Miliony złotych w worku na ziemniaki, czyli jak powstał Totolotek. Jak z rozrywki, którą odradzały gazety i telewizja, stał się „grą naprawdę demokratyczną”

w Wydarzenia


Zachęcamy do obserwowania strony na Twitterze

totolotek58 lat temu 23 stycznia 1956 r. przewodniczący Głównego Komitetu Kultury Fizycznej powołał przedsiębiorstwo „Totalizator Sportowy”.

Pierwszy w historii wypełniony kupon Toto-Lotka nie przyniósł wygranej, ale uczynił gracza sławnym. Wypełniony przez Mieczysława Kamińskiego spod Siemiatycz kupon został dostarczony do warszawskiej siedziby Totalizatora Sportowego przez pocztę dokładnie 8 marca 1956 r. Potem nadesłano jeszcze 13 prawidłowo wypełnionych kuponów, ale to Mieczysław Kamiński został zaproszony do stolicy, przyjęty z honorami i miał możliwość obserwować pierwsze, historyczne sprawdzanie kuponów.

Totalizator Sportowy nie powstał tylko dla rozrywki.

– Pamiętajmy, że w tamtych czasach nasza skromna infrastruktura sportowa była w opłakanym stanie – wyjaśnia Piotr Gawron, rzecznik prasowy Totalizatora Sportowego. – Trzeba było jak najszybciej znaleźć pieniądze na wyremontowanie tego, co dało się wyremontować, a także na budowę nowych obiektów sportowych. 17 grudnia 1955 r. powołano do życia instytucję, której dochód miał być przeznaczany na te cele. Oficjalnie Państwowe Przedsiębiorstwo Totalizator Sportowy rozpoczęło działalność 25 stycznia 1956 r., na mocy Zarządzenia Przewodniczącego Głównego Komitetu Kultury Fizycznej.

Rok później powstał Toto-Lotek, jaki znamy dzisiaj. Dawał szansę na miliony za trafnie wytypowane sześć z czterdziestu dziewięciu liczb. „Szóstki” padały dość często. Już w styczniu 1958 r. szczęśliwy gracz wzbogacił się o ponad 3 miliony złotych. Do niego szybko dołączyli kolejni zwycięzcy.

[quote]Ten urodzaj na milionerów zaczął martwić władze, które uznały możliwość łatwego wzbogacenia bez ciężkiej pracy za głęboko niewychowawczą. Mówiono: „nie można bez pracy, towarzysze, stać się posiadaczem mieszkania”. Aby zaradzić temu problemowi, wprowadzono istotne zmiany w regulaminie gry. Od kwietnia 1958 r. wprowadzono maksymalną stawkę wygranej – 1 milion złotych. Gracze byli rozczarowani. Znacznie spadło zainteresowanie grą – sprzedaż zmniejszyła się z dnia na dzień o 15%.[/quote]

Strzeżcie się manii hazardu

totolotek (1)Prasa tłumaczyła decyzję władz. „Życie Warszawy” alarmowało: „należy ograniczyć wysokość wygranej. Życzymy wszystkim najwyższej wygranej, ale każdy przyzna, że na przykład za jedno trafne rozwiązanie dostać prawie 4 miliony złotych, a na to się zanosi w Toto-Lotku, to już za dużo„.

Sama formuła gry także budziła obawy. Przestrzegano przed wywołaniem „manii hazardu”, która miałaby opanować zwłaszcza dzieci i młodzież. „Zamiast wychowywać odpowiednią reklamą, organizatorzy za pośrednictwem głupich i hałaśliwych reklam plakatowych, radiowych i kinowych żerują tylko na niskich instynktach ludzkich” – pisał oburzony czytelnik „Życia Warszawy” w 1957 r.

Trudno się zatem dziwić, że telewizja, otrzymawszy w 1960 r. propozycję transmitowania losowania Toto-Lotka w swoim studiu na żywo, zdecydowanie odmówiła. Głównym argumentem była troska o dobre wychowanie dzieci i młodzieży, bez propagowania gier pieniężnych. Na zachowanych zdjęciach z tamtego okresu widać, że na kolekturach umieszczano informację: „Uwaga! Od młodzieży do lat 16 zakładów Toto-Lotka nie przyjmujemy”.

Złote czasy

Społeczeństwo szybko przyzwyczaiło się do nowej rozrywki i już wkrótce trudno było wyobrazić sobie Polskę bez kolektur, losowań i przede wszystkim zwycięzców. – Można przywołać lata 70. czy 80. – mówi Piotr Gawron – kiedy to gry liczbowe były ulubioną rozrywką zdecydowanej większości dorosłych Polaków. Pod tym względem były to rzeczywiście znakomite dla nas czasy.

Szybko rosła liczba graczy, a co za tym idzie – wpływów Totalizatora Sportowego. Pojawiły się nowe gry, między innymi Mały Lotek czy Super Lotek. Do gry weszła także technika w postaci maszyn losujących i czytających kupony.

W 1973 r. udało się nawiązać współpracę z telewizją. Toto-Lotek stał się grą masową. Władze podkreślały szczególny charakter gry. W informatorze wydanym przez Totalizator Sportowy można było przeczytać, że wygrane w Toto-Lotka trafiają się najbardziej potrzebującym. Nie bogaczom, a ludziom przeciętnie zamożnym lub wręcz biednym. TS chwali się w informatorze: „kilkakrotnie wygrane trafiły do rąk bezrolnego chłopa wyrobnika, wielodzietnego włókniarza-robotnika, itp.”.

Wieloletni dyrektor Totalizatora Sportowego, Zdzisław Boczkowski, w książce opisującej historię przedsiębiorstwa ocenia, że „to była naprawdę gra demokratyczna. Naszymi klientami byli głównie najemni ludzie pracy, z wykształceniem średnim i podstawowym”.

Miliony w worku na ziemniaki

totoZupełne szaleństwo zapanowało jednak po tym, jak w 1981 r. zniesiono limit wygranych. W tamtych czasach, aby odebrać nagrodę, należało przyjść do oddziału Totalizatora i, choć nie grało się imiennie, pokazać w celu dopełnienia formalności podatkowych i skarbowych dowód osobisty (ten wymóg jest nadal aktualny), potwierdzając tym samym, że jest się owym szczęśliwym zwycięzcą. Wygraną można było odebrać jedynie w gotówce. Mnóstwo paczuszek ze świeżymi banknotami, sumującymi się w miliony złotych.

Pewnego razu po odbiór nagrody głównej zgłosił się młody, elegancki inżynier z ojcem. Byli nadzwyczaj spokojni. Spotkali się z dyrektorem, następnie zostali skierowani do kasy. Po otrzymaniu pieniędzy stracili całe opanowanie. Trzęsły im się ręce, pot wystąpił na czoło. Wyglądali, jakby stracili poczucie rzeczywistości. Innym razem dwaj bracia, dotychczas przykładni i zgodni, razem wypełniający kupony do gry, pokłócili się na śmierć i życie jeszcze przy okienku kasy. Co ciekawe, w tamtych czasach publikowanie wizerunków zwycięzców było normą. Dzisiaj TS, w trosce o bezpieczeństwo graczy, dba o ich anonimowość.

Najrozsądniejsza wydaje się postawa tajemniczej kobiety, która w pierwszej chwili zrobiła na pracownikach oddziału Totalizatora wrażenie osoby niespełna rozumu. Przyszła po odbiór nagrody ubrana w łachmany. Do nikogo nie odezwała się nawet słowem. Pokazała jedynie w milczeniu pracownikowi kasy dowód osobisty i wyciągnęła z kieszeni siatkę, w jakiej zwykło się wówczas nosić ziemniaki. Spokojnie zapakowała gotówkę do torby i wyszła. Jeśli bała się kradzieży, to rzeczywiście dobrze się przed nią zabezpieczyła…

toto

(238)

Chcesz podzielić się z Czytelnikami portalu swoim tekstem? Wyślij go nam lub dowiedz się, jak założyć bloga na stronie.
Kontakt: niezlomni.com(at)gmail.com. W sierpniu czytało nas blisko milion osób!
Dołącz, porozmawiaj, wyraź swoją opinię. Grupa sympatyków strony Niezlomni.com

Redakcja serwisu Niezłomni.com nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zawartych w komentarzach użytkowników. Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu.
Jednocześnie informujemy, że komentarze wulgarne oraz wyrażające groźby będą usuwane.
Ładowanie komentarzy Facebooka ...

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

*

Korzystając z formularza, zgadzam się z polityką prywatności portalu

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.