Marian Hemar – „Do generała”, 1940 r.
Do ostatniego mężczyzny!
Do ostatniej kobiety!
Miałeś bronić ojczyzny,
Miałeś bronić Warszawy –
Generale!
Już twe kukułcze portrety
W jutrzejszej jaśniały chwale,
Chrypło radio od twej przyszłej sławy.
Jak koguty piały ci gazety,
Że do ostatniej kobiety!
Do ostatniego mężczyzny!!
O spadkobierco buławy…
O, polska tragedio plew,
które ziarnami łudzą!
Jak łatwo powiedzieć „krew”!
Gdy chodzi o cudzą,
jak łatwo przywołać „śmierć”!
gdy chodzi o życie –
owych mężczyzn ostatnich,
owych kobiet ostatnich,
którym pan dał słowa bez pokrycia!
Wicher targa rumuńską nocą
Próżno oczy i uszy zakryjesz –
To upiory do okien łopocą –
Generale! My polegli. Ty żyjesz?
Niech pan oczy i uszy zasłoni,
Niech pan w oknach zaciągnie firanki
Bo tam stoją żołnierze – bez broni
Tak jak wyszli na niemieckie tanki.
Bo tam stoi tłum rozgoryczony,
Który panu dawał z gorzkiej biedy
Grosz ostatni – na „fundusz obrony”
Ciała liche – na „żywe torpedy”.
Bo tam stoją warszawscy cywile,
Którzy z szarej warszawskiej ulicy
Uczynili polskie Termopile
Gdy pan uniósł głowę ze stolicy.
Wiosna w okna jak ptak czarny bije.
Któż to płacze opodal w alkowie?
Niech pan uszy i oczy zakryje.
Co pan nocnym upiorom odpowie.
Oni panu uwierzyli. Jak jeszcze
Nigdy w polskich nie umieli dziejach.
Pan te krzyki pamięta? Te dreszcze,
Uniesienia? Te kwiaty w alejach?
Jakby chcieli naraz w jednej chwili
Silni, zwarci, cudowni, gotowi –
Panu oddać wszystko, co byli
Umarłemu winni Marszałkowi
Jakby naraz w jednym serca wstrząsie,
Panu chcieli hojnie, tysiąckrotnie,
Wynagrodzić to wszystko, czem on się
Gryzł po nocach, gorzko i samotnie.
Na to w Polsce stulecia czekały.
Wieki w Polsce modliły się o to,
Żeby naród stał za wodzem – cały
Wiarą, zgodą, natchnieniem, ochotą!
To był taki kapitał niezmierny
Przyszłej mocy, a pan go roztrwonił
Sąd nad panem? Boże miłosierny!
Głowa pańska? – głowę pan obronił.
Pułki pańskie tak, czy owak zbrojne?
Plany tajne, które pan gotował? –
Ach, pan przegrał coś więcej, niż wojnę
Coś więcej niż wojsko – zmarnował.
Kiedy pan przejeżdżał granicę
Po raz wtóry tej nocy, kulawy
Staruszek, jenerał Sowiński
Padł na Woli, broniąc Warszawy.
Gdy przed panem na rumuńskim moście
Strażnik szlaban szeroko otworzył
Po raz wtóry, w tę noc, siwą głowę
Pod Cecorą Żółkiewski położył.
W deszcz wrześniowy nagle powiało
Gorzkim majem płaczącym w niemocy
To chmurny Marszałek Piłsudski
Po raz wtóry umarł tej nocy.
Wiersz poświęcony marszałkowi Edwardowi Rydzowi-Śmigłemu, który 17 września 1939 uciekł z ciągle walczącej Polski do sąsiedniej Rumunii.
(478)