Mężczyzna postanowił głosić wiarę w Jezusa w centrum brytyjskiego miasta. Nie byłoby w tym nic dziwnego, bo islamscy kaznodzieje rozdający Koran to nie jest rzadki widok na ulicach europejskich metropolii. Ale w przeciwieństwie do nich mężczyzna miał problemy, a słowa z Biblii stanowiły naruszenie porządku publicznego.
Pierwsza kobieta chciała dowiedzieć się, czy mężczyzna ma licencję na takie głoszenie. Kolejna zarzuciła mu, że głosi nienawiść do homoseksualistów. Tłumaczył coraz liczniejszej grupie przeciwników, że ma prawo skorzystać z wolności słowa. Jednak bardzo szybko na miejscu pojawił się wezwany policjant, który wytłumaczył mężczyźnie, że w ten sposób zakłóca porządek publiczny. Powód? Głosi hasła wymierzone m.in. w homoseksualistów. Mężczyzna powołał się na Biblię i pytał, czy jest ona księgą zakazaną. Policjanci nie wiedzieli, co zrobić, bo mimo wściekłości przeciwników, nie złamał prawa…
(8076)