tylko ze względu na jej intelekt. A NSZ, jego żołnierze? Fascynuje mnie postać majora Stanisława Ostwinda, ale na razie mam po prostu zbyt małą wiedzę…
rozmawiał Mateusz Rawicz („Nasza Polska”, 02.01.2012)
Wacław Holewiński (ur. 1956) – pisarz, prawnik, działacz opozycji w czasach PRL, współtwórca jednej z największej oficyny podziemnej, wydawnictwa „Przedświt”, wiceprezes Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Za książkę „Lament nad Babilonem” otrzymał I wyróżnienie nagrody literackiej im. J. Mackiewicza.
(53)